Publicystyka

Afgański impas w Azji Centralnej

Choć wojna w Afganistanie w zasadzie dobiegła końca, to wciąż odległe wydaje się zakończenie procesu pokojowego w tym kraju. Polityka talibskich władz nie znajduje zrozumienia w części afgańskiego społeczeństwa ani akceptacji w wielu krajach, zwłaszcza demokratycznego Zachodu.

Instytut Boyma 26.11.2021

Choć wojna w Afganistanie w zasadzie dobiegła końca, to wciąż odległe wydaje się zakończenie procesu pokojowego w tym kraju. Polityka talibskich władz nie znajduje zrozumienia w części afgańskiego społeczeństwa ani akceptacji w wielu krajach, zwłaszcza demokratycznego Zachodu. Międzynarodowy status Afganistanu jest uzależniony od relacji z Azją Centralną oraz globalnymi ośrodkami politycznymi: Stanami Zjednoczonymi, Chinami, Unią Europejską i Rosją. Swoją grę prowadzą też Iran, Pakistan i Indie. Sytuacja w Afganistanie stała się tłem, na którym można dostrzec dążenia, oczekiwanie i ambicje różnych państw, w tym również mających mocarstwowe aspiracje, przynajmniej o zasięgu kontynentalnym.

Niezdecydowana Azja Centralna

Sytuacja w Afganistanie ma bezpośrednie przełożenie na decyzje i postawy przywódców Azji Centralnej. Teoretycznie, wszystkie republiki powinny stworzyć jednolity front wobec talibów, aby wzmocnić swoją siłę przetargową, jak również podnieść poziom regionalnego bezpieczeństwa. W rzeczywistości znów do głosu dochodzą partykularne interesy poszczególnych państw, a także wciąż żywe animozje, jak choćby niedawne starcia kirgisko-tadżyckie.

Ten brak zdecydowanej, jednolitej postawy było już widać w odniesieniu do problemu uciekinierów z Afganistanu. O ile Tadżykistan pomagał dezerterującym żołnierzom i cywilnym uchodźcom, o tyle Uzbekistan zawracał ich ze swojej granicy (nawet grupy bojowników, wśród których byli rdzenni Uzbekowie). Władze w Taszkencie ostrzegły, że próby przekroczenia granicy będą traktowane jako agresja na terytorium republiki i spotkają się z odpowiednią reakcją wojska. Niezdecydowany, jak postępować z uciekinierami pozostawał Turkmenistan, który z jednej strony obawiał się przenikania ortodoksyjnych idei islamskich w swoje granice, a z drugiej chciał jak najszybciej zbudować relacje z nowym rządem w Kabulu. Pozostałe dwie republiki nie graniczące z Afganistanem, Kazachstan i Kirgistan, zachowywały powściągliwość, uważnie obserwując rozwój sytuacji i nie deklarując swojej postawy wobec talibów. O ile jednak kirgiski prezydent  S. Żaparow ogłosił otwartość na przyjmowanie afgańskich uchodźców, o tyle kazaski przywódca K.-Ż. Tokajew, unikał jednoznacznej deklaracji.

Ucieczka cywili i wojskowych

Tadżykistan, Turkmenistan i Uzbekistan już od lipca przygotowywały się na falę uchodźców z Afganistanu, ale w istocie tylko Duszanbe otworzył swoje granice, przyjmując tysiące cywili i byłych żołnierzy armii rządowej. Nasilenie tego eksodusu przypadło na połowę sierpnia, gdy talibowie zdobyli największe miasto na północy kraju Mazar-e-Szarif, co stało się ewidentnym sygnałem, że ich walka szybko zakończy się powodzeniem. Z ogarniętego walkami kraju uciekali nie tylko cywile i żołnierze z nadgranicznych jednostek, ale również piloci w swoich maszynach. Łączna liczba statków powietrznych, które weszły w przestrzeń Tadżykistanu i Uzbekistanu nie jest znana, ale skalę zjawiska można szacować na podstawie komunikatu Taszkentu o lądowaniu w przygranicznej bazie sił powietrznych Temez w dniach 14-15 sierpnia 22 samolotów wojskowych i 24 helikopterów z 585 żołnierzami.

Podana liczba żołnierzy budzi jednak wątpliwość, bowiem na podstawie analizy zdjęć satelitarnych oszacowano, że 21 samolotów to były małe jednostki, niezdolne do przewożenia większej liczby osób. Trzy kolejne samoloty, tym razem już eskortowane przez MiGi-29, wylądowały 15 sierpnia w bazie Chanabad. Przy tak wzmożonym ruchu powietrznym nie obyło się jednak bez tragedii – jeden samolot został zestrzelony przez obronę przeciwlotniczą, a inny zderzył się z maszyną uzbecką. W pierwszym przypadku rannych zostało dwóch pilotów, w drugim obyło się bez ofiar – piloci bezpiecznie się katapultowali. Nieznana liczba samolotów lądowała też w tadżyckiej bazie Bochtar, po tym jak władze republiki ogłosiły otwarcie swojej przestrzeni dla wojskowych samolotów lecących z Afganistanu. Nieoficjalnie mówi się o dwóch cywilnych i szesnastu wojskowych maszynach z licznymi pasażerami.

Władze tadżyckie, które nie prowadziły i konsekwentnie nie chcą prowadzić żadnych rozmów z talibami, nie określiły, czy pozwolą zostać uciekinierom na terytorium republiki czy też odeślą ich do Afganistanu. Z kolei Taszkent podał w oficjalnym komunikacie, że jest w bliskim kontakcie z talibami, z czego można wnioskować, że negocjował bezpieczny powrót uciekinierów i dezerterów do ojczyzny. Natomiast Turkmenistan nie odniósł się w ogóle do sytuacji nadgranicznej, ale też i nie miał raczej problemu z uchodźcami, skoro uszczelnił granice i nie wpuszczał na swoje terytorium nawet etnicznych Turkmenów.

Trudna kwestia energetyki

Republiki centralnoazjatyckie mają jeden ważny atut, którym mogłyby grać wobec talibów, by przekonać ich do określonej polityki zewnętrznej i – do pewnego stopnia – wewnętrznej. Tym narzędziem jest kooperacja energetyczna, a konkretnie uzależnienie Afganistanu od importu prądu, który zaspokaja ok. 75 proc. zapotrzebowania kraju. W dodatku talibowie od lipca nie płacą za dostawy, a we wrześniu ich dług wobec Uzbekistanu, Tadżykistanu, Turkmenistanu i Iranu wynosił ok. 90 mln USD.

Pomimo rosnącego zadłużenia, żaden z krajów nie zdecydował się na odcięcie dostaw do Afganistanu. Jeśli jednak rozmowy z Kabulem nie będą przebiegały po myśli Taszkentu, Teheranu i Aszchabadu, to Afgańczyków może czekać bardzo trudny do przetrwania okres zimowy. Szczególnie niepewne jest utrzymanie dostaw przez Duszanbe, które nie prowadzi żadnych negocjacji z talibami, ale bacznie obserwuje rozwój sytuacji w sąsiednim kraju. Dodatkowo, należy pamiętać, że obecna sytuacja energetyczna Azji Centralnej jest na skutek długotrwałej suszy daleka od stabilnej i przy zwiększonym zapotrzebowaniu na energię elektryczną w okresie zimowym ofiarą koniecznych oszczędności może w pierwszej kolejności być Afganistan. Scenariusz ten wydaje się o tyle realny, że jak wspomniano, talibowie nie regulują płatności z tytułu dostaw energii elektrycznej, która stanowi 65% tadżyckiego eksportu do tego kraju o wartości 45 mln USD rocznie (tadżycki udział w nabywanej przez Afganistan energii stanowi tylko 4%). Kwota ta może wydawać się niewielka, ale dla pogrążonego w kryzysie państwa stanowi istotną pozycję w przychodach budżetowych. To, że dostawy są kontynuowane wynika z pragmatyzmu E. Rahmona (i pozostałych przywódców), bowiem wszystkie rachunki zostaną uregulowane po odmrożeniu afgańskich aktywów w zagranicznych bankach, o co zabiegają republiki i Rosja.

Tadżykistan wciąż w opozycji wobec talibów

Władze w Duszanbe od momentu przejęcia władzy w Kabulu przez talibów nie ukrywały swojej niechęci do kierunku zmian zachodzących w tym państwie. W początkowym okresie po wycofaniu wojsk USA, prezydent Rahmon otwarcie wspierał prezydenta Aszrafa Ghaniego, silnie akcentując w swoich wypowiedziach, że uzna tylko rząd koalicyjny, w którym do władzy zostaną dopuszczone również mniejszości etniczne, w tym oczywiście Tadżykowie. Do wsparcia swojej idei próbował przekonać Pakistan, ale zachowawcza postawa Islamabadu wyraźnie go rozczarowała. Przez krótki czas E. Rahmon miał jeszcze nadzieję na osłabienie władzy talibów przez opozycyjne ugrupowania, co wymusiłoby stworzenie rządu z udziałem różnych sił. Talibowie dość szybko jednak uporali się z opozycyjnymi wobec nich grupami i objęli samodzielną władzę w kraju. Duszanbe stanęło więc na stanowisku, że nie zaakceptuje żadnego rządu afgańskiego, który nie zostanie sformowany w wyniku wolnych wyborów i który nie zahamuje prześladowań i aktów okrucieństwa wobec mniejszości etnicznych.

Eskalacja niechęci władz tadżyckich wobec nowego rządu w Kabulu wydaje się być coraz bardziej niewygodna dla Rosji i Pakistanu, które prowadzą rozmowy z talibami i mają największy wpływ na Duszanbe. Zarówno Islamabad, jak i Moskwa uważają, że nieprzejednana postawa prezydenta Rahmona jest drogą donikąd i że wcześniej czy później relacje między obu krajami muszą zostać ustabilizowane. Kreml nie ukrywa swojego rosnącego zniecierpliwienia brakiem koncyliacyjności rządu w Duszanbe, natomiast premier Pakistanu wezwał E. Rahmona do włączenia do rozmów z przedstawicielami rządu talibów. Krytyka rządu w Kabulu i słowne utarczki między stronami zaczynają powoli przeradzać się w eskalację napięcia na granicy, na którą Afgańczycy skierowali dodatkowe oddziały wojska. Dodatkowo, talibowie wycofali z granicy oddziały Ujgurów i zastąpili ich wyposażonymi w nowoczesną broń amerykańską oddziałami Tadżyków. Duszanbe natychmiast zareagowało, wydając ostrzeżenie, że talibowie przygotowują się do infiltracji terytorium republiki. Ta sytuacja skłoniła Kreml do wydania pod koniec września oficjalnego komunikatu nakłaniającego do podjęcia „obustronnie akceptowalnych kroków” w celu złagodzenia sytuacji.

Prezydent Rahmon, póki co, nie zamierza jednak złagodzić swojej polityki, powołując się na brak dotrzymania przez talibów zobowiązań do stworzenia rządu wielopartyjnego i zapewnienia bezpieczeństwa i tolerancji mniejszościom etnicznym i religijnym. Dodatkowo tadżycki przywódca przypomina, że talibowie są nadal na liście organizacji terrorystycznych ONZ, a z terrorystami się nie negocjuje, przynajmniej dopóki nie wyrzekną się stosowania przemocy. W odpowiedzi na to stanowisko Duszanbe, mułła Abdul Ghani Baradar i Abdul Salaam Hanafi ostrzegli, że wtrącanie się w wewnętrzne sprawy ich państwa jest nieakceptowalne. W dodatku wytknięto prezydentowi Rahmonowi, że system jego rządów wskazuje na zupełny brak dbałości o kwestie związane z tolerancją czy prawami obywatelskimi. Sytuacji nie poprawiają też doniesienia talibów o starciach z uzbrojonymi napastnikami we wschodniej prowincji Tachar, jakoby wysłanymi przez Tadżykistan. Trudno ocenić na ile te informacje są prawdziwe, ale jest raczej mało prawdopodobne, aby Duszanbe wspierał ruch oporu, skoro jego przywódcy Ahmad Masud i Amrullah Saleh we wrześniu przebywali na terytorium republiki (choć władze tadżyckie oficjalne temu zaprzeczały).

W połowie października A. Masud uczestniczył nawet w Duszanbe w oficjalnym spotkaniu na temat rozmów pokojowych w Afganistanie, uzyskując również przychylność ze strony Pakistanu. Jednak talibowie nie przysłali swojego reprezentanta, choć podczas wrześniowego pobytu prezydenta Rahmona w Pakistanie otrzymał on zapewnienie, że przedstawiciel nowego rządu przybędzie do Duszanbe. Z kolei rzecznik talibów w wypowiedzi z 6 października twierdził, że żadnego zaproszenia nie otrzymali. Spotkanie nie przyniosło więc żadnych rozstrzygnięć ani nie zapoczątkowało negocjacji między opozycją a talibami. Sam przywódca rebeliantów udał się ponoć do Afganistanu.

Czemu prezydent Tadżykistanu zwalcza talibów?

Populacja rdzennych Tadżyków zamieszkująca Afganistan jest jedną z mniejszości etnicznych i stanowi ok. 25% populacji w tym kraju. Ta grupa stanęła przed rzeczywistym zagrożeniem represjami ze strony i talibów i bojówek skrajnych islamistów dążących do ustanowienia systemu władzy w oparciu o bezwzględne przestrzeganie zasad szariatu. Sztywna postawa prezydenta Rahmona wobec talibów jest więc podyktowana między innymi dążeniem do zapewnienia bezpieczeństwa tej grupy ludności tadżyckiej, choć w swoich wystąpieniach na forum ONZ mówił on w sposób ogólny o konieczności przestrzegania praw wszystkich mniejszości, mając nadzieję na wsparcie szerokiej grupy państw. Trzeba też pamiętać, że wówczas jeszcze jako Emomali Rahmonow (nazwisko zmienił w 21 marca 2007 r.) jest jedynym przywódcą w tym regionie, który rządzi nieprzerwanie od 1992 r. i brał aktywny udział w wydarzeniach w Afganistanie podczas pierwszej ofensywy talibów pod koniec lat 90-tych. Pozostaje więc wierny podjętym wówczas zobowiązaniom o wspieraniu i ochronie swoich rodaków, którzy uczestniczyli wówczas w walkach przeciwko talibom (jak i później, po 2001 roku).

Drugą kwestią, o której trzeba pamiętać jest wciąż żywa wrogość prezydenta wobec ruchów islamskich, które stanowiły realne zagrożenie dla jego autorytarnej władzy. To właśnie konflikt z opozycją islamską spowodował wybuch walk w latach 1992 – 1997 w Dolinie Raszt i Kotlinie Fergańskiej. W kolejnych latach E. Rahmon kontynuował swoją walkę przeciwko islamskim ruchom, niekoniecznie tym skrajnym, ale opozycyjnym wobec swojej władzy. W 2007 r. prezydent rozpoczął zdecydowane działania przeciwko legalnie działającej Islamskiej Partii Odrodzenia (IPO), w oparciu o nowe ustawy dotyczące rejestracji działalności religijnej i konieczności uzyskania przez imamów licencji na nauczanie. Konsekwencją było zamykanie przez władze meczetów (głównie w Duszanbe). Dodatkowo władze administracyjnie określiły dopuszczalną liczbę meczetów w stosunku do populacji na danym terenie. Eskalacja tych działań spowodowała kolejna falę starć w Dolinie Raszt w 2010 r. i dalsze zaostrzanie przepisów, ograniczające swobodę działalności religijnej, która m.in. zakazywała Tadżykom poniżej 18. roku życia uczestniczenia w zorganizowanym życiu religijnym (w tym przynależności do organizacji o charakterze religijnym i wstępu do meczetów oprócz dni świąt państwowych). W 2015 r. władze ostatecznie zdelegalizowały IPO, uznając ją za zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju, a wielu jej członków aresztowano. Zarzuty o powiązanie IPO z radykalnymi ruchami i działalnością terrorystyczną nie zostały potwierdzone, a w działalności partii nie znaleziono dowodów na wyznawanie skrajnej ideologii islamskiej. Trudno się jednak dziwić, że prezydent obawia się społecznego wybuchu na fali radykalizmu, który mógłby przeniknąć z Afganistanu i który mógłby zakończyć jego władzę.

Cztery republiki wspierają Afganistan i budują relacje z talibami

Choć Uzbekistan zdecydowanie chronił swoje granice przed napływem uciekinierów cywilnych i wojskowych z Afganistanu to jednocześnie wykazywał otwartość wobec rządu talibów oraz aktywnie włączył się w pomoc humanitarną. Już w sierpniu władze w Taszkencie udostępniły przygraniczne obiekty w Termez dla pomocy humanitarnej organizowanej przez ONZ i UE. Kluczowym obiektem w łańcuchu dystrybucji stał się położony 2 km od granicy terminal o powierzchni 400 tys. m.kw. i mający dostęp do linii kolejowej biegnącej do Afganistanu. Obiekt jest niezwykle ważny dla pomocy żywnościowej dla kraju zniszczonego wojną domową, pandemią i suszą. Szacunki Światowego Programu Żywnościowego (World Food Programme, WFP) wskazują, że w okresie zimowym niedobór żywności grozi ok. 14 mln Afgańczyków, w tym 2 mln dzieci. Zwyczajowo, Afganistan akumuluje zbiory w celu ich wykorzystania w okresie zimowym (od października), ale niestabilna sytuacja praktycznie zahamowała ten proces. Dzięki udostępnieniu terminala możliwy będzie transfer ponad 50 proc. żywności do Afganistanu przez Uzbekistan. Również Turkmenistan ogłosił, że pomimo napiętej sytuacji na granicy utrzyma otwarte przejścia Imamnazar-Akina i Serhetabat-Torchundi.

Od momentu przejęcia władzy przez talibów, Uzbekistan prowadzi z nimi rozmowy w celu wypracowania nowych relacji z Afganistanem. Trzeba jednak podkreślić, że Taszkent nadal oficjalnie nie uznał nowego rządu w Kabulu, co nie przeszkodziło w złożeniu 7 października ministrowi SZ Uzbekistanu A. Kamiłowowi wizyty w Kabulu. Była to pierwsza wizyta przedstawiciela uzbeckiego rządu w stolicy Afganistanu odkąd rządzą talibowie. Wcześniejsze dwa spotkania z przedstawicielami talibów miały miejsce w Uzbekistanie. Warto też dodać, że 8 października oficjalna delegacja rządu afgańskiego odwiedziła wspomniany wcześniej kompleks dystrybucyjny w Termez. Postawa władz w Taszkencie jest jednoznacznie otwarta na nawiązanie pozytywnych relacji z nowym rządem w Kabulu w obszarze polityki i biznesu. Przyczynia się do tego nie tylko 160-kilometrowa granica, ale również bliżej nieokreślona liczba Uzbeków mieszkająca w Afganistanie, z których część wspiera talibów, a część należy do nawet skrajnych bojówek islamskich, nie zawsze żyjących w pokoju z kabulskim rządem.

W tej sytuacji nawiązanie dobrosąsiedzkich relacji z Kabulem wzmocni bezpieczeństwo tej mniejszości narodowej w Afganistanie i umożliwi Taszkentowi odcięcie się od terrorystycznych bojówek, których członkami są Uzbecy. Ze swojej strony, talibowie gwarantują, że nie dopuszczą do aktów agresji na terytorium sąsiednich państw, więc w interesie Uzbekistanu jest wspieranie tych dążeń i zarazem niedopuszczenie do powrotu uzbeckich bojowników do macierzystego kraju. Należy też pamiętać, że pozytywne relacje z Taszkentem leżą w interesie Kabulu, bowiem to przez Uzbekistan biegnie jedyny szlak kolejowy do Afganistanu, z którego korzystają wszyscy eksporterzy dóbr do tego kraju, włącznie z Chinami i Kazachstanem. Istnieje co prawda jeszcze jedna trasa z Turcji przez Tadżykistan (Korytarz Transportowy Lapis Lazuli), otwarta w 2018 r., ale nie jest ukończona na odcinku turkmeńskim. Dodatkowo szlak uzbecki ma być przedłużony o 573 km przez Mazar e-Szarif do Kabulu i dalej do Peszawaru, w ramach porozumienia zawartego w lutym między Uzbekistanem a Pakistanem.

Kolejny etap budowania relacji uzbecko-afgańskich nastąpił na początku października, gdy szef MSZ Uzbekistanu, Abdulaziz Kamiłow, spotkał się w Kabulu z pełniącymi obowiązki premierów Abdulem Salamem Hanafim i Mohamedem Abdulem Kabirim, a także swoim odpowiednikiem w rządzie talibów Amirem Chanem Muttakim oraz innymi ministrami. 16 października z rewizytą do Taszkentu udała się talibska delegacja z premierem Hanafim na czele, gdzie została przyjęta przez wicepremiera Sardara Umarzakowa. W obu przypadkach rozmowy dotyczyły kwestii gospodarczych, głównie dostaw energii, uregulowania handlu i polityki transportowej, a także współpracy humanitarnej. Jednym z poruszanych tematów była też sprawa zamrożonych na Zachodzie aktywów afgańskich, za uruchomieniem których opowiadają się Kirgistan, Turkmenistan i Uzbekistan, przy wsparciu Rosji.

Uzbekistan mocno wspiera też budowę nowej linii energetycznej, która połączyłaby oba kraje oraz zwiększyłaby o 70% wydajność eksportowanej do Afganistanu energii. Faktem jest, że Taszkent wciąż nie uznał oficjalnie władzy talibów, ale wydaje się, że podobnie jak w przypadku Kirgistanu, można mówić o finiszu budowania oficjalnych relacji. Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja w Afganistanie wciąż nie jest stabilna i gdyby jednak talibowie nie utrzymali władzy, to inwestycje Uzbekistanu w tym kraju stałyby się wysoce ryzykowne.

Równolegle Taszkent prowadzi rozmowy z Aszchabadem, który również jest żywotnie zainteresowany w jak najszybszym osiągnięciu porozumienia z talibami i zbudowania stabilnych polityczno-gospodarczych bilateralnych relacji. Spotkanie przywódców obu państw w Taszkencie, w przededniu wspomnianej powyżej wizyty uzbeckiego ministra w Kabulu, miało na celu wypracowanie wspólnego stanowiska w kwestii afgańskiej. Generalnie obaj prezydenci zajęli podobne stanowisko, wspierając Kabul w dążeniach do uznania władz na forum międzynarodowym, jak również jak najszybszego włączenia kraju w globalny obieg gospodarczy, co miałoby kluczowe znaczenie dla procesu stabilizacyjnego. Tematem, którego obaj prezydenci unikali, było oficjalne uznanie rządu talibów. W niejednoznacznej formie wyrazili gotowość do finalizacji tego procesu, o czym świadczy używanie w oficjalnych wypowiedziach określenia „rząd w Afganistanie”, w miejsce wcześniejszego „rząd talibów”. Przychylne wobec Kabulu stanowisko prezydenta G. Berdymuchamedowa wynika z dążenia do jak najszybszego uruchomienia rurociągu TAPI, którym turkmeński gaz popłynąłby do Afganistanu, Pakistanu i Indii, co dla pogrążonej w głębokim kryzysie gospodarczym republiki ma kluczowe znaczenie ekonomiczne. Potencjalne roczne dostawy szacowane są na 5 mln m3 do Afganistanu i po 14 mln m3 do Indii i Pakistanu. Pakistan jest więc również żywotnie zainteresowany ukończeniem rurociągu i ma w dodatku istotny wpływ na rządy talibów. Problemem natomiast może być postawa Indii, których konflikt z Islamabadem może eskalować w regionie (o czym dalej).

Stosunkowo najbardziej zaawansowane wydają się być rozmowy między przedstawicielami talibów, a rządem kirgiskim. Choć w oficjalnym komunikacie rząd kirgiski wyraził obawy o negatywny wpływ powstania religijnej teokracji w regionie, to obecne stanowisko Biszkeku jest najbliższe uznania nowego rządu i nawiązania z nim politycznych relacji. We wrześniu dwóch wysokich rangą urzędników Kirgistanu spotkało się w Kabulu z przedstawicielami talibów. Była to pierwsza wizyta przedstawicieli centralnoazjatyckiej republiki na tak wysokim szczeblu w Afganistanie. W spotkaniu uczestniczyli minister SZ Afganistanu Amir Chan Muttaki, a ze strony kirgiskiej szef Urzędu Bezpieczeństwa T. Masadykow i szef Departamentu Polityki Zagranicznej D. Kulubajew. Z informacji udzielonej przez Muttakiego, przedmiotem rozmów była kooperacja i wsparcie dla Kabulu oraz nawiązanie oficjalnych bilateralnych relacji. Strona kirgiska nie udzieliła w tej sprawie żadnego komentarza. We wrześniu w Kabulu odbyły się też spotkania szefa rządu talibów z przedstawicielami Chin, Rosji i Pakistanu, ale w przeciwieństwie do wyżej wspomnianego, nie przybliżyło uznania nowego rządu przez te państwa. Polityka Biszkeku wobec Kabulu jest pragmatyczna i pozbawiona obaw związanych z zagrożeniem rozprzestrzeniania się destabilizacji na cały region, choć nie brak również Kirgizów wśród członków walczących w Afganistanie ugrupowań. Pierwszoplanowym celem władz kirgiskich jest nawiązanie relacji biznesowych z talibami, ale również sprowadzenie afgańskich Kirgizów do kraju w ramach programu Kairyłman. 26 września prezydent oficjalnie otworzył budowę osiedla dla tej grupy w prowincji Osz, choć jest to gest bardziej symboliczny niż mający polityczne znaczenie, bowiem mniejszość kirgiska w Afganistanie jest bardzo nieliczna (większość Kirgizów pamirskich przeniosła się do Kirgistanu w ciągu ostatnich 20 lat).

Dopiero pod koniec września oficjalne stanowisko wobec talibów zajął Kazachstan, który pozostawał zaskakująco zdystansowany do wydarzeń w Afganistanie. W zasadzie jedyną reakcją Nur-Sułtan była wrześniowa wypowiedź prezydenta Kassyma-Żomarta Tokajewa, który nie odniósł się bezpośrednio do przejęcia władzy przez talibów, jedynie ostrzegając, że Kazachstan przygotowuje się na ewentualność zewnętrznego zagrożenia. Prezydent zapowiedział też, że konieczne staje się wzmocnienie przemysłu obronnego oraz implementacja doktryny militarnej republiki w związku z potencjalnymi zmianami warunków bezpieczeństwa w regionie. Jednocześnie Nur-Sułtan wyraził gotowość do podjęcia budowy nowych relacji biznesowych z Afganistanem. Pierwsze, nieformalne spotkania władz kazaskich z przedstawicielami talibów miały miejsce w połowie września, a do oficjalnego doszło 26 września, gdy kazaski ambasador spotkał się z pełniącym obowiązki ministra SZ Afganistanu Amirem Chanem Mutakim. Według oficjalnego komunikatu kazaskiego MSZ, przedmiotem rozmów były wyłącznie kwestie handlowe i pomocy humanitarnej.

Obecna polityka Kazachstanu wobec Afganistanu jest nacechowana wyraźnym dystansowaniem się od jakichkolwiek rozwiązań militarnych, czego potwierdzeniem jest nieuczestniczenie wojsk kazaskich w ćwiczeniach w ramach OUBZ. Ma to swoje uzasadnienie w braku bezpośredniego zagrożenia przenikaniem zbrojnych ugrupowań z Afganistanu, jako że Kazachstan nie graniczy z tym państwem i ma strefę buforową w postaci Uzbekistanu, Tadżykistanu i Kirgistanu. Nur-Sułtan rozwija relacje z Kabulem w oparciu o powiązania handlowe – dostawy energii elektrycznej i podstawowych artykułów rolnych (przetworzonych i nieprzetworzonych). Warto też wspomnieć, że podobnie jak Kirgistan, również Kazachstan realizuje program Orołman, relokacji etnicznych Kazachów z Afganistanu, który wystartował tuż po uzyskaniu niepodległości w 1991 roku. Ostatnia 35. osobowa grupa przyleciała do Kazachstanu 9 września, otrzymała rządowe wsparcie finansowe oraz mieszkania w pięciu różnych prowincjach.

Zdystansowany Iran gra chazarską kartą

Sytuacja w Afganistanie jest szansą dla Iranu na wzmocnienie swojej pozycji w regionie, zwłaszcza że Teheran ma pretekst do aktywnego włączenia się w proces pokojowy. Są nim pozostający w Afganistanie Chazarowie, którzy od momentu dojścia talibów do władzy podlegają brutalnym represjom. Przyczyną konfliktu jest religia: Chazarowie, 5-milionowy lud pochodzenia mongolskiego, to w zdecydowanej większości szyici, wyznający wersję islamu znienawidzoną i zwalczaną przez talibskich sunnitów. W regionie tylko Iran jest w większości szyicki, co zwiększa niechęć świata arabskiego do Persów.

Po opanowaniu prowincji Gazni, w której mieszkają Chazarowie, talibowie natychmiast dokonali symbolicznego aktu zniszczenia pomnika Abdula Ali Mazara, chazarskiego bojownika, który w latach 1991-95 prowadził przeciwko nim walki partyzanckie. Agresja nowych władz wobec tej mniejszości etnicznej stanowi jednak mniejsze zagrożenie niż skrajnie ortodoksyjni bojownicy kalifatu Chorasanu, którzy jeszcze podczas obecność sił ISAF dokonywali ataków terrorystycznych na terenach zamieszkałych przez Chazarów. Najbardziej krwawym był atak z 8 maja, gdy w wyniku eksplozji samochodu pułapki przed szkołą dla dziewcząt w Kabulu śmierć poniosło 85 osób, a 150 zostało rannych, w większości dzieci pochodzenia chazarskiego. Od 2015 r. w ramach ogłoszonego przez talibów dżihadu przeciwko szyitom, regularnie dochodziło do ataków na chazarskie meczety, szkoły, szpitale i budynki publiczne. Po zdobyciu władzy, talibowie zaprzestali ataków terrorystycznych, ogłosili politykę niedyskryminacji żadnych mniejszości i obiecali włączenie we wspólną odbudowę i rozwój kraju. W istocie jednak rozpoczęli bardziej subtelny proces socjo-ekonomicznego niszczenia Chazarów.

Chazarowie silnie wspierali Stany Zjednoczone, co dodatkowo wzmocniło do nich niechęć talibów. Teraz, pozbawieni swojego jedynego sojusznika, mogą liczyć tylko na wsparcie ze strony Iranu, który często oficjalnie deklarował się jako obrońca wszystkich szyitów. Tymczasem jedynym namacalnym dowodem zaangażowania Iranu w los Chazarów jest przyjmowanie tysięcy uchodźców oraz pomoc przy organizowaniu przez nich zbrojnej milicji, która zresztą była wykorzystywana do walki z ortodoksyjnymi sunnitami na obszarze Iraku i Syrii w ramach Brygady Fatymidów. Część z nich jest obecnie w Afganistanie, gotowych do podjęcia walki z talibami w obronie swojej wiary i rodzin, ale Iran unika bezpośredniego angażowania się we wspieranie takich działań. Teheran nie chce kolejnego starcia z szyickimi ekstremistami, które mogłoby doprowadzić praktycznie do wojny z Kabulem. Taka sytuacja miała już miejsce w 1998 r., gdy talibowie zamordowali w Mazar-e-Szarif 11 irańskich dyplomatów, co przełożyło się na wsparcie przez Iran koalicji antyterrorystycznej w 2001 roku. Gdy jednak drogi USA i Iranu się rozeszły, Teheran zaczął wspierać talibów, dostarczając im broń, a nawet pozwalając schronić się na swoim terytorium. Obecne relacje między obu stronami są więc relatywnie dobre i rząd irański nie chce ich psuć zaangażowaniem w wewnętrzny konflikt zbrojny. Z drugiej strony nie może pozostawić szyitów bez pomocy, ale podejmowane działania ograniczą się prawie na pewno wyłącznie do kroków dyplomatycznych. Jeśli jednak prześladowania będą eskalować, to zdesperowani Chazarowie mogą aktywować zaprawioną w wieloletnich walkach Brygadę Fatymidów bez oglądania się na Teheran, a wówczas irańskie władze będą zmuszone do jednoznacznego opowiedzenia się po jednej ze stron.

Przyczajona Rosja

Wycofanie Amerykanów z Afganistanu stworzyło próżnię w regionalnym systemie bezpieczeństwa, którą Rosja stara się wypełnić, wzmacniając swoją pozycję wobec Chin i jednocześnie wiarygodność jako gwaranta stabilności w Azji Centralnej. Tradycyjnie, Rosja działa widowiskowo, czyli poprzez demonstrację swoich możliwości militarnych. Takie działania wydają się dość skutecznie zjednywać przywódcę Tadżykistanu, ale Kreml liczy na uznanie swojej roli gwaranta bezpieczeństwa przez wszystkie państwa Azji Centralnej. Temu celowi miała służyć mobilizacja pod koniec sierpnia azjatyckich członków Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ). Już w lipcu minister SZ S. Ławrow zapowiedział wsparcie militarne dla Tadżykistanu, do czego zobowiązani są wszyscy członkowie organizacji na wypadek zagrożenia jednego z nich. W ramach pogłębiania współpracy i koordynacji na szczeblu państw, w dniach 7-9 września odbyły się ćwiczenia wojskowe „Granica”, w których oprócz sił rosyjskich, wzięli udział żołnierze z Tadżykistanu i Kirgistanu. Rzecznik OUBZ, Władimir Zajnetdinow, oświadczył, że takie ćwiczenia przy granicy z Afganistanem planowane są cyklicznie w kolejnych miesiącach. Kolejne ćwiczenia antyterrorystyczne odbyły się 23 października w Tadżykistanie, w pobliżu granicy z Afganistanem. Ich celem była koordynacja działań OUBZ w celu powstrzymania symulowanego wtargnięcia wrogiej kolumny pojazdów w głąb republiki. W akcji uczestniczyło 4 tysiące żołnierzy tadżyckich i rosyjskich oraz 500 pojazdów pancernych. Na czele sił OUBZ stał dowódca Rosyjskiego Centralnego Dystryktu Wojskowego gen. płk. Aleksandr Łapin. W dotychczasowych manewrach nie uczestniczył trzeci z azjatyckich członków OUBZ, czyli Kazachstan, natomiast warto dodać, że na sierpniowe manewry swój kontyngent wysłał Uzbekistan, który opuścił organizację w 2012 roku.

Rosja starannie dba o to, aby proces wsparcia militarnego był scedowany na OUBZ, unikając jednocześnie jednoznacznej interpretacji, że to właśnie Moskwa ma być wyłącznym gwarantem bezpieczeństwa regionalnego. W tym kontekście otwarta pozostaje kwestia czy organizacja jest w stanie działać jako jedność, angażując w proces pokojowy wszystkich jej członków, skoro nawet żywotnie zainteresowany stabilnością regionu Kazachstan nie uczestniczył w ćwiczeniach wojskowych OUBZ. Tym bardziej nie należy oczekiwać udziału kontyngentów z Białorusi czy Armenii. Wydaje się, że niezależnie od wysiłków Kremla, aby zamaskować rosyjskie ambicje i rozmyć odpowiedzialność za działania na całą organizację, to w istocie stanowi ona raczej zbiór bilateralnych relacji Kremla z poszczególnymi państwami członkowskimi niż militarny monolit.

O ile Moskwa wydaje się pogodzona z koniecznością „podziału łupów” z Chinami, czyli potencjalnym przejęciem praw do afgańskich surowców przez firmy z Państwa Środka, o tyle nie akceptuje rosnącego znaczenia Pakistanu w regionalnej układance. Kreml, który od dziesięcioleci wspiera Indie, stał zarazem w opozycji wobec Islamabadu, który w ubiegłym wieku stanowił przyczółkiem amerykańskich wpływów.

W 21. wieku sytuacja diametralnie się zmieniła, Amerykanów już nie ma i nastąpiło niepokojąco silne dla Rosji zbliżenie Pakistanu z Chinami. Istotny wpływ Islamabadu na talibów i zarazem powiązania gospodarcze, a także coraz wyraźniejsze militarne z Pekinem jest istotnym zagrożeniem dla budowanego przez Kreml wizerunku „regionalnego żandarma”. W tej sytuacji opozycyjna wobec talibów postawa Tadżykistanu, najsilniej powiązanej z Rosją republiki centralnoazjatyckiej, jest dla polityki prezydenta Putina bardzo korzystna. W tym kontekście wspomniana wcześniej reprymenda ministra Zajcewa wobec rządu w Duszanbe, współgrająca z wypowiedzią premiera Pakistanu, wydaje się być tylko grą pozorów. Wydaje się więc, że Rosja niekoniecznie oczekuje złagodzenia stanowiska E. Rahmona wobec Kabulu, co mogłaby osiągnąć bez większych problemów, mając do dyspozycji szeroki arsenał nacisków politycznych, ekonomicznych i militarnych.

Dostrzegalnym problemem rosyjskiej polityki jest ambiwalencja w interpretacji sytuacji w Afganistanie. Z jednej strony Moskwa wciąż podkreśla zagrożenie ze strony talibów, aby wywierać presję na republiki w kwestii uznania jej za gwaranta bezpieczeństwa. Z drugiej strony, wobec państw zachodnich postawa Kremla jest zupełnie inna: Rosja przekonuje, że należy rozmawiać z talibami, bowiem są jedyną siłą zdolną do przywrócenia porządku w kraju i nie stanowią zagrożenia dla sąsiadów.

Prawdziwym niebezpieczeństwem zdaniem Moskwy są natomiast ugrupowania skrajnych islamistów, którzy są też wrogami talibów, więc tym bardziej wskazane jest jak najszybsze zawarcie porozumienia z nowymi władzami w Kabulu.

Ta niejednoznaczność w postawie Rosji, wynikająca z dążenia do realizacji różnych celów zależnie od wektora polityki, wpływa na ograniczenie zaufania do niej ze strony republik Azji Centralnej. W tym kontekście zdecydowanie bardziej stabilna była postawa Amerykanów, ale też i sytuacja w regionie była mniej skomplikowana. Rosja z jednej strony stara się zająć centralna pozycję w regionie, z drugiej wykreować na kluczowego przedstawiciela regionalnych interesów w kontaktach z Zachodem. Trzeba też zwrócić uwagę, że percepcja talibów przez Rosjan uległa znaczącej zmianie odkąd przejęli oni władzę w Kabulu. Przede wszystkim przejawia się to w pomijaniu w oficjalnych wypowiedziach rosyjskich radykalizmu w poglądach i postępowaniu talibów i przekierowaniu tej kwestii na problem bojówek kalifatu (państwa islamskiego).

Choć Kreml stawia na talibów, to nie oznacza automatycznej akceptacji ich władzy. Decyzja prezydenta Putina jest uzależniona od faktycznej zdolności nowych władz do zwalczania skrajnych islamistów, przywrócenia stabilności w kraju, ale też rozwiązania kwestii uchodźców i skutków klęski żywnościowej.

Pierwsze rozmowy z talibami Rosja prowadziła już w sierpniu, jeszcze przed opanowaniem przez nich Kabulu. Odbyły się one w Doha w Katarze, a uczestniczyli w nich również przedstawiciele ONZ i UE oraz rządów USA, Pakistanu, Chin, Uzbekistanu i Turkmenistanu. Głównym tematem rozmów była oczywiście sytuacja w Afganistanie i stanowisko talibów wobec rządu koalicyjnego oraz kwestie zapewnienia bezpieczeństwa granic i handlu w regionie. Należy tu dodać, że kontakty rosyjsko-talibskie mają relatywnie długą historię, bowiem sięgają roku 2014. Od 2018 r. Moskwa wielokrotnie starała się przyjąć rolę pośrednika w rozmowach między prezydentem Ghanim a przedstawicielami talibów, ale wspierany przez Amerykanów rząd afgański przyjął sztywną negatywną postawę wobec tych propozycji. Dzięki wypracowaniu dobrych relacji z talibami, Rosjanie bez problemu uzyskali w lipcu zapewnienie, że po przejęciu władzy nie podejmą oni żadnych działań wymierzonych w Azję Centralną i nie dopuszczą do rozprzestrzeniania się skrajnych ideologii islamskich, podejmując zarazem zdecydowane akcje militarne wobec głoszących je ugrupowań. Od tamtej pory, pomimo militarnych demonstracji, Rosja nie podjęła żadnych działań, które mogłyby zostać uznane przez nowy rząd w Kabulu za mieszanie się w wewnętrzne sprawy kraju. Kreml nie angażuje się też w działania opozycyjnych wobec talibów bojowników w Dolinie Pandższiru, choć zarazem nie nakłania Tadżykistanu do zaprzestania wspierania tych ugrupowań.

Nowe rozdanie Pekinu

Podobnie, jak w przypadku Rosji, Chiny zapewne chcą wykorzystać wycofanie USA dla wzmocnienia swojej pozycji w regionie, ale też przejąć gospodarczą kontrolę nad „dziewiczymi”  zasobami naturalnymi Afganistanu. Dotychczasowa polityka Pekinu sprowadzała się w zasadzie wyłącznie do ekspansji gospodarczej i stopniowego uzależniania państw regionu od swoich kredytów i inwestycji.

W ostatnich kilku latach można jednak obserwować stopniowe włączanie Chin w sferę militarną poza swoim terytorium. Na razie są to działania na małą skalę, ukierunkowane na wzmocnienie stabilności granic sąsiadów, np. poprzez finansowanie budowy sieci posterunków na granicy tadżycko-afgańskiej, a także uruchomienie pierwszej zagraniczną bazy wojskowej Tadżykistanie ok. 130 km od Murgobu (oficjalnie Pekin zaprzecza jej istnieniu). Warto też wspomnieć, że 27 października prezydent Rahmon wydał pozytywną decyzję w sprawie budowy i wyposażenia przez Chiny posterunku policyjnego dla jednostki szybkiego reagowania w Wachon, niedaleko od Korytarza Wachańskiego, którego wąski pas należący do Afganistanu oddziela Tadżykistan od Pakistanu. Aby nie budzić niepotrzebnych emocji w Moskwie, obie strony od razu zastrzegły, że będą w nim stacjonować tylko siły tadżyckie (tzw. SOBR). Nieoficjalnie mówi się jednak, że Duszanbe jest gotowe przekazać ten posterunek pod kontrolę sił chińskich, w zamian za oczekiwane dalsze wzmacnianie potencjału obronnego republiki.

Udział Państwa Środka w podnoszeniu poziomu bezpieczeństwa w republice nie ogranicza się jednak tylko do budowy posterunków przygranicznych i policyjnych, ale obejmuje również wspólne ćwiczenia, szkolenia czy wymianę danych wywiadowczych. Dodatkowo, Państwo Środka coraz śmielej poczyna sobie na regionalnym rynku broni, stając się konkurentem dla Rosji.

Nie jest przesądzone, że w przypadku pojawienia się faktycznego zagrożenia ze strony talibów czy innych sił zbrojnych, Chiny wstrzymają się od udzielenia wsparcia wojskowego, jak to czyniły do tej pory. Kreml zapewnia o niezwiększaniu kontyngentu na obszarze Azji Centralnej, a także trzeba pamiętać o braku zdecydowanych działań Moskwy wobec talibów w 1999 r. oraz długiego czasu wymaganego do ewentualnej relokacji sił z Rosji.

W tych warunkach gotowość chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (PLA) do udzielenia natychmiastowego wsparcia wydaje się ważnym elementem wzmacniania regionalnego bezpieczeństwa i pozycji Państwa Środka. Trzeba też pamiętać, że wsparcie republik w ewentualnej walce z islamskimi radykałami jest dla Chin równoznaczne z odsunięciem zagrożenia od własnych granic, co nie jest bez znaczenia w świetle bezwzględnej polityki wobec muzułmańskich Ujgurów w przygranicznej prowincji Sinciang.

Jednocześnie to postępowanie władz chińskich wobec wyznającej islam mniejszości jest zarazem barierą dla potencjalnej chińskiej interwencji militarnej, bowiem wystąpienie PLA przeciwko jakimkolwiek siłom islamskim poza granicami, mogłoby skutkować ogłoszeniem dżihadu wymierzonego w Państwo Środka, jak miało to miejsce w przypadku USA. A to z pewnością oznaczałoby m.in. utratę gospodarczych powiązań z Afganistanem i narażenie regionalnych inwestycji na ataki terrorystyczne.

Potwierdzeniem aktywizacji chińskiej na polu militarnym poza granicami kraju jest organizacja w sierpniu bilateralnych manewrów z udziałem wojsk rosyjskich na zachodzie Państwa Środka. Ćwiczenia Zachód/Współpraca 2021, w której wzięło udział 10 tys. żołnierzy, odbyły się już po raz czwarty. Tym razem głównym zadaniem była koordynacja działań w obliczu zagrożenia Azji Centralnej i załamania sytuacji w Afganistanie.

Trzeba jednak zwrócić uwagę, że pierwszoplanowym celem Chin pozostaje zabezpieczenie własnej granicy przed potencjalnym wpływem skrajnej ideologii islamskiej, niż faktyczne bezpieczeństwo Azji Centralnej czy nawet wsparcie procesu stabilizacyjnego w Afganistanie w oparciu o siły względnie umiarkowane, czego gwarantem obiecują być talibowie.

Chiny mają się czego obawiać w związku z dojściem talibów do władzy, bowiem to zaktywizowało bojowników skrajnych ugrupowań. Przykładem takiego zagrożenia są ataki terrorystyczne Armii Wyzwolenia Balochistanu na chińskie transporty i inwestycje na terenie Pakistanu, w tym największy zamach w Gwadarze w dniu 20 sierpnia. Te zaostrzające się antychińskie działania stawiają pod znakiem zapytania przyszłość morskiej części Inicjatywy Pasa i Szlaku, której port w Gwadarze jest jednym z istotnych elementów. Ryzyko rozprzestrzeniania się agresji wobec chińskich inwestycji może też skutecznie ostudzić plany Państwa Środka ewentualnego włączenia Afganistanu do tego gigantycznego projektu gospodarczego. Dopóki ataki mają miejsce w Pakistanie czy Afganistanie, Chiny są praktycznie pozbawione jakichkolwiek możliwości bezpośredniej projekcji siły i muszą działać pośrednio, wzmacniając republiki Azji Centralnej i powoli budując swoją obecność militarną w regionie.

Talibowie ze swojej strony wykazują daleko idącą przychylności wobec Pekinu, czego potwierdzeniem jest choćby usunięcie ujgurskiej milicji z pogranicza afgańsko-chińskiego. Ten wyraźny sygnał dążeń Kabulu do uzyskania chińskiej akceptacji dla nowego rządu i zarazem potwierdzenia obietnic o gwarancji bezpieczeństwa granic.

Takie postępowanie nie jest zaskakujące, zważywszy, że to właśnie Państwo Środka może wzmocnić swoje karty w czasie trwającego rozdania w regionalnym systemie bezpieczeństwa. W wariancie optymistycznym dla Pekinu będzie również głównym ośrodkiem wsparcia rozwoju gospodarczego Afganistanu. Oficjalne uznanie rządu talibów przez Pekin byłoby ich największym osiągnięciem, które zapewne zapoczątkowałby falę podobnych działań ze strony Rosji i innych państw regionu. Z drugiej strony, podtrzymywanie, czy tym bardziej eskalacja niepokoju Chin w odniesieniu do zagrożenia dla Sinciangu mogłoby stanowić przeszkodę blokującą proces nawiązywania oficjalnych relacji z państwami uzależnionymi od Pekinu, które uznając talibów stawiałyby się w opozycji do chińskiej polityki wobec Afganistanu.

Stany Zjednoczone „za burtą” regionalnej polityki

Szybkie i zaskakujące dla większości państw zakończenie przez USA interwencji w Afganistanie spowodowało nie tylko załamanie dotychczasowego systemu bezpieczeństwa w regionie, ale również pozbawiło Amerykanów bazy do prowadzenia polityki na znacznym obszarze Azji. Wycofanie US Army bez zabezpieczenia przynajmniej tymczasowych przyczółków wpływów politycznych w Azji Centralnej wydaje się być nieprzemyślanym posunięciem Waszyngtonu. Zdają się to potwierdzać intensywne i nieco chaotyczne ruchy dyplomacji amerykańskiej w nakłanianiu Tadżykistanu, Uzbekistanu, a nawet Turkmenistanu do zgody na założenie baz dla sił USA.

W tej grze sprawa Afganistanu ma znaczenie drugorzędne, bowiem pierwszoplanowym jest zagrożenie dla światowej hegemonii Stanów Zjednoczonych ze strony Chin. Wojna handlowa z Państwem Środka zaczyna się przenosić na Azję Centralną. Republiki tego regionu są w coraz większym stopniu gospodarczo uzależnione od Chin, które gwarantują środki na inwestycje w ramach Inicjatywy Pasa i Szlaku (BRI). Realizacja chińskich zamierzeń napotyka na coraz większe trudności na skutek pandemii, rosnącego niepokoju władz zadłużonych republik, a także wzrostu społecznych antychińskich nastrojów. Waszyngton wykorzystał więc tę sytuację do nagłaśniania konkurencyjnego planu finansowego wsparcia rozwoju Azji Centralnej, a przy okazji zagwarantowania bezpieczeństwa rozwoju państw regionu.

Taki kierunek politycznego zaangażowania Waszyngtonu jest oczywiście wyzwaniem rzuconym Rosji i Chinom. Póki co, nie przynosi on widocznych rezultatów i pomimo upływu kolejnych miesięcy szanse Amerykanów na bazę wojskową są wciąż mało realne. Świadczy to o silnej pozycji Rosji w regionie, jak również uzależnieniu gospodarczym republik od Chin, które systematycznie się pogłębia. Przykładem może być spłacanie chińskich kredytów, kolejnymi pożyczkami, jak w przypadku Kirgistanu. Trzeba jednak pamiętać, że plan Waszyngtonu jest długookresowy, więc efekty podejmowanych inicjatyw będzie można wstępnie ocenić po ustabilizowaniu sytuacji w regionie.

Spośród wszystkich republik, najbliższe relacje z Amerykanami zdaje się mieć Uzbekistan, który entuzjastycznie wspiera inicjatywę Azja Centralna-Azja Południowa: związki regionalne. Wyzwania i możliwości, nie ukrywając oczekiwania pomocy Waszyngtonu przy jej realizacji. Relacje amerykańsko-uzbeckie znacznie poprawiły się od czasu przejęcia władzy przez Sz. Mirzijojewa. W 2020 r. ustanowiono Dialog o strategicznym partnerstwie, którego celem jest wypracowanie długookresowych relacji gospodarczych oraz w zakresie stabilności i bezpieczeństwa. Administracja amerykańska bardzo więc liczy na dalsze pogłębianie realizacji swoich celów w ramach Dialogu, w tym uzyskanie zgody na budowę stałej bazy sił USA, na początek bazy czasowej dla ochrony uchodźców i wzmocnienia bezpieczeństwa regionalnego do czasu ustabilizowania sytuacji w Afganistanie. Póki co, uzbecki minister SZ Abdulaziz Kamiłow konsekwentnie zaprzecza, aby ta kwestia była w ogóle rozważana. Nie oznacza to jednak, że Taszkent odmówi Amerykanom terenu pod budowę instalacji militarnych dla potrzeb kontrataku antyterrorystycznego (tzw. działania spoza linii horyzontu).

Zdecydowanie negatywna wobec planów amerykańskich jest postawa prezydenta Kirgistanu S. Żaparowa, który na konferencji prasowej 23 października określił je jako próbę wmanewrowania jego państwa w zabawę w „kotka i myszkę” między Rosją a USA. Dodatkowo, przywódca stanowczo stwierdził, że na terytorium republiki „jest już jedna baza [obcych] wojsk i to wystarczy”. W sferze permanentnego zainteresowania Waszyngtonu pozostaje też Tadżykistan, pomimo silnej reprezentacji rosyjskiej w tej republice. 1 września amerykańska ambasada w Duszanbe ogłosiła plany budowy posterunku na styku granic Tadżykistanu, Uzbekistanu i Afganistanu. Projekt jednak wstępnie zakłada rozpoczęcie prac dopiero na 2022 rok i nie jest to nowa inwestycja, bowiem ma zastąpić starą infrastrukturę w Szartuzie, w której już przebywają Amerykanie. Waszyngton ma jednak nadzieję na rozbudowę posterunku, aby rozmieścić tam większą liczbę żołnierzy. Władze tadżyckie na razie nie odniosły się w żaden sposób do tego projektu. Warto też wspomnieć, że we wrześniu odbyło się spotkanie ministrów SZ Stanów Zjednoczonych i 5 republik centralnoazjatyckich w ramach grupy C5+1. Głównym tematem przewodnim była oczywiście sprawa zdestabilizowanego Afganistanu i jego potencjalnego wpływu na sytuację w regionie. Amerykanie przedstawili na nim gotowość do bezpośredniego wsparcia procesu stabilizacyjnego, ale nie uzgodniono jaką formułę taka pomoc miałaby przyjąć.

Zdecydowanym przeciwnikiem ponownego pojawienia się sił zbrojnych USA w regionie jest oczywiście Rosja. Jednoznaczną postawę Kremla w tej kwestii wyraził szef rosyjskiego MSZ S. Ławrow, podkreślając, że obecność Amerykanów oznacza wzrost zagrożenia destabilizacją regionu i atakami ze strony skrajnych ugrupowań islamskich. Minister odrzucił też amerykańską propozycję umożliwienia uciekinierom z Afganistanu swobodnego osiedlania na obszarze Azji Centralnej, uznając taki ruch za niebezpieczny dla procesu stabilizacyjnego i wystawiający republiki na potencjalne zagrożenie terrorystyczne.

Otwartą kwestią pozostaje, czy obawy Moskwy podzielają republiki centralnoazjatyckie. Faktem jest bowiem, że 20-letni okres amerykańskiej interwencji w Afganistanie oznaczał dla nich spokój i bezpieczeństwo na granicach i możliwość skupienia sił i środków na rozwoju gospodarczym oraz integracji. Teraz, wobec dojścia talibów do władzy, aktywizacji skrajnych ugrupowań islamskich i braku buforu bezpieczeństwa, jaki dawały siły USA, Azję Centralna ogarnął niepokój. Co prawda Rosja stara się wykazać, że dysponuje wystarczającym potencjałem militarnym, by zastąpić Amerykanów, ale w pamięci przywódców republik zapewne żywa jest sytuacja z 1999 r., gdy ofensywa talibów zagrażała ich granicom, a Moskwa nie bardzo kwapiła się ze wsparciem. Dopiero interwencja amerykańska w 2001 r. szybko odsunęła widmo najazdu ortodoksyjnych sił islamskich na ich terytorium.

„Wojna zastępcza” Pakistanu z Indiami

Pakistan i Indie, choć są członkami Szanghajskiej Organizacji Współpracy, pozostają w stanie pełzającego konfliktu, który co jakiś czas przeradza się w starcia przygraniczne w spornym rejonie Kaszmiru. Wraz z zakończeniem amerykańskiej interwencji, konflikt ten zyskał nowy wymiar, bowiem jak już wspomniano Islamabad od wielu lat wspiera talibów, natomiast New Delhi stoi w opozycji wobec islamskich radykałów.

Postawa obu państw wobec kwestii afgańskiej nie uległa zmianie, pomimo że sytuacja w tym kraju zmieniła się radykalnie. Można też podejrzewać, że rząd indyjski obawia się podjąć jakiekolwiek kroki w kierunku porozumienia z talibami, aby nie zostało to odczytane przez Pakistan jako słabość Indii. Otwartą kwestią jest więc to, czy Afganistan stanie się terytorium „wojny zastępczej” (proxy war) między tymi krajami.

Trzeba tu zaznaczyć, że Pakistan nie podporządkuje się żadnym naciskom zewnętrznym (Chin, Rosji, USA) w kwestii ograniczenia swoich wpływów w Afganistanie, który w doktrynie militarnej Islamabadu jest ostatnim bastionem oporu przeciwko Indiom, na wypadek ich najazdu i pokonania armii pakistańskiej.

Wbrew oczekiwaniom Indii (i innych państw), nowy rząd w Kabulu nie został sformowany z udziałem różnych środowisk politycznych i mniejszości etnicznych. Samodzielna władza talibów jest jak najbardziej pożądana z punktu widzenia Pakistanu. Indie przyjęły pozycję wyczekującą.

Zmiana polityki Indii wobec talibów spotkałaby się zapewne z przychylnością Waszyngtonu, który nakłaniał już New Delhi do większego zaangażowania w proces pokojowy w Afganistanie. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Indie cały czas wspierają siły opozycyjne wobec talibów (wcześniej, od 2001 r. Sojusz Północny) i zwrot w ich polityce wobec Kabulu oznaczałby konieczność porzucenia dotychczasowych sojuszników. Obecnie jest to mało prawdopodobne, ale wraz z wygasaniem walk i rozbiciem przez siły talibaskieopozycyjnych ugrupowań, Indie zyskają nową podstawę do takiego zwrotu. Innym scenariuszem jest wzmocnienie wsparcia opozycji antytalibańskiej, co prowadziłoby do ponownej eskalacji wojny domowej w kraju i wobec dystansowania się od tego rozwiązania innych państw, postawiłoby New Delhi w niezręcznej sytuacji państwa „grającego na konflikt”. A to z pewnością wzmocniłoby pozycję Pakistanu.

Pakistan ma jeszcze jedną istotną przewagę nad Indiami – jest krajem sąsiadującym z Afganistanem, a przez to będącym w sferze zainteresowania Stanów Zjednoczonych. O ile bowiem Waszyngton stara się rozgrywać indyjskie niepokoje wobec rosnącej potęgi Pekinu na swoją korzyść, o tyle w przypadku Afganistanu Pakistan jest im zdecydowanie bardziej potrzebny. Chodzi tu przede wszystkim o możliwość ustanowienia bazy na terytorium tego państwa dla potrzeb wywiadowczych, zwłaszcza że dotychczasowe wysiłki Amerykanów uzyskania takiej zgody od którejś z republik Azji Centralnej skończyły się fiaskiem.

Pakistan pozostaje poza wpływami Rosji i choć jest mocno związany z Chinami, to ma wysoką zdolność do prowadzenia w tej kwestii polityki niezależnej od Pekinu. Nie jest wykluczone, że Islamabad przychyli się do prośby USA, skoro jak w maju informował w Senacie David F. Helvey, asystent Sekretarza Obrony ds. Indopacyfiku, Islamabad udostępnił Amerykanom swoją przestrzeń powietrzną dla operacji w Afganistanie. Jednak w oficjalnym komunikacie rzecznik pakistańskiego MSZ określił wypowiedź amerykańskiego polityka jako „bezpodstawną i nieodpowiedzialną spekulację”, potwierdzając jedynie obowiązywanie zawartego w 2001 r. ramowego projektu współpracy w ramach powietrznych i lądowych linii komunikacyjnych. Pomimo braku oficjalnych informacji o prowadzeniu rozmów w sprawie bazy dla Amerykanów, nieoficjalnie mówi się, że są one w toku. Potwierdzeniem otwartości Pakistanu na propozycję Waszyngtonu miały być przeprowadzone pod koniec sierpnia ataki dronów na terytorium zajęte przez siły kalifatu chorasańskiego, odpowiedzialnego za atak na lotnisko w Kabulu, w którym zginęli amerykańscy żołnierze. Drony miały wystartować z bazy bliskowschodniej i dotrzeć do Afganistanu korytarzem powietrznym udostępnionym przez Pakistan, choć władze w Islamabadzie milczą w tej sprawie.

Z punktu widzenia interesów pakistańskich, włączenie USA do walki przeciwko grupom terrorystycznym sprzeciwiającym się talibom jest jak najbardziej korzystne. Oczywiście, nie oznacza to, że Islamabad automatycznie wyrazi zgodę na amerykańską bazę na swoim terytorium. Przede wszystkim naturalne są obawy Pakistanu o faktyczny zakres wykorzystania takiego obiektu przez Waszyngton, czyli ograniczenia działań wyłącznie do tych wymierzonych w siły ekstremistów islamskich.

To oznacza, że Pakistańczycy stawiają zapewne szereg ograniczeń, w ramach których taka baza miałaby funkcjonować. Osobną kwestią jest stanowisko talibów, którzy w czerwcu ostrzegali sąsiednie państwa przed udostępnianiem Amerykanom ich terytorium. Jeśli więc podtrzymają swoje stanowisko to Pakistan stanie przed poważnym dylematem czy korzyści oferowane przez Waszyngton zrównoważą ewentualne pogorszenie relacji z Kabulem. Jednocześnie trzeba też wziąć pod uwagę, że talibowie mogą złagodzić swoje stanowisko wobec amerykańskich planów, jeśli uznaliby za przydatne wsparcie USA w walce z opozycyjnymi ugrupowaniami. Nie jest to wcale taki nierealny scenariusz, bowiem wspomniane ataki dronów nie spotkały się z żadną reakcją talibów.

Podsumowanie

Pomimo upływu kolejnych tygodni od momentu przejęcia władzy przez talibów, wciąż niejasna jest sytuacja uznania ich rządu przez sąsiadów, a także Rosję i oczywiście państwa Zachodu. Polityczna rozgrywka Chin i Rosji o dominację w regionie zeszła chwilowo na dalszy plan, na pierwszym bowiem pojawiła się konieczność zablokowania amerykańskich prób uzyskania przyczółku. Ani Rosja, która artykułuje to dobitnie i jednoznacznie, ani Chiny, nie chcą ponownego włączenia się USA w sprawy regionu.

Oba mocarstwa dzielą wspólną ogólną wizję tzw. Wielkiej Azji Centralnej (Azji Centralnej i Afganistanu), w którym talibowie pozostają u władzy, stopniowo eliminując skrajne bojówki i budując stabilność państwa oraz zapewniając jednocześnie bezpieczeństwo granic sąsiadów. W tym scenariuszu głównym udziałowcem regionalnego systemu bezpieczeństwa byłaby OUBZ, czyli de facto Rosja, natomiast Państwu Środka przypadłaby w udziale rola inicjatora rozwoju gospodarczego Afganistanu i oczywiście przejęcie większości praw do eksploatacji zasobów naturalnych. Urzeczywistnienie tej wizji jest całkiem realne, o ile Rosja nie poczuje się zagrożona ze strony rosnących wpływów Pekinu w sferze militarnej w regionie, czego zwiastunem jest coraz głębsza współpraca i chińskie inwestycje w infrastrukturę militarną w Tadżykistanie.

W tle kształtowania nowego wymiaru relacji chińsko-rosyjskich tli się potencjalne zaostrzenie konfliktu między Pakistanem a Indiami, członków SOW. Brak jest też konkretnych działań ze strony pozostałych państw członkowskich tej organizacji, ukierunkowanych na rozwiązanie, a przynajmniej zamrożenie konfliktu. Pakistan, odgrywający kluczową rolę w podtrzymywaniu władzy talibów, którym dawał schronienie i udzielał wsparcia przez wiele lat po 2001 r., ściśle współpracuje z Pekinem w kwestii afgańskiej i może wykorzystać swoją mocną pozycję w Kabulu do wywierania nacisków na Chiny. Tym bardziej Islamabad jest zainteresowany zablokowaniem indyjskich prób zwiększenia roli w procesie stabilizacji, bowiem to osłabiłoby jego pozycję, którą i tak musi już dzielić z Chinami. W konsekwencji, Afganistan może stać się teatrem „wojny zastępczej” między obu skłóconymi mocarstwami, w której każda ze stron będzie podważała zasadność działań drugiej.

Trudno nie odnieść wrażenia, że sprawa stabilnego Afganistanu jakkolwiek jest ważna dla wszystkich wspomnianych państw, nie jest zarazem najistotniejsza. Dopóki władza talibów nie jest uznana przez którekolwiek z państw regionu i mocarstw światowych, dopóty możliwe jest realizowanie przez wspomniane państwa różnych scenariuszy wzmocnienia swojej roli i ograniczenie wpływów konkurenta. Niestabilny Afganistan, w którym działają terrorystyczne organizacje islamistyczne stanowi zagrożenie dla chińskiego Sinciangu i blokuje chińską ekspansję gospodarczą, a jednocześnie wzmacnia rolę Rosji w regionie. Pekin zapewne to dostrzega i stąd wspomniane pierwsze ruchy w kierunku włączenia w system bezpieczeństwa w regionie, uzasadniane koniecznością zabezpieczenia realizacji i funkcjonowania BRI.

Zupełnie inaczej wygląda ta sytuacja z punktu widzenia interesów republik centralnoazjatyckich, dla których najważniejszą kwestia jest gwarancja zablokowania rozprzestrzeniania na swoich terytoriach skrajnych ideologii islamskich wraz z niosącymi je terrorystycznymi bojówkami. Talibowie zobowiązali się do eliminacji tego zagrożenia i zabezpieczenia granic, ale trudno oszacować, na ile realne jest ich wypełnienie. Podstawowym problemem Azji Centralnej był brak jedności w wizji i postawach wobec nowego rządu w Kabulu. Stopniowo jednak taka jedność zaczyna powstawać, czego dowodem są dążenia do osiągnięcia wspólnych stanowisk w kwestii afgańskiej przez Uzbekistan i Turkmenistan oraz Kazachstan i Kirgistan. Można oczekiwać, że w niedalekiej przyszłości te cztery republiki, z których dwie pierwsze graniczą z Afganistanem, wypracują wspólną platformę porozumienia z Kabulem.

Problemem pozostaje Tadżykistan, którego przywódca E. Rahmon nie jest zainteresowany w osiągnięciu porozumienia z talibami. Nie wynika to jednak z uparcie głoszonego przez niego rzeczywistego zagrożenia ze strony tego ugrupowania, ale z potrzeby wzmacniania swojej władzy i pozyskiwania wsparcia finansowego dla rozwijania sił bezpieczeństwa. Specyfika autorytarnej władzy E. Rahmona opiera się na permanentnym podtrzymywaniu wizji islamskich zagrożeń, nawet jeśli w istocie one nie istnieją i kreowaniu swojej roli jako przywódcy stojącego na pierwszej linii frontu. Jeśli jednak pozostałe republiki oficjalnie uznają władzę talibów i nawiążą ścisłe relacje polityczno-gospodarcze z Kabulem, podobnie postąpi Pekin, Moskwa i Islamabad, to Duszanbe stanie przed koniecznością złagodzenia swojej retoryki wobec Afganistanu, aby uniknąć regionalnej izolacji.

Nie ulega kwestii, że po opuszczeniu Afganistanu przez Amerykanów ten region zmienił się i dalej będzie się zmieniał na płaszczyźnie politycznej, bezpieczeństwa i gospodarczej. Proces uznawania rządu talibów wchodzi w zasadzie w finalna fazę, a to będzie oznaczało prawdopodobnie przystąpienie państw regionu i azjatyckich mocarstw do wspierania procesu stabilizacji Afganistanu i gospodarczego rozwoju.

Od zakończenia II wojny światowej Waszyngton po raz pierwszy nie będzie miał bezpośredniego wpływu na procesu zachodzące w tej newralgicznej części Azji, a jego rolę podzielą między siebie Rosja i Chiny z Pakistanem, a być może również Iran. Amerykanie zapewne nie pogodzą się z utratą wpływów na tak znaczącym obszarze Azji, ale na militarną obecność w którymkolwiek z wymienionych państw, nie bardzo mogą liczyć.

Otwartą kwestią pozostaje faktyczna zdolność Moskwy do pełnienia roli gwaranta bezpieczeństwa, a przede wszystkim gotowość do przyjęcia odpowiedzialności za sytuację regionu. Niewiadomą jest również zdolność talibów do utrzymania pełnej kontroli nad państwem, co do tej pory nie udało się takim mocarstwom militarnym, jak Anglia, ZSRR i USA. Kolejnym trudnym do identyfikacji elementem tej układanki jest polityka Chin w sferze militarnej, bowiem nie wiadomo jak daleko Chiny są gotowe rozszerzać swoje wpływy w zakresie regionalnego bezpieczeństwa.

Jerzy Olędzki

Doktor nauk społecznych w zakresie nauk o polityce, pracę doktorską złożył na Wydziale Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, magister ekonomii i europeistyki, absolwent Wydziału Zarządzania Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi (obecnie Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna) i Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2011 r. specjalizuje się w zagadnieniach geopolitycznych Azji Centralnej i aspektach polityczno-ekonomicznej oraz militarnej współpracy regionalnej. Autor książki "Mocarstwo z panazjatyckiej mozaiki. Geneza i ewolucja Szanghajskiej Organizacji Współpracy".

czytaj więcej

Chińskie prace nad wojskowym wykorzystaniem sztucznej inteligencji

Intensywna modernizacja i chęć dorównania siłom zbrojnym Stanów Zjednoczonych sprawiły, że w Chinach rośnie zainteresowanie militarnym zastosowaniem futurystycznych technologii.

Szczyt think tanków 17+1 w Lublanie, czyli czy Polska ma strategię wobec Chin?

6. edycja szczytu think tanków dotycząca 17+1 odbyła się 4 września w słoweńskiej Ljubljanie. Została zorganizowana we współpracy Chińskiej Akademii Nauk Społecznych i IEDC Bled School of Management, który stawia sobie za cel kształtowanie kadry menedżerskiej z naciskiem na wymiar etyczny biznesu. W szczycie wzięli również udział Minister Edukacji i wicepremier Słowenii Jernej Pikalo oraz były prezydent kraju Danilo Turk.

Azjatech #85: Kolejny sukces Chin w budowie maszyn kwantowych

Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Kurs on-line: “Conflict Resolution and Democracy”

Instytut Adama zaprasza do udziału w nowym kursie poświęconym rozwiązywaniu konfliktów i wspomaganiu procesów demokratycznych z pomocą metody Betzavta. Zajęcia prowadzone będą za pośrednictwem platformy ZOOM.

Indonezja jako promotor demokracji – spójność wizerunku

Artykuł jest polskojęzyczną i skróconą wersją artykułu: Democracy in Indonesian Strategic Narratives. A New Framework of Coherence Analysis, Journal of Current Southeast Asian Affairs 2020, no. 2.

Styczniowa rebelia. Wydarzenia w Kazachstanie i reakcja na nie Rosji, Chin i państw Azji Centralnej

Po 30 latach od stworzenia państwowości, Kazachstan stał się areną wybuchu społecznych niepokojów, wewnętrznych starć, chaosu i politycznej destabilizacji. O ile jednak same społeczne protesty miały silne podłoże ekonomiczne i nie były dużym zaskoczeniem dla obserwatorów sytuacji w republice, o tyle już nagły wybuch przemocy - zwłaszcza atak na członków służb mundurowych, obiekty administracji publicznej, lotnisko i posterunki policji - zaskoczyły prawdopodobnie na równi władze państwa oraz ekspertów na świecie.

On conflict in the Middle East: Malik Dahlan’s Letter to President Isaac Herzog

This letter has been included into our Voices From Asia series, as we consider it a significant addition to the ongoing discussion surrounding the ongoing conflict in the Middle East.

Tydzień w Azji #206: Chinom grozi exodus miliarderów

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Azjatech #99: Japońska prywatna firma kosmiczna umieściła na orbicie satelitę sprzątającego

Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Azjatech #149: Chińczycy oskarżają amerykańską agencję o ataki cybernetyczne

Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Tydzień w Azji #87: Czego spodziewać się po nowym premierze Japonii?

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Tydzień w Azji #172: Rodzina Marcosów wraca do władzy. W tle chińskie sympatie

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Roman Husarski dla Tygodnika Powszechnego: „Zimna wojna w Azji Wschodniej”

W przeprowadzonej niedawno ankiecie dwóch gazet – japońskiej „Yomiuri Shimbun” i południowokoreańskiej „Hankook Ilbo” – aż 74 proc. japońskich respondentów stwierdziło, że nie ufa Korei Południowej. Był to najwyższy taki wynik od 1996 r. W Korei Południowej podobnie odpowiedziało 75 proc. ankietowanych.

Tydzień w Azji #96: W Azji dla Azji – o konsekwencjach nowej umowy handlowej

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Tydzień w Azji #83: Korea Południowa wychodzi na prostą po koronakryzysie

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Tydzień w Azji #147: Tadżykistan – nowy partner polskiego biznesu?

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Tydzień w Azji #77: Uzbecki sektor bankowy szuka międzynarodowego wsparcia

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Tydzień w Azji #81: Japonia podnosi wiek emerytalny. Będzie można pracować do 70 i dłużej

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Kirgistan. Od ułomnej demokracji do współczesnego chanatu?

Celem niniejszego opracowania jest przybliżenie wydarzeń, które zapoczątkowały rozruchy społeczne w 2020 r. i w konsekwencji wyniosły do władzy stosunkowo mało znanego polityka, jakim był wtedy Sadyra Żaparowa.

Tydzień w Azji: Nie ma za co zostać, nie ma jak wrócić – migranci w dobie pandemii w Azji

W poniższym przeglądzie zespół Instytutu Boyma analizuje zjawisko “migracji pandemicznej” oraz konsekwencje jej powstrzymania w wybranych regionach Azji.

Tydzień w Azji #158: Wojna na Ukrainie wepchnie Azję Środkową w mocniejsze objęcia Chin?

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Eskalacja napięć na linii USA – Korea Północna. Czy Półwysep Koreański może stać się teatrem działań zbrojnych?

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump w niedalekiej przeszłości oświadczył, że z jednej strony pozostaje on w pełnej gotowości do podjęcia działań mających na celu rozwiązanie trapiącego społeczność międzynarodową problemu Korei Północnej, nawet wówczas, gdyby niniejsze działanie musiało przybrać charakter jednostronny. Z drugiej zaś, podkreślił, iż osobiste spotkanie z Kim Dzong – Unem, przywódcą Korei Północnej i zwierzchnikiem armii tegoż państwa, stanowiłoby dla niego zaszczyt.

‘Nigdy więcej nie przegramy z Japonią’, czyli o konflikcie koreańsko – japońskim

Jadąc na rowerze w Jeonju, mijam plakaty z przekreśloną twarzą premiera Japonii. „No Abe” to slogan, który wybija rytm ostatnich miesięcy. Widać go w telewizji i gazetach. Słychać go na ulicy. W sklepach wywieszane są napisy „nie sprzedajemy japońskich produktów”. Im większy, tym lepszy. Konflikt z Japonią to nie tylko symboliczne prężenie muskułów, ale poważne ekonomiczne problemy. ­­Straty finansowe rosną po obu stronach, ale rząd Moon Jae-ina jest stanowczy. Zwłaszcza, że antyjaponizm mobilizuje naród w sposób, jaki nie widziano w Korei Południowej od protestów przeciwko Park Geyun-hee w 2017 roku.

Chińska aktywność na rynku wydobywczym w Nigerii

Jednym z ważniejszych źródeł ropy dla Państwa Środka w Afryce jest Nigeria, od lat znajdująca się w afrykańskiej czołówce państw eksportujących ten surowiec. Inwestycje prowadzone w Nigerii przez zagraniczne koncerny, niekoniecznie tylko chińskie, ale także brytyjskie i włoskie, są jednak w wielu przypadkach oceniane przez miejscowe organizacje pozarządowe jako kontrowersyjne.