Po 30 latach od stworzenia państwowości, Kazachstan stał się areną wybuchu społecznych niepokojów, wewnętrznych starć, chaosu i politycznej destabilizacji. O ile jednak same społeczne protesty miały silne podłoże ekonomiczne i nie były dużym zaskoczeniem dla obserwatorów sytuacji w republice, o tyle już nagły wybuch przemocy – zwłaszcza atak na członków służb mundurowych, obiekty administracji publicznej, lotnisko i posterunki policji – zaskoczyły prawdopodobnie na równi władze państwa oraz ekspertów na świecie. Nic bowiem nie wskazywało, że ta dynamicznie rozwijająca się gospodarczo republika, uznawana za regionalnego lidera przemian społeczno-ekonomicznych i będąca wzorcem stabilizacji, w kilka dni pogrąży się w największych rozruchach od upadku ZSRR.
Chiny i społeczne niezadowolenie
Kazachstan od wielu lat pozostawał zdecydowanym regionalnym liderem pod względem rozwoju ekonomicznego. Umiejętnie wykorzystywał przychody ze sprzedaży surowców naturalnych do dywersyfikacji gospodarki i absorbował ponad 70 proc. bezpośrednich inwestycji zagranicznych ulokowanych w Azji Centralnej. W rezultacie społeczeństwo kazachskie było uznawane w regionie za najzamożniejsze, młodzież za mającą względnie najlepsze perspektywy rozwoju, a sytuację gospodarczą za najbardziej stabilną i odporną na różne zawirowania globalne. Nawet pandemia i wynikające z niej lockdowny nie były dla Kazachów tak bolesne, jak dla innych nacji regionu, bowiem relatywnie wysoki poziom rezerw walutowych (w listopadzie 2021 wynosił ponad 33 mld USD) pozwolił na prowadzenie programów łagodzących ekonomiczne skutki ograniczeń.
Dynamiczny rozwój gospodarczy i stopniowe budowanie społeczeństwa obywatelskiego wydawały się być skutecznym remedium na problemy, z którymi borykają się sąsiednie kraje. W istocie jednak nie wszystkie działania władz spotykały się ze społeczną akceptacją. Jednym z tych kluczowych kwestii są chińskie inwestycje. Choć początkowo każde poszukujące dróg rozwoju państwo chętnie witało kapitał zza Wielkiego Muru, to z czasem okazywało się, że „ta róża ma kolce”. Przede wszystkim niechęć lokalnych społeczeństw budziło zatrudnianie przy realizacji inwestycji chińskiej kadry technicznej i zarządzającej, a także sprowadzanie robotników z Państwa Środka. Wraz ze wzrostem nasycenia społeczeństw Chińczykami, rosło też poczucie zagrożenia utratą pracy i niechęci do bogacących się przybyszów, co z kolei znalazło swoje odzwierciedlenie w pojawieniu się przejawów sinofobii. Coraz częściej też dochodziło do fizycznych ataków i antychińskich demonstracji, zwłaszcza w Kirgistanie. Podobne zjawisko można też zaobserwować w Kazachstanie, choć nie ma ono tak masowego charakteru jak w sąsiednim państwie (m.in. pobicie 3 chińskich górników w jednej z kopalni złota, napięcia między 500 chińskimi pracownikami i 450 kirgiskimi w zakładach petrochemicznych chińskiej firmy Zhongda).
Najpoważniejszy antychiński incydent miał miejsce w 2015 r. w kopalni miedzi Aktogoj. W wyniku starcia między 145 górnikami obu nacji rannych zostało 65 osób. Ten incydent stał się przyczynkiem do szybkiej degradacji relacji między Kazachami a Chińczykami na poziomie społecznym. W 2019 r. doszło do kolejnego incydentu – grupa Kazachów napadła na chińskich robotników budujących drogę, raniąc wielu z nich. Wzburzenie strony chińskiej spowodowała opieszałość śledztwa i ujęcie tylko 5 sprawców, których oskarżono jedynie o czyn chuligański, choć atak spełniał wszystkie znamiona napaści. Ostatecznie sprawcy otrzymali wyroki w zawieszeniu.
Czy inwestorzy mogą nabywać ziemię?
Kolejnym „kamyczkiem do ogródka” relacji chińsko-kazachskich stała się sprawa sprzedaży ziemi pod inwestycje. Dążąc do zachęcenia inwestorów do lokowania swoich biznesów w republice rząd zorganizował system specjalnych stref ekonomicznych i stref przemysłowych, w których inwestorom przyznawane są przywileje podatkowe i finansowe, a także obowiązują uproszczone przepisy dotyczące zakładania i prowadzenia działalności gospodarczej. Kolejnym elementem promocji miał być zdjęty zakaz nabywania ziemi przez obcokrajowców (dotychczasowe inwestycje były realizowane w oparciu o 10-letnią dzierżawę ziemi) oraz wydłużenie dzierżawy do 25 lat. Ustawa weszła w życie w 2016 r. i od razu spowodowała wybuch społecznego niezadowolenia. Gniew Kazachów zwrócił się w stronę najliczniejszej mniejszości napływowej, czyli przybyszom z Państwa Środka, która – jak na warunki kazachskie – w dodatku była jest relatywnie zamożna. Pojawiła się więc powszechna w kraju obawa o masowy wykup ziemi rolnej przez bogate chińskie firmy oraz indywidualnych nabywców, co doprowadziłoby nie tylko do dalszego wzbogacenia tej grupy etnicznej kosztem Kazachów, ale też gwałtownego wzrostu cen ziemi i ograniczenia zdolności do jej nabywania przez obywateli Kazachstanu. Ostatecznie, po szeregu wielotysięcznych demonstracji na bezprecedensową w Kazachstanie skalę, rząd zamroził ustawę na 5 lat (demonstrujący domagali się moratorium na 49 lat).
Temat powrócił w roku 2021. Choć z punktu widzenia kazachskiego interesu gospodarczego odblokowanie sprzedaży ziemi byłoby korzystne dla wzrostu inwestycji – zwłaszcza biorąc pod uwagę ich zahamowanie ze względu na pandemię i lockdowny – to prezydent Tokajew zdecydował o przedłużeniu moratorium w tej sprawie do 2026 r. oraz wprowadzeniu na ten okres zakazu zmiany przeznaczenia ziemi rolnej, aby zapobiec szerzącej się korupcji władz lokalnych przez deweloperów.
Sinciang i chińska polityka wobec Ujgurów
Powyższe elementy nie wyczerpują listy przyczyn narastającego społecznego niezadowolenia z polityki władz, mających podłoże w chińsko-kazachskich relacjach. Warto tu wspomnieć jeszcze o polityce Pekinu wobec Ujgurów, których 300-tysięczna diaspora zamieszkuje Kirgistan, Kazachstan i Uzbekistan. Nasilające się nastroje antychińskie zostały więc dodatkowo wzmocnione doniesieniami z Sinciangu i wywołały w 2019 r. falę demonstracji w Nur-Sułtan i Ałmatach. Demonstranci domagali się podjęcia działań przez władze kazachskie na rzecz uwolnienia Kazachów pochodzenia ujgurskiego, aresztowanych i przetrzymywanych w tzw. obozach reedukacyjnych, których liczbę szacowano nawet na kilkadziesiąt tysięcy. Dodatkowo w demonstracjach zaczęły się przewijać hasła sprzeciwu wobec uniezależnienia gospodarki narodowej od chińskiego kapitału.
Znając drażliwość chińskich władz w kwestii oceniania ich polityki wewnętrznej, Nur-Sułtan nie chciał zniechęcić potężnego inwestora i najważniejszego partnera w handlu zagranicznym. Ograniczył więc swoje działania do wysłania not dyplomatycznych w sprawie zwolnienia uwięzionych obywateli Kazachstanu. Nie zapobiegło to kolejnym falom protestów w 2020 i 2021 r., w których można było zaobserwować coraz agresywniejsze postawy demonstrantów, choć bez użycia siły fizycznej wobec policji. Niemniej władze zdecydowały o pacyfikacji protestów i siły porządkowe aresztowały wiele osób. Nie uspokoiło to nastrojów, lecz przekierowało społeczne niezadowolenie na nowe inwestycje Państwa Środka. Już we wrześniu 2019 r. demonstranci przez 7 dni blokowali budowę kompleksu przemysłowego w Żangaozenie, a w lutym 2020 r. realizację centrum logistycznego w Narynie. Z kolei pod chińskim konsulatem w Ałmatach w roku 2021 przez ponad 100 dni trwał nieprzerwany protest Kazachów, domagających się uwolnienia z obozów w Sinciangu swoich bliskich.
Susza i pandemia
Na fali sinofobicznych nastrojów, Kazachstan wkroczył w okres pandemii koronawirusowej oraz bezprecedensowej suszy, jaka dotknęła region Azji Centralnej. Pierwsze symptomy przyszłych problemów w rolnictwie zaczęły pojawiać się już w maju 2021 roku. W Kirgistanie zanotowano długotrwały brak opadów, wysokie temperatury na obszarach stepowych i niespotykanie niskie temperatury w masywie Tienszan, co spowodowało ograniczenie topnienia lodowców. Oczywiste stało się więc, że jeśli sytuacja ta utrzyma się dłużej to dwie główne rzeki Azji Centralnej, Amu-daria i Syr-daria są zagrożone rekordowo niskim poziomem wód. Sytuacja pogarszała się w kolejnych miesiącach, uderzając najpierw w rolnictwo kirgiskie, a następnie kazachskie i uzbeckie. Niedobór wody w górnym biegu rzek w Kirgistanie i Tadżykistanie musiał spowodować jeszcze bardziej dotkliwy jej brak w dolnym biegu, czyli w Kazachstanie i Uzbekistanie. W Kazachstanie skutki suszy najmocniej odczuł przygraniczny region Ałmaty, w którym z braku paszy masowo marły stada koni, owiec i krów. Katastrofę pogłębiał fakt, że większość gospodarstw rozwijała się korzystając z długookresowego finansowania, a dramatyczny spadek liczebności stad oznaczał dla nich bankructwo i nieraz utratę całego mienia.
Ta bezprecedensowa w historii republiki katastrofa była kolejnym elementem wzmacniającym społeczne niezadowolenie, bowiem nie tylko hodowcy odczuli skutki suszy, ale również mieszkańcy miast poprzez gwałtownie rosnące ceny żywności. Gniew społeczeństwa zwrócił się przeciwko władzom, choć nie doszło wówczas do masowych demonstracji. Rządzącym powszechnie zarzucano brak działań zabezpieczających rolnictwo wobec coraz wyraźniejszych symptomów suszy, zaniedbania w rozwoju tej sfery oraz brak przygotowania i opieszałość w organizowaniu pomocy. Dopiero w lipcu ministerstwo rolnictwa dostrzegło postępujący kryzys i rozpoczęło organizowanie dostaw paszy i siana z północnych i zachodnich regionów republiki, z jednoczesnym wprowadzeniem kontroli cen, aby zapobiec spekulacyjnym podwyżkom.
Przysłowiową kroplą, która przepełniła czarę nawarstwiającego się społecznego niezadowolenia był gwałtowny wzrost cen płynnego gazu (LPG) od 1 stycznia 2021 roku. Już w drugiej połowie 2020 r. Kazachstan zaczął odczuwać niedobór tego surowca, którego ceny regulowane urzędowo powodowały, że producenci, których koszty działalności rosły, uznali produkcję LPG za nieopłacalną (koszt wytworzenia 1 litra szacowano na 80 tengów). Ta sytuacja skłoniła władze do szukania rozwiązania poprzez zwiększenie jego importu. W tym celu w październiku 2021 r. kazachski prezydent Kasym-Żomart Tokajew udał się z wizytą do Aszchabadu, gdzie spotkał się z Gurbunguły Berdymuchmedowem, prezydentem zasobnego w gaz Turkmenistanu. Efektem spotkania było podpisanie umowy na dostawy turkmeńskiego LPG w zamian za eksport żywności, głównie mąki i pszenicy, do pogrążonego w kryzysie sąsiada. Zwiększenie dostaw stopniowo wypełniało lukę w jego zapotrzebowaniu, ale nie zahamowało wzrostu ceny. W styczniu 2019 r. wprowadzono w Kazachstanie system zmniejszania subsydiowania LPG dla odbiorców indywidualnych i od 1 stycznia 2022 r. gaz podlegał całkowicie zasadom rynkowym. Konsekwencją był skokowy wzrost jego ceny z 60 do 120 tengów (z 0.14 do 0.28 USD) za litr. Najmocniej tę podwyżkę odczuli mieszkańcy regionu Mangystau, w którym co najmniej 70 proc. pojazdów jest zasilanych płynnym gazem.
Dostrzegając gwałtownie rosnące niezadowolenie lokalnej społeczności minister energetyki Magzum Mirzagalijew oskarżył sprzedawców gazu o zmowę w celu wywindowanie jego ceny i nakazał śledztwo agencji antymonopolowej. Ta reakcja władz poskutkowała szybkim obniżeniem ceny o 25% za litr, ale nie spowodowało to wygaszenia demonstracji. Rząd próbował jeszcze opanować społeczne emocje ustalając urzędowo cenę gazu na poziomie 50 tengów (0.11 USD) za litr, czyli poniżej jego ceny z grudnia 2021 r., ale to nie przyniosło spodziewanego rezultatu, bowiem protesty ogarnęły praktycznie cały obszar republiki.
Kalendarium wydarzeń
Pierwsze demonstracje zaczęły się 2 stycznia w Żangaozenie w obwodzie mangystalskim, o którym głośno było w 2019 r. (o czym wspomniano wcześniej), ale też w roku 2011, gdy doszło do krwawego stłumienia strajku pracowników zakładów naftowych. Łańcuch dramatycznych wydarzeń styczniowych zaczął się od kilkuset demonstrantów domagających się natychmiastowego przywrócenia ceny gazu sprzed 1 stycznia. Tym razem rząd zareagował inaczej niż w 2011 r. i podjął działania, których efektem była wspomniana wcześniej obniżka ceny LPG. Jednak to nie wystarczyło, by wygasić skumulowane społeczne niezadowolenie, tym bardziej, że już 3 stycznia do protestów przyłączyły się kolejne miasta zachodniego regionu – Aktau i Atobe. Dodatkowo na dwóch polach roponośnych regionu mangystalskiego pracownicy ogłosili strajk.
4 stycznia protesty ogarnęły stołeczny Nur-Sułtan i największe miasto republiki Ałmaty. W międzyczasie prezydent Tokajew zarządził dokładną inspekcję sytuacji w Żangaozenie, zwłaszcza że wśród demonstrujących zaczęły pojawiać się żądania ustąpienia władz lokalnych i rozpisania wyborów na gubernatora i burmistrzów (akimów). Takie hasła oznaczały w istocie uderzenie w porządek konstytucyjny, bowiem zgodnie z Konstytucją znowelizowaną w 2007 r., przedstawiciele władz lokalnych nie są wybierani w wyborach powszechnych, ale zależnie od szczebla, nominuje ich prezydent samodzielnie lub na wniosek maslichatów (samorządów).
5 stycznia nastąpiła niespodziewana eskalacja agresji w Mangystau – demonstranci podpalali samochody, rabowali sklepy. Tego samego dnia również w Ałmatach miały miejsce masowe wystąpienia społeczne, po tym, jak dzień wcześniej policja użyła wobec protestujących granatów ogłuszających i gazu łzawiącego. Aby powstrzymać rozlewającą się niekontrolowaną i chaotyczną falę protestów, władze zdecydowały się na zablokowanie telekomunikacji i internetu. W trakcie demonstracji zaczęło dochodzić do coraz częstszych aktów agresji, choć zdecydowana większość protestujących nie wsparła agresorów i dystansowała się od ich działań. Dzień później, jak twierdzą protestujący, żołnierze otworzyli do nich ogień, używając ostrej amunicji. Konsekwencją działań sił rządowych, określanych jako „antyterrorystyczne” były dziesiątki rannych i zabitych (minister spraw wewnętrznych potwierdził „eliminację 26 uzbrojonych przestępców”) oraz 3-4 tysiące osób zatrzymanych. Straty były jednak nie tylko po stronie demonstrantów, ale również sił porządkowych – wg wstępnych danych zginęło 18 policjantów i żołnierzy gwardii, co potwierdza doniesienia o uzbrojonych i agresywnych grupach wśród pokojowo nastawionych protestujących. Świadkowie mówią też o ataku grupy uzbrojonych mężczyzn na ratusz w Ałmatach, co doprowadziło do wymiany ognia z broniącymi budynku policjantami i żołnierzami. Uzbrojeni napastnicy na krótko opanowali też lotnisko. Zdecydowanie spokojniej było w stolicy, ale i tak została ona prewencyjnie odizolowana, z zakazem wjazdu cudzoziemców i anulowaniem wszystkich przylotów zagranicznych. Początkowy stan wyjątkowy, wprowadzony tylko w regionie Ałmaty, 5 stycznia został rozszerzony na cały kraj i wstępnie miał obowiązywać do 19 stycznia.
Wieczorem 7 stycznia władze ogłosiły, że rozruchy w Ałmatach zostały stłumione, a uzbrojone grupy rozbite i spacyfikowane. W istocie od czasu do czasu dochodziło jeszcze do krótkiej wymiany ognia w różnych częściach miasta, ale generalnie minister spraw wewnętrznych ogłosił Ałmaty za wolną od „grup przestępczych”. 8 stycznia prezydent zapowiedział zawieszenie stanu wyjątkowego w tych regionach, w których został przywrócony porządek. Policja i żołnierze Gwardii Narodowej zorganizowali 70 punktów kontrolnych na wszystkich głównych drogach prowadzących do miast, w których miały miejsce rozruchy oraz w pobliżu urzędów administracji lokalnej i centralnej.
Wraz ze stanem wyjątkowym wprowadzono ogólnokrajową blokadę systemów telekomunikacyjnych oraz internetu. Częściowe przywrócenie funkcjonalności sieci w niektórych regionach kraju nastąpiło już 8 stycznia, ale jak zastrzegł prezydent w orędziu do narodu, medium to pozostawało pod czasową kontrolą władz, bowiem „wolny dostęp do internetu nie oznacza swobodnego publikowania nieprawdziwych informacji [o sytuacji w kraju], oszczerstw, znieważania czy podburzania. Jeśli takie materiały się pojawią podejmiemy kroki w celu wykrycia i ukarania ich autorów”.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną koincydencję. Rząd stał na stanowisku, że wyłączenie internetu, co nastąpiło 5 stycznia, ma na celu zablokowania komunikacji między zorganizowanymi grupami przestępczymi czy też terrorystycznymi. W istocie eskalacja zamieszek z użyciem broni oraz ataki na budynki publiczne i funkcjonariuszy nastąpiła jednak już zablokowaniu internetu. Może to oznaczać, że faktycznym celem było zablokowanie przepływu informacji, niekoniecznie jak się sugeruje, np. o przypadkach łamania praw człowieka, ale szerzeniu dezinformacji dotyczącej m.in. rozmaitych bezpodstawnych teorii dotyczących tego, kto jest odpowiedzialny za eskalację konfliktu.
Brak dostępu do internetu natychmiast odbił się negatywnie na codziennym życiu Kazachów. Teoretycznie blokada dotyczyła tylko użytkowników prywatnych i firmy, ale w praktyce przestały działać również strony administracji publicznej. Mieszkańcy przyzwyczajani od lat do załatwiania wielu spraw drogą elektroniczną zostali postawieni „pod ścianą”. Jeszcze bardziej uciążliwym skutkiem wprowadzonych obostrzeń było wyłączenie bankomatów, które do przeprowadzenia operacji musiały mieć połączenie internetowe. Przed nielicznymi działającymi maszynami ustawiały się więc długie kolejki, bowiem nie działały też terminale w sklepach, więc zakupy można było robić płacąc tylko gotówką.
W celu zahamowania gwałtownego odpływu gotówki z banków, dzienny limit wypłat został ograniczony do 10 tys. tengów (ok. 23 USD). Ponadto 6 stycznia Bank Narodowy zawiesił wszystkie operacje realizowane przez banki komercyjne. Szczególnie dotkliwe było zablokowanie transferów zagranicznych, również tych terminowych, co przy jednoczesnym braku komunikacji między partnerami biznesowymi negatywnie wpłynęło na jakość ich relacji i wzajemne zaufanie.
Interwencja zewnętrzna
Wobec eskalacji przemocy, 5 stycznia prezydent podjął decyzję o wezwaniu do interwencji sił Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, powołując się na zapis o wystąpieniu „terrorystycznego zagrożenia” zewnętrznego (art. 4 o interwencji w przypadku zbrojnej agresji przeciwko jednemu z członków organizacji, na jego żądanie). Ta zaskakująca decyzja zbiegła się w czasie z dymisją szefa Narodowej Służby Bezpieczeństwa (KNB), co mogło wskazywać, że K-Ż. Tokajew przestał ufać lojalności tej organizacji wobec władzy. Pojawiły się też niepotwierdzone informacje, że były prezydent Nursułtan Nazarbajew opuścił kraj i że jest on pośrednio zamieszany w eskalację przemocy. Zaprzeczył temu jego rzecznik Aidos Ukibaj, twierdząc, że były przywódca przebywa w stolicy i pozostaje w stałym kontakcie z urzędującym prezydentem. Dwa dni po dymisji, szef KNB Karim Masimow został aresztowany pod zarzutem zdrady, przy czym początkowo nie pojawiła się żadna informacja wyjaśniająca tak poważne oskarżenie. Dopiero w późniejszym terminie władze podały, że zarzut dotyczył próby siłowego przejęcia władzy. Te same zarzuty postawiono dwóm jego zastępcom, szefowi sił specjalnych KNB Anuarowi Sadykułowowi i Dauletowi Jergożinowi.
Część obserwatorów kazachskiej sceny politycznej wysunęła jednak przypuszczenie, że faktycznym powodem usunięcia K. Masimowa było dążenie prezydenta do scementowania swojej władzy. Szef „bezpieki”, z pochodzenia Ujgur, wykształcony w Pekinie i w Moskwie lingwista i były członek zarządu Hałył Banku, pozostawał bowiem bliskim i lojalnym współpracownikiem N. Nazarbajewa, sprawującego funkcję szefa Rady Bezpieczeństwa Kazachstanu, której podlega KNB. Ta teoria zdaje się potwierdzać, bowiem K.-Ż. Tokajew jednocześnie zdymisjonował też byłego prezydenta z zajmowanego stanowiska, co oznacza, że główni rozgrywający w sferze bezpieczeństwa opuścili scenę i prezydent mógł obsadzać resort swoimi współpracownikami. Nowym szefem KNB został Jermek Sagimbajew, zaufany człowiek głowy państwa, który pełnił rolę szefa Służby Ochrony Prezydenta.
Odsunięcie od władzy N. Nazarbajewa wynikało tez na pewno z przyczyn społecznych. Popularność byłego przywódcy republiki gwałtownie malała od kliku lat, a znamiennym symbolem było przewrócenie przez protestujących pomnika ełbasy (przywódcy narodu, bo taki tytuł otrzymał dożywotnio były prezydent) w Tałtykorganie. Trzeba tu nadmienić, że od momentu opuszczenia urzędu, N. Nazarbajew choć pozostawał w cieniu, to aktywnie uczestniczył w życiu politycznym kraju. Szczególnie frustrujące dla Kazachów było obsadzanie stanowisk oddanymi sobie ludźmi i członkami rodziny (m.in. córka N. Nazarbajewa, Dariga, została przewodniczącą parlamentu) oraz pojawiające się zarzuty o korupcyjność stworzonego przez niego układu.
Na wezwanie OUBZ do interwencji odpowiedziała w pierwszej kolejności oczywiście Rosja, której minister spraw zagranicznych w sposób jednoznaczny uznał agresję na Kazachstan za zewnętrzną i dokonaną przez „wyszkolone i zorganizowane formacje zbrojne”. Trzeba tu podkreślić, że interwencja miała charakter bezprecedensowy, bowiem OUBZ została do tej pory (od utworzenia w 1994 r.) wezwana dwukrotnie i dwukrotnie żądania te odrzucono – w 2010 r. konflikt w Kirgistanie uznano za wyłączną sprawę wewnętrzną republiki, a w 2021 r. starcia armeńsko-azerskie uznano za incydent graniczny, a nie akt agresji. Tym razem jednak na wyraźne żądanie prezydenta Tokajewa i podkreślanie przez niego agresji „zagranicznych band terrorystycznych” rotacyjny przewodniczący OUBZ i zarazem premier Armenii Nikoł Paszynian zdecydował o wysłaniu kontyngentu. Już wieczorem 6 stycznia do Ałmatów przybyli żołnierze OUBZ: 2000 żołnierzy rosyjskich, 500 białoruskich, 200 tadżyckich i 70 armeńskich (kazachski MSZ potwierdził przybycie łącznie 2500 żołnierzy). Ostatni z członków organizacji, Kirgistan, wstrzymał wysłanie wojsk ze względu na gwałtowne protesty w Biszkeku przeciwko włączeniu sił kirgiskich do operacji. Ostatecznie 7 stycznia do Kazachstanu przybyło 150 żołnierzy z tego kraju.
Choć w zasadzie od 8 stycznia sytuacja w kraju została opanowana, to rząd wystąpił do OUBZ o zakończenie misji dopiero 13 stycznia. Wbrew negatywnym prognozom (o czym dalej), że kontyngent (a konkretnie jego rosyjska część) może ociągać się z opuszczaniem Kazachstanu, proces wycofywania rozpoczął się praktycznie od razu i miał zakończyć się najpóźniej 23 stycznia. W istocie, jak poinformowali ambasador rosyjski w Nur-Sułtan Aleksjej Borodawkin i dowodzący siłami rozjemczymi OUBZ gen. Andriej Serdjukow ostatni zagraniczni żołnierze opuścili republikę 19 stycznia.
Czujna Rosja
Z punktu widzenia rosyjskich interesów, stabilny Kazachstan jest bardzo pożądany. Jakkolwiek pojawienie się rosyjskich żołnierzy na ulicach Ałmatów mogło wzbudzić u Kazachów niechęć, uzasadnioną rosyjską i radziecką brutalną dominacją, to Kreml nie mógł sobie pozwolić na bierność. Bez wątpienia decyzja prezydenta Tokajewa o wezwaniu OUBZ była Rosji bardzo „na rękę”, czego potwierdzeniem jest błyskawiczna reakcja. Pierwsi żołnierze zaczęli przybywać do republiki w kilkanaście godzin po oficjalnym apelu o interwencję. Pomijając fakt wspólnej granicy, długiej na prawie 6500 km, Kreml obawiał się o rozprzestrzenianie zamieszek na ościenne kraje, zwłaszcza gdyby potwierdziły się wstępne doniesienia o zaangażowaniu w eskalację bojówek skrajnych islamistów. Druga kwestią, która zelektryzowała Moskwę było ryzyko długookresowej destabilizacji całego regionu, co z kolei skutkowałoby destrukcją rosyjskich planów wzmacniania swoich wpływów w regionie. Chodzi tu głównie o Uzbekistan, który Kreml usilnie próbuje przekonać do akcesji do Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG) oraz OUBZ.
Wezwanie OUBZ dało więc Rosji szansę na pokazanie szybkości reakcji i skuteczności działania organizacji, co należy uznać za formę promocji na użytek Taszkentu. Potwierdzeniem tej hipotezy jest choćby fakt, że jeszcze 5 stycznia Dimitri Pieskow, rzecznik prezydenta W. Putina, stwierdził, że Kazachstan jest w stanie samodzielnie uporać się z kryzysem. Oznacza to, że decyzja prezydenta Tokajewa najwyraźniej nie była konsultowana z innymi członkami organizacji i zaskoczyła nawet Kreml. Tym bardziej sprawne przeprowadzenie alokacji oddziałów pokojowych do Kazachstanu było Rosji bardzo potrzebne i ten cel z pewnością został osiągnięty. Oczywiście pozostawała jeszcze kwestia równie sprawnego opuszczenia republiki na żądanie Nur-Sułtan i tu, wbrew podejrzeniom niektórych polityków, zwłaszcza w Waszyngtonie (o czym dalej), nie należało spodziewać się problemów. Jakiekolwiek ociąganie się sił OUBZ przy opuszczaniu Kazachstanu byłoby bowiem zupełnym zmarnowaniem potencjału promocyjnego sprawnie przeprowadzonej operacji i zarazem ostrzeżeniem dla innych przywódców państw członkowskich, którzy stanęliby wobec zewnętrznej agresji (niezależnie jak bardzo rzeczywistej).
Warto tu podkreślić, że decyzja o interwencji nie była wcale taka oczywista dla prezydenta W. Putina. Przede wszystkim relacje między obu krajami, choć pozostają bliskie to stały się dość chłodne na skutek konsekwentnego przeciwstawiania się Moskwie przez Nur-Sułtan w sprawach, które władze kazachskie uznały za kluczowe dla swojego kraju. Tak było w przypadku aneksji Krymu, gdy Kazachstan nie tylko nie poparł Rosji, ale zdecydowanie odciął się od jej działań. Kolejnym elementem niezgody było odrzucenie rosyjskiej propozycji nałożenia sankcji przez OUBZ na Unię Europejską w ramach rewanżu za sankcje nałożone na Rosję. Prezydent K.-Ż. Tokajew zaapelował wówczas o „nieupolitycznianie” gospodarczej organizacji, jaką jest EUG. Kolejną sprawą było oczywiście ryzyko eskalacji konfliktu wywołane pojawianiem się rosyjskich żołnierzy, którzy wciąż silnie kojarzą się Kazachom z krwawym okresem komunistycznych rządów. Dodatkowo, trzeba też pamiętać o wypowiedzi członka rosyjskiej Dumy, Wiaczesława Nikonowa, który określił północne terytorium Kazachstanu jako „wielki prezent od Rosji i Związku Radzieckiego”. Już wcześniej pojawiały się w rosyjskim parlamencie wypowiedzi o „tymczasowym zarządzie” przez Kazachstan nad północnymi obszarami, zamieszkiwanymi przez ponad 20 proc. ludności rosyjskiej. Już po wejściu OUBZ do republiki w mediach społecznościowych pojawiła się wypowiedź redaktorki naczelnej RT (Russia Today), która stwierdziła, że Kazachstanowi trzeba pomóc, ale nie za darmo. Ceną powinno być uznanie przez Nur-Sułtan Krymu za rosyjski, przywrócenie cyrylicy i wprowadzenie języka rosyjskiego jako drugiego języka urzędowego (w istocie ma on taki status, choć nierównoprawny z kazachskim).
Trudno się więc dziwić, że w takiej atmosferze zarówno w Kazachstanie, jak i w kręgach zachodnich polityków i ekspertów pojawiły się spekulacje na temat rzeczywistego powodu interwencji, a nawet o sprowokowanie eskalacji rozruchów. O inklinacje do prowokowania destabilizacji państw, w tym Kazachstanu, posądził Rosję m.in. Muchtar Abljazow, szef zdelegalizowanej partii Demokratyczny Wybór Kazachstanu. Warto tu dodać, że Abljazow od wielu miesięcy nawoływał do wystąpienia narodu przeciwko władzy, co w świetle styczniowych wydarzeń stawia go w pozycji wroga publicznego i uzasadnia uznanie przez władzę za ekstremistę. Obawy o rosyjski zamiar stałej obecności w Kazachstanie wyrażał z kolei Fiodor Łukianow prezes Kolegium Polityki Zagranicznej i Obronnej, moskiewskiego think-tanku, który szczyci się bliskimi relacjami z Kremlem. Stwierdził on m.in., że „zbrojna obecność na terytorium kraju jest dla Rosji kluczowa w pełnieniu roli gwaranta [bezpieczeństwa]” i że Rosja będzie dążyć do zainstalowania „bezpiecznika” w Kazachstanie, który „pozwoli nie martwić się [Moskwie] za bardzo o dynamikę wewnętrznej sytuacji”.
Bez wątpienia Rosja będzie starała się wykorzystać zaistniałą sytuację do poprawy relacji z republiką, ale też do wzmocnienia lojalności Nur-Sułtan w kwestiach strategicznie ważnych dla wizerunku i pozycji Moskwy na świecie. Trudno w tej chwili ocenić, czy takie dążenie zakończy się sukcesem. Można jednak zaryzykować przypuszczenie, że Nur-Sułtan co najwyżej złagodzi swoją retorykę w sprawach, w których z Moskwą się nie zgadza, ale konsekwentnie odmówi wspierania działań Rosji, które uzna za niekorzystne dla swojej polityki gospodarczej i politycznej lub stanowiące zagrożenie dla porządku międzynarodowego.
Osobną kwestią, z którą musi zmierzyć się Rosja jest ryzyko rozprzestrzenienia się fali społecznego niepokoju na inne kraje jej strefy wpływów, nie wyłączając samej Rosji. Moskwa niedawno „gasiła pożar” na Białorusi, gdy masowe wystąpienia ludności oskarżających władze o sfałszowanie wyborów prezydenckich omal nie zmiotły ze sceny politycznej Aleksandra Łukaszenki. Teraz na drugiej ważnej granicy zaczął rozgrywać się kolejny akta dramatu i to zapewne musiało wzbudzić niepokój W. Putina o własną przyszłość. W takim klimacie im szybciej Kreml pomoże Nur-Sułtanowi ustabilizować sytuację i uspokoić nastroje społeczne, tym szybciej uda się oddalić widmo społecznej rewolucji od Rosji.
Szybkie opanowanie sytuacji, które oczywiście jest reklamowane jako sukces OUBZ, jest szczególnie istotne dla prezydenta Putina z jeszcze jednego powodu. Od lat próbuje on z różnym powodzeniem, scalić ponownie poradziecki obszar, zarządzany oczywiście z Kremla, ale w sposób mniej bezpośredni niż miało to miejsce w czasach radzieckiego imperium. Sukcesem zakończyła się niejawna interwencja na Białorusi i kapryśny w swych poglądach na relacje z Moskwą prezydent Łukaszenka zrozumiał, że musi pozostać blisko Rosji, jeśli chce utrzymać władzę. Kolejnym korzystnym dla Rosji wydarzeniem było opuszczenie Afganistanu przez Amerykanów i dojście do władzy talibów, czego obawiała się cała Azja Centralna. Na tle tego niepokoju Kreml wzmocnił swoją pozycję w Tadżykistanie, Turkmenistanie i Uzbekistanie. Teraz pojawiła się kolejna okazja, aby pozyskać wdzięczność, a więc i lojalność Kazachstanu. Stąd i tak szybka wolta rosyjskiej postawy wobec rozruchów w tej republice i natychmiastowe zorganizowanie ekspedycji wojskowej.
Dla długookresowych celów rosyjskiej polityki wydarzenia w Kazachstanie mogą okazać się bardzo pomocne. Przede wszystkim uwiarygadniają pozycję Moskwy jako jedynego i skutecznego gwaranta bezpieczeństwa. Ponadto nie prowadzą do osłabienia pozycji Kremla i na pewno bardziej uderzają we wzrost znaczenia Chin. Głównym punktem pełzającego konfliktu między państwami nie jest bowiem sfera bezpieczeństwa, którą Pekin świadomie scedowały na Rosję, ale potencjalne korzyści gospodarcze jakie oferuje zbliżenie republik do któregoś z tych państw. I tu ujawnia się zdecydowana przewaga Państwa Środka, zwłaszcza w świetle potencjalnych korzyści z uczestnictwa w Inicjatywie Pasa i Szlaku. Destabilizacja Kazachstanu na pewno w większym stopniu wstrząsnęła chińskim projektem niż rosyjską Euroazjatycką Unią Gospodarczą, więc Moskwa może to wykorzystać do przyciągnięcia do niej kolejnych członków, zwłaszcza Uzbekistanu, o który usilnie zabiega od momentu przejęcia władzy przez Sz. Mirzijojewa.
Co niepokoi Chiny
Jak 7 stycznia podała państwowa CCTV Xi Jinping rozmawiał z K.-Ż. Tokajewem i udzielił mu pełnego poparcia, potępiając jednocześnie przejawy agresji zmierzającej do destabilizacji republiki. Chiny są szczególnie zainteresowane w szybkim przywróceniu stabilności w republice, ponieważ dla Państwa Środka stanowi ona kluczowego partnera dla tranzytu produktów oraz, co bardzo istotne dla chińskiej gospodarki, jednego z najważniejszych dostawców surowców naturalnych. Udział Kazachstanu w dostawach gazu pochodzącego z bezpośredniej produkcji oraz tranzytu z Rosji do Chin wynosi 20%. Z kolei dla republiki Państwo Środka jest największym odbiorcą ropy, miedzi oraz produktów rolnych. Załamanie tej wymiany handlowej byłoby więc dotkliwe dla obu gospodarek. Co prawda rządowy Global Times uspokajał, że „dostawy gazu powinny być zagwarantowane, ponieważ rurociągi są położone w rejonach odległych od miast objętych protestami”, niemniej znacząco wzrosło ryzyko ataków terrorystycznych, których celem może być właśnie infrastruktura przesyłowa.
Jest jeszcze drugi aspekt niepokojów w Kazachstanie, czyli zmniejszenie produkcji surowców. Przykładowo Chevron, mający połowę udziałów w roponośnych polach Tengiz, zmniejszył okresowo wydobycie o 50%, ze względu na ograniczone możliwości realizacji wysyłki gotowych produktów. Sam obszar był również zagrożony rozruchami, ale działania pracowników rafinerii ograniczyły się do demonstrowania wsparcia dla protestujących w dużych miastach. Również kanadyjski Cameco wstrzymał dostawy uranu do Chin, głównie z powodu blokady komunikacyjnej. Kolejną sprawą niepokojącą Chiny była blokada ruchu, a obecnie jego ograniczenie ze względu na stan wyjątkowy. Dotyczy to głównie szlaków kolejowych, bowiem w 2021 r. przez Kazachstan przejechało 15 tys. pociągów z towarami do i z Państwa Środka. Uszkodzenia infrastruktury kolejowej, do których na szczęście nie doszło, byłyby więc katastrofalne dla chińskiego transportu do i z Europy, bowiem substytutem tych szlaków nie może być ani transport lotniczy ani drogowy.
Kazachstan odgrywa kluczową rolę w chińskim projekcie Pasa i Szlaku (BRI), jako „brama” na szlaku lądowym z Europy do Azji. Chiny obawiają się o bezpieczeństwo swoich inwestycji, szacowanych na dziesiątki miliardów dolarów, przy czym nie tyle chodzi o same wstrząsy społeczne, ile o ich skutki.
Jednym z nich może być bowiem dalsze pogłębianie sinofobicznych nastrojów wśród Kazachów (o czym była mowa wcześniej). Niemniej, Chiny dość przychylnie zapatrywały się na decyzję o interwencji OUBZ, choć 6 stycznia rzecznik chińskiego MSZ Wang Wenbin w oficjalnym komunikacie określił wydarzenia w Kazachstanie jako sprawę wewnętrzną. Z kolei Hu Xijin, były komentator rządowego „Global Times”, wyraził obawę, że wydarzenia mogą być przyczynkiem do kolejnej „kolorowej rewolucji”, na wzór tych, które miały miejsce w Gruzji w 2003 r. i na Ukrainie w roku 2005. Aby temu zapobiec, a tym samym uniknąć długookresowej destabilizacji republiki, konieczna jest więc ścisła współpraca Rosji i Chin na rzecz neutralizacji rosnących wpływów Zachodu, które postrzegane są jako źródło destabilizacji w regionie.
Z punktu widzenia Pekinu interwencja OUBZ może być postrzegana jako próba wzmocnienia rosyjskiej hegemonii w Azji Centralnej i ograniczenia dalszego wzrostu chińskich wpływów. To z kolei oznaczałoby korzystne dla Zachodu pogłębienie rozdźwięku między obu mocarstwami, których wspólnym interesem jest przeciwstawienie się potencjalnym wpływom państw zachodnich, zwłaszcza USA, w tym regionie. W istocie pierwszoplanowym celem, wspólnym dla obu państw, jest zabezpieczenie Azji Centralnej przed rozprzestrzenieniem się wzorca „kolorowej rewolucji”, który mógłby zburzyć istniejący w regionie porządek, opierający się na dominacji rządów o mniej lub bardziej autorytarnych inklinacjach. W tym kontekście, niezależnie od rzeczywistych motywacji wszystkich stron (Rosji, Chin, Azji Centralnej), ustabilizowanie sytuacji w Kazachstanie z użyciem OUBZ i wzmocnieniem pozycji Rosji jest korzystne. Stąd dość zdystansowana reakcja Pekinu na wydarzenia i pozostawienie Moskwie inicjatywy w rozwiązaniu kazachskiego problemu. Pragmatyzm władz Państwa Środka skutkował też brakiem próby wykorzystania okazji do rzucenia wyzwania Rosji i zaistnienia na polu regionalnego gwaranta stabilności, bowiem i tak cel ten był w obecnej sytuacji nie do osiągnięcia.
Chiny w zasadzie nie angażują swoich sił militarnych poza granicami kraju (wyjątkiem jest tu Tadżykistan w związku z niestabilną sytuacją na granicy z Afganistanem). W przeciwieństwie do Rosji nie mają więc możliwości bezpośredniego zaangażowania w misję stabilizacyjną w Kazachstanie, a to z kolei może prowadzić do nadmiernego wzmocnienia pozycji Kremla w republice. Państwo Środka zaangażowało się więc w aktywizację Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SOW), do której należą oba państwa. W tym przypadku jednak nie było mowy o wysyłaniu kontyngentu żołnierzy państw członkowskich, a jedynie Regionalnej Struktury Antyterrorystycznej (RATS), która jest formą sił szybkiego reagowania na zagrożenie terrorystyczne, a takowe Kazachstan ogłaszał. Ostatecznie RATS nie został bezpośrednio zaangażowany w tłumienie rozruchów, ale zapewne będzie on pełnił rolę koordynatora i monitorował kazachskie śledztwo w sprawie identyfikacji napastników i ich ewentualnych powiązań z organizacjami terrorystycznymi.
Kazachstan źródłem niepokoju dla przywódców Azji Centralnej
Gwałtowne wydarzenia w Kazachstanie zaskoczyły wszystkich przywódców państw Azji Centralnej, zwłaszcza ich eskalacja i rozmiar. Szczególnie dla dwóch rządzonych autorytarnie państw, Tadżykistanu i sąsiedniego Turkmenistanu, masowe społeczne wystąpienia stały się przyczyną poważnego zaniepokojenia władz.
Zdecydowanie najbardziej zagrożonym podobnym scenariuszem jest sąsiedni Turkmenistan, który boryka się z bezprecedensową klęską głodu. Pomimo upływu kolejnych miesięcy władze zupełnie nie radzą sobie z pogłębiającymi się brakami nawet podstawowych artykułów spożywczych, a także z trudnymi do oszacowania skutkami pandemii. W tym drugim przypadku rząd cały czas zaprzecza jej występowaniu w republice, poza incydentalnymi przypadkami. To bardzo opóźniło program szczepień – dopiero od niedawna są one bezpłatne, wcześniej za szczepionkę trzeba było zapłacić równowartość 250 USD, co stanowiło barierę nie do przebycia dla zdecydowanej większości Turkmenów.
Pierwszą reakcją władz na wydarzenia w Kazachstanie było zaostrzenie kontroli Turkmenów, co może być zaskoczeniem w republice, w której już funkcjonuje ścisła kontrola internetu, brak jest wolnych mediów, a portale społecznościowe mają bardzo ograniczoną funkcjonalność. Nowością było pojawienie się na ulicach wielu miast znacznie większej liczby patroli policyjnych, które zaczęły zatrzymywać na ulicy i kontrolować młodych ludzi. Do tej pory policja, choć widoczna, zachowywała się zdystansowanie wobec przechodniów, ale faktem też jest, że nie było ich zbyt wielu nawet na ulicach stołecznego Aszchabadu. Szczególne zainteresowanie funkcjonariuszy budziła zawartość telefonów komórkowych kontrolowanych. Największe obostrzenia wprowadzono w wilajecie Mary. Przyczyn tej decyzji władze nie podały, co ciekawe Mary jest położona dokładnie na drugim krańcu Turkmenistanu niż granica z Kazachstanem. Być może przyczyną niepokoju władz nie były w tym przypadku kazachskie rozruchy, ale bliskość niestabilnej wciąż afgańskiej granicy. Dość kuriozalnym tłumaczeniem policji reagującej nawet na małe grupki ludzi na ulicy jest nakaz egzekwowania społecznego dystansu, mający zapobiegać rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Tego samego, który w Turkmenistanie nie występuje.
Zwiększyła się też częstotliwość nagłych wizyt policyjnych w domach osób, których członkowie rodziny przebywają lub mają bliskie kontakty za granicą. PrzySszacowany poziomie bezrobocia szacowanym wynosi od 30 do 60 proc.jedynym źródłem utrzymania wielu rodzin jest praca za granicą, w Rosji lub coraz częściej w Kazachstanie, takie działania są szczególnie uciążliwe dla społeczeństwa. Zaostrzona została też kontrola informacji, z ostrzeżeniem, że umieszczenie jakichkolwiek treści o charakterze antyrządowym będzie skutkować natychmiastowym zwolnieniem z pracy członków rodziny autora zatrudnionych na państwowych posadach.
Powyższe, często irracjonalne działania wskazują, że poziom poczucia zagrożenia prezydenta G. Berdymuchamedowa i jego otoczenia musi być wysoki. Trudno się temu dziwić w pogrążonej w permanentnym kryzysie republice. Co prawda w Turkmenistanie nie doszło jeszcze do niepokojów społecznych, ale to nie znaczy, że w każdej chwili społeczeństwo nie może wyjść na ulice. Tym bardziej, że ma znacznie więcej i to silniejszych powodów do wystąpienia przeciwko rządowi. Prezydent utrzymuje swoją władzę dzięki siłom bezpieczeństwa i ścisłej kontroli Turkmenów, ale jak pokazują przykłady z innych państw, nie są to bariery dostateczne do zatrzymania narastającego gniewu społeczeństwa. Pewne jest, że nikt już nie wierzy w zapewnienia prezydenta o stworzeniu bogatego kraju z zamożnym społeczeństwem na wzór Kuwejtu czy Kataru w oparciu o największe na świecie złoża gazu.
Reakcje Kirgistanu
Graniczący z Kazachstanem Kirgistan, w którym społeczeństwo jest wyjątkowo skłonne do częstych wystąpień skutkujących zazwyczaj obaleniem aktualnej władzy, mógł się okazać podatny na wpływ sytuacji w sąsiednim państwie. Niecałe dwa lata temu przez republikę przetoczyła się fala demonstracji inspirowanych przez opozycję w związku z wyborami parlamentarnymi, które zostały powtórzone w listopadzie zeszłego roku. Również te wybory kontestowała opozycja, nie uznając ich za transparentne. W tych warunkach wewnętrznych i zewnętrznych prezydent Sadyr Żaparow miał więc podstawy do niepokoju. Wezwanie OUBZ do interwencji spotkało się z przychylnością władz w Biszkeku, w których interesie leżało jak najszybsze przywrócenie stabilności w sąsiedniej republice. Część Kirgizów była jednak zdecydowanie przeciwna interwencji narodowych sił zbrojnych w Kazachstanie, co przejawiło się 5 stycznia szeregiem demonstracji, tuż po ogłoszeniu decyzji o włączeniu się Kirgistanu do misji pokojowej. Wśród demonstrantów pojawiły się m.in. hasła „OUBZ to Rosja, ręce precz od Kazachstanu”. Ostatecznie rząd uzyskał opinię prawników legitymizującą wysłanie kontyngentu do zdestabilizowanej republiki. Decyzja prawników była potrzebna władzom, którym opozycja zarzucała łamanie konstytucji z uwagi na zapis o nieuczestniczeniu sił kirgiskich w operacjach poza granicami kraju. W sprawie wysłania kontyngentu również Madżlis był prawie jednomyślny, w głosowaniu za zamkniętymi drzwiami 69 głosów było „za”, 7 „przeciw”. Ostatecznie, 7 stycznia 150 kirgiskich żołnierzy ze specjalnej jednostki Skorpion wraz ze sprzętem zostało przewiezionych dwoma Iljuszynami-76 z bazy Kant pod Biszkekiem na terytorium Kazachstanu.
Opozycyjny prawnik, Żanybek Kydykbajew wyraził obawy, że obecność kirgiskich mundurowych zostanie negatywnie odebrana przez Kazachów i narazi ich na prowokacje. Jego zdaniem „nie powinniśmy mieszać się w kazachskie wewnętrzne konflikty” i „zamiast militarnego wsparcia powinniśmy udzielić pomocy humanitarnej”. Niektórzy prawnicy i politycy kwestionowali zasadność wysyłania kirgiskich sił, argumentując to dostateczną liczebnością armii kazachskiej (100 tys. żołnierzy), by ustabilizować sytuację w kraju. Generalnie cała opozycja jednomyślnie potępiła wysłanie wojsk, co można wyjaśnić nie tyle dążeniem do przeciwstawiania się nieuznawanej wciąż władzy, ile obawami, że w podobna sytuacja (interwencja OUBZ) może mieć miejsce w przyszłości w Kirgistanie. Faktem jest, że jak już wcześniej wspomniano, organizacja odmówiła zaangażowania w trakcie rewolucji w 2010 r., która obaliła prezydenta Kurmanbeka Bakijewa. Niemniej, nikt nie zagwarantuje, że nauczone kazachskim doświadczeniem władze w Biszkeku nie użyją argumentu o zagranicznym wpływie, by stłumić niebezpieczne dla nich demonstracje.
Spokojny Uzbekistan
Najspokojniej na kazachskie rozruchy zareagował Uzbekistan, który również graniczy z Kazachstanem. Jedyną widoczną reakcja władz było oświadczenie ze słowami wsparcia dla kazachskiego rządu, wzywające jednocześnie wszystkich do unikania zewnętrznego ingerowania w sprawy republiki, która samodzielnie powinna sobie poradzić z sytuacją. Spokój Taszkentu może być jednak tylko pozorny. Blokada kazachskiej sieci transportowej i internetu uderza w uzbecką gospodarkę, dla której Kazachstan jest trzecim partnerem handlowych, po Rosji i Chinach, z obrotami sięgającymi prawie 3.7 mld USD (2021 r.), co oznacza wzrost o 40% w stosunku do roku 2020. Ponadto częste kontakty przywódców obu republik w sprawie rozwoju współpracy gospodarczej miały zaowocować dalszym wzrostem obrotów do ok. 5 mld USD. Oczywiście styczniowe wydarzenia nie przekreślają możliwości szybkiego przywrócenia poprzednich relacji, a także perspektyw rozwoju współpracy gospodarczej. Jednak zawsze tego typu zdarzenia pozostawiają element niepewności wśród partnerów biznesowych, którzy nie mogą mieć gwarancji, że podobna sytuacja nie powtórzy się i nie doprowadzi do przetasowania na scenie politycznej i długotrwałej destabilizacji.
Drugą niepokojącą kwestią dla prezydenta Sz. Mirzijojewa jest przyczyna wybuchu rozruchów w sąsiedniej republice, czyli ceny i niedobór LPG. Problem ten jest o tyle istotny dla Uzbekistanu, że od 1 stycznia również w tej republice miał nastąpić wzrost cen tego surowca, którego braki z roku na rok są coraz dotkliwsze dla społeczeństwa i były przyczyną rozruchów w okresie listopad 2020 – styczeń 2021. Do tego, wzrost cen gazu w kraju, w którym 60% pojazdów jest napędzanych LPG nie może wzbudzać społecznego entuzjazmu. Prawdopodobnie z tej właśnie przyczyny, obawiając się podobnego scenariusza jak w Kazachstanie, władze zamroziły ceny, a także zastopowały eksport gazu do Chin, przekierowując uzyskane w ten sposób nadwyżki na rynek krajowy. Rząd rozważa też przyspieszenie zakończenia eksportu tego surowca z początkowo ustalonego na 2025 r. nawet na koniec tego roku.
Dystans Tadżykistanu
Druga z autorytarnie rządzonych republik, Tadżykistan, wydaje się być zdystansowana do styczniowych rozruchów w Kazachstanie. Zapewne na względny spokój prezydenta E. Rahmona wpływa brak wspólnej granicy, kontrola przepływu informacji, marginalny dostęp społeczeństwa do internetu, a także umiejętnie podsycane zagrożenie ze strony afgańskich radykałów i napięcia na granicy z Kirgistanem. Te dwie ostatnie sytuacje przyczyniają się do konsolidacji społeczeństwa i skierowania ich uwagi na bliższe problemy, niż przyczyny wydarzeń w odległej republice. Rządzący republiką Emomali Rahmon zdecydował o wysłaniu oddziału 200 żołnierzy w ramach misji OUBZ, co jednogłośnie zaakceptował podporządkowany mu parlament. Aktualnie prezydent ma poważniejsze zmartwienie niż styczniowe wydarzenia w Kazachstanie, związane z listopadowymi masowymi protestami w Górskobadachszańskim Okręgu Autonomicznym (GBAO). Przyczyną rozruchów była brutalna akcja policji, w wyniku której śmierć poniósł młody mieszkaniec. Przy pacyfikacji demonstracji kolejnych dwóch protestujących zostało zabitych. Zamieszkujący region odrębni kulturowy od Tadżyków Pamirczycy domagają się faktycznej autonomii, którą mają zapisaną w porozumieniu z rządem (m.in. nauczanie w języku szugni).
Zachodnie dylematy
Niespodziewany zwrot w sytuacji w Kazachstanie wywołał oczywiście międzynarodową reakcję. W związku z zaostrzeniem rozruchów i ofiarami śmiertelnymi, państwa zachodnie wezwały prezydenta Tokajewa do jak najszybszego rozpoczęcia negocjacji z protestującymi. Problem jednak polegał na tym, że w żadnym z ośrodków, w których doszło do eskalacji przemocy ze strony demonstrujących nie było w zasadzie konkretnego przywódcy czy komitetu, z którym możliwe było podjęcie rozmów. Ze względu na ataki na członków służb mundurowych i obiekty publiczne, których dopuściły się grupy wmieszane w demonstrantów, 7 stycznia prezydent Tokajew odrzucił możliwość negocjacji jako „nonsensowną”, pytając „Jaki rodzaj negocjacji mamy podjąć z przestępcami i bandytami?”. W opinii prezydenta ataków dopuściły się grupy będące „uzbrojonymi i dobrze przygotowanymi bandytami, zarówno lokalnymi, jak i z zagranicy”. Powszechne oburzenie państw demokratycznych i organizacji broniących praw człowieka wzbudziło prezydenckie wezwanie „strzelać bez ostrzeżenia […]. Ci, którzy się nie poddadzą zostaną wyeliminowani”.
Kazachstan od wielu lat jest obszarem znaczących inwestycji amerykańskich i państw UE, więc stabilność sytuacji polityczno-gospodarczej jest dla nich priorytetem. Oczywiście rządy zachodnie zareagowały zaniepokojeniem i troską o prawa człowieka, ale powstrzymały się od oceny wydarzeń, zapewne w oczekiwaniu na wyklarowanie sytuacji i wyniki potencjalnego śledztwa. Również reakcja prezydenta Bidena była bardzo stonowana, bowiem wspomniał on jedynie o „pełnym poparciu dla kazachskich instytucji konstytucyjnych, zagwarantowaniu wolności mediów i pokojowym, respektującym prawo rozwiązaniu kryzysu”. Powściągliwość Waszyngtonu ma swoje źródło w dążeniu do niezrażania do siebie rządu K.-Ż. Tokajewa, pamiętając zapewne skutki ostrego potępienia działań uzbeckiego prezydenta Karimowa wobec krwawego stłumienia demonstracji w Osz w 2005 roku. Amerykanie stracili wówczas możliwość utrzymania bazy w Chanabadzie, a relacje między obu krajami zostały zamrożone do śmierci Islama Karimowa w 2016 roku. Amerykanie muszą też brać pod uwagę stabilność inwestycji w kazachski sektor energetyczny, w którym ważnymi graczami są koncerny Chevron, Exxon i General Electric. Odwrócenie się Nur-Sułtan od USA byłoby więc niekorzystne, bowiem wzmocniłoby pozycję Rosji, której zależne od Kremla koncerny paliwowe chętnie przejęłyby amerykańskie inwestycje.
Takich dylematów nie ma Wysoka Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka, Michelle Bachelot, która potępiła zgłaszane przez dziennikarzy i obserwatorów przypadki postrzelenia przez siły porządkowe nieuzbrojonych demonstrantów, ale też akty przemocy ze strony protestujących. Rozwój sytuacji w Kazachstanie obserwowały też Human Right Watch (HRW) i Amnesty International (AI), obawiające się, że w trakcie zamieszek mogło dochodzić do nieuzasadnionego użycia siły przez policję i wojsko oraz nieprzestrzegania praw osób zatrzymanych. Głównym obszarem zainteresowania wspomnianych organizacji były oczywiście Ałmaty, gdzie doszło na największych zamieszek, z paleniem samochodów, rabowaniem sklepów oraz atakami uzbrojonych grup na lotnisko i budynki rządowe. W swoim wstępnym raporcie HRW zwróciła uwagę na brak priorytetowego potraktowania przez władze praw człowieka, zwłaszcza wobec rozkazu strzelania do demonstrantów bez ostrzeżenia. Oczywiście, trudno jednoznacznie potępiać działania rządu, którego priorytetem wobec eskalacji przemocy było jak najszybsze opanowanie sytuacji i przywrócenie spokoju na ulicach.
W zaistniałej sytuacji ważnym wyzwaniem dla władz kazachskich jest zapewnienie jak najbardziej transparentnego procesu selekcji osób zatrzymanych i szybkie zwalnianie tych, wobec których zarzuty o użycie przemocy były bezpodstawne. Organizacje nawołują też do wszczęcia śledztwa czy nie doszło do nadużyć przemocy ze strony sił pacyfikacyjnych, zwłaszcza użycia broni wobec pokojowych protestów, a jeśli takie przypadki znajdą potwierdzenie to ukaranie winnych w jawnym procesie. Trzeba podkreślić, że wszyscy dziennikarze i działacze organizacji humanitarnych i broniących praw człowieka zatrzymani wraz z demonstrantami, zostali zwolnieni niezwłocznie po ustaleniu ich tożsamości. W trakcie działań sił porządkowych (policji i Gwardii Narodowej) zatrzymano ok. 12 tys. osób. Część z nich została szybko zwolniona, ale wobec osób podejrzanych o czynny udział w aktach wandalizmu i przestępstwach zastosowano areszt. Wysłannicy organizacji humanitarnych donosili, że kontakt z zatrzymanymi był utrudniony, nie dopuszczano do nich ani rodziny, ani prawników.
11 stycznia eksperci ONZ jednogłośnie uznali użycie siły wobec protestujących za nadużycie i wezwali kazachskie władze do przeprowadzenia „niezależnego i uwzględniającego prawa człowieka śledztwa w sprawie użycia sił państwowych wobec protestujących”. W opinii ekspertów władze nadużyły też terminu „terroryści” w kontekście prawa międzynarodowego i oskarżając Nur-Sułtan o wykorzystanie nadinterpretacji tego terminu do usankcjonowania użycia siły oraz ograniczania wolności obywatelskich i praw człowieka. Szef kazachskiego MSZ w oficjalnym komunikacie wyraził ubolewanie jednostronnym stanowiskiem prasy zagranicznej, które stało się podstawą do kreowania opinii o wydarzeniach i ataków na działania rządu. Minister zwrócił uwagę, że w trakcie protestów w Mangystau władze lokalne podjęły dialog z demonstrantami i spełniły ich żądania. Dopiero eskalacja zamieszek, dopuszczanie się czynów kryminalnych i noszących znamiona terrorystyczne skłoniły władze do szybkiej i siłowej reakcji.
Unia Europejska nie zajęła jednolitego stanowiska wobec styczniowych protestów. Pojawiający się między państwami członkowskimi rozdźwięk w ocenie wydarzeń i działań rządu w Nur-Sułtan jest pochodną partykularnych interesów i bilateralnych relacji z Kazachstanem, a także specyfiką rządów. W zasadzie jedynym, który jednoznacznie wyraził swoją solidarność z prezydentem Tokajewem był rząd węgierski. Większość stolic zdystansowała się jednak od popierania którejkolwiek ze stron konfliktu, ograniczając swoje komunikaty do obaw o dalszą eskalację i poszukiwanie pokojowego rozwiązania konfliktu (premier Borys Johnson), . Dla UE Kazachstan jest kluczowym partnerem w Azji Centralnej, nie tylko z uwagi na relatywnie wysoki poziom rozwoju gospodarczego, ale również stopniowego kreowania społeczeństwa obywatelskiego. Pochopna ocena rządu w Nur-Sułtan mogłaby w tej sytuacji osłabić te relacje, spowolnić dalszy program reform społecznych zapowiadany przez prezydenta Tokajewa oraz rebalansować multiwektorową politykę rządu na rzecz silniejszego zbliżenia z Moskwą.
Największe emocje wzbudziła niewątpliwie decyzja o wezwaniu sił OUBZ. Przedstawiciel unijnej dyplomacji Josep Borell stwierdził, że rosyjska interwencja przywróciła „wspomnienia wydarzeń, których należy unikać”. Z kolei szef amerykańskiej dyplomacji Anthony Blinken uznał, że „niejasna” jest potrzeba wykorzystania sił zewnętrznych do przywrócenia pokoju w republice. Dodatkowo ostrzegał, że jak pokazuje historia „Rosjanie jak już wejdą do twojego domu, to czasami jest bardzo trudno skłonić ich, by go opuścili”. Sekretarz prasowa Białego Domu Jen Psaki potwierdziła, że administracja dokładnie przygląda się procesowi rozmieszczania sił OUBZ w Kazachstanie i ma „pytania dotyczące natury wezwania [OUBZ] czy było ono prawnie usankcjonowane czy nie”. Na rozwiązanie tego dylematu przyjdzie zapewne poczekać do czasu ukończenia śledztwa. Dużą rolę w jego wiarygodności dla administracji Joe Bidena będzie odgrywała współpraca kazachskich organów z przedstawicielami państw zachodnich i organizacji międzynarodowych (ONZ), której Amerykanie zapewne oczekują. Warto zwrócić uwagę, że już część amerykańskich obaw nie znalazła potwierdzenia w rzeczywistości – wycofanie międzynarodowego kontyngentu OUBZ przebiegło bez incydentów i zakończyło się przed planowanym terminem.
Jak Kazachstan stabilizuje sytuację
Już 5 stycznia prezydent Kasym-Żomart Tokajew wystąpił z orędziem do narodu, w którym oświadczył, że już podjęte kroki w celu przywrócenia spokoju nie są wystarczające wobec eskalacji działań „chuliganów”. Wydarzenia uznał za „dobrze przygotowany plan grup konspiratorów, których motywy mają charakter finansowy”. Zapowiedział też, że „Razem przejdziemy przez ten czarny dzień w historii Kazachstanu. Z tego kryzysu wyjdziemy silniejsi”. Prezydent polecił utworzenie specjalnej grupy śledczej w celu wyjaśnienia faktycznych przyczyn eskalacji konfliktu, a więc przede wszystkim identyfikację wszystkich osób odpowiedzialnych za czyny kryminalne i ich powiązań z organizacjami o charakterze przestępczym lub terrorystycznym. Wyniki dochodzenia mają zostać upublicznione, aby obywatele Kazachstanu i społeczność międzynarodowa otrzymali pełną i klarowną informację o styczniowych wydarzeniach. Równolegle, w związku z bezprecedensowym charakterem rozruchowym w historii republiki i wieloma ofiarami konfliktu K.-Ż. Tokajew ogłosił 10 stycznia dniem żałoby narodowej.
W celu jak najszybszego wygaszenia społecznych emocji jedną z pierwszych decyzji władz było zamrożenie cen gazu na 180 dni. Oczywiście nie oznacza to, że rząd ostatecznie wycofał się z planowanego zakończenia dopłat i uwolnienia cen LPG, ale zapewne proces ten zostanie rozłożony w czasie, by nie stać się dotkliwym obciążeniem dla nabywców. Niezwłocznie po ustabilizowaniu sytuacji prezydent republiki ogłosił program wsparcia dla rodzin wszystkich ofiar, formacji mundurowych i cywilów, której elementami mają być m.in. zasiłki mieszkaniowe i edukacyjne. Pomoc uzyskają też przedsiębiorcy, zarówno w formie bezpośrednio finansowej, jak i poprzez czasowe zwolnienie z regulowania odsetek od pożyczek i kredytów. Odroczono też spłaty nałożonych grzywien i kar administracyjnych.
Władze republiki mają świadomość, że styczniowe niepokoje pogorszyły klimat inwestycyjny. Dlatego też rząd przystąpił do opracowywania nowej koncepcji polityki inwestycyjnej, z uwzględnieniem wzrostu znaczenia czynników ekologicznych, w tym transformacji w „zieloną gospodarkę” (energetyka, technologie), a także kwestii społecznych i ładu korporacyjnego. Zdecydowane działania mają też zostać podjęte w celu poprawy warunków gospodarczych – stłumienia inflacji do 4-5% w 2025 r. i ustabilizowania waluty narodowej (tenga). W tych sferach rząd zamierza ściśle współpracować z Bankiem Narodowym i Izbą Przedsiębiorców. Wielostronne rozmowy między przedsiębiorcami, instytucjami finansowymi i rządem mają natomiast przyczynić się do stopniowego zmniejszania zależności gospodarki narodowej od importu, nadmiernych interwencji i wykorzystywania instrumentów polityki pieniężnej.
W sferze społecznej obszarem szczególnego zainteresowania władz ma być wypracowanie planu rozwiązania problemu silnej polaryzacji ekonomicznej społeczeństwa i indeksacji wynagrodzeń proporcjonalnie do tempa rozwoju gospodarczego. Działania mają też zostać podjęte na rzecz wyrównania poziomu rozwoju ekonomicznego pomiędzy różnymi regionami. Zagadnienie zamożności społeczeństwa ma być przedmiotem wspólnych negocjacji rządu i Izby Przedsiębiorców, a ich efekt w postaci skonkretyzowanego programu ograniczania ubóstwa ma zostać przedstawiony w terminie 2 miesięcy. Dodatkowo władze zobowiązały się do niezwłocznego zaprezentowania nowego Kodeksu Społecznego, w którym zostaną uwzględnione zmienione warunki rzeczywistości (m.in. pandemia), aby dokument ten stał się faktyczną podstawą relacji władzy ze społeczeństwem. Innowacyjną inicjatywą jest projekt utworzenia specjalnego funduszu „Dla Narodu Kazachstanu”, którego środki będą pochodzić z prywatnych darowizn i publicznych dotacji z przeznaczeniem na wsparcie obywateli w potrzebie. Warto podkreślić, że pełne rozliczenie przepływów finansowych funduszu będzie publicznie dostępne. Ważnym elementem polityki społecznej ma być system stypendiów edukacyjnych, ze szczególnym ukierunkowaniem na regiony gęsto zaludnione i o niskiej zamożności.
Rząd zapowiada kontynuowanie już rozpoczętych reform gospodarczych w kierunku tranzycji Kazachstanu w pełni rozwiniętą gospodarkę rynkową, ale o orientacji społecznej. Ponadto istotne zmiany będą dotyczyć funkcjonowania administracji, w której zostaną zaimplementowane dodatkowe instrumenty przeciwdziałające korupcji oraz ograniczające formalizm i biurokrację. Zapowiadany jest również szczegółowy audyt skuteczności już podjętych działań korupcyjnych, a także zapewnienia przejrzystości i skuteczności procedur celnych i kontroli granicznych. Z kolei prezydent zapowiedział przygotowanie do września piątego pakietu reform politycznych, który ma zawierać zestaw propozycji w odpowiedzi na społeczne żądania, które przewijały się podczas protestów. Propozycje zostaną następnie rozpatrzone przez Narodową Radę Zaufania Społecznego Kazachstanu. Jeden z elementów zmian już został ogłoszony przez prezydenta – zwiększenie wynagrodzeń pracowników niższych szczebli w sektorze publicznym, z jednoczesnym zamrożeniem na 5 lat poziomu wynagrodzeń wysokich urzędników i szefów regionów.
W kontekście ostatnich wydarzeń i prób zachwiania porządkiem konstytucyjnym w kraju, prezydent zapowiedział podjęcie działań w zakresie wzmocnienia bezpieczeństwa narodowego i skuteczniejszego przeciwstawienia się różnego rodzaju zagrożeniom. Zapowiadane jest nie tylko wypracowanie nowych procedur w oparciu o zebrane doświadczenia, ale kompleksowe zreorganizowanie całego systemu bezpieczeństwa, sił zbrojnych, organów ścigania, agencji bezpieczeństwa wewnętrznego i służb wywiadowczych.
Na razie brak jest szczegółów przybliżających terminy realizacji i metodologię zapowiadanych reform. Niemniej, szybka reakcja prezydenta i rządu na żądania społeczne i identyfikacja obszarów budzących kontrowersje lub wymagających zmian powinna uspokoić społeczeństwo. Oczywiście dopiero realizacja tych zamierzeń i rzeczywiste przełożenie ich skutków na wzrost poziomu życia obywateli może przyczynić się do wzmocnienia poważnie zachwianego zaufania do rządzących. Po styczniowych doświadczeniach władze muszą konsekwentnie realizować swoje obietnice pod czujnym okiem społeczeństwa, o ile nie chcą doprowadzić do dalszej eskalacji konfliktu i jego nieprzewidywalnych skutków.
Wewnętrzne i zewnętrzne skutki rozruchów
Fala protestów i towarzyszących im przypadków niszczenia mienia prywatnego i publicznego nie miała precedensu w historii Kazachstanu. Największe straty w nieruchomościach zanotowano w Ałmatach. Zniszczeniu uległo wyposażenie lotniska, ratusza i innych publicznych budynków, które przejściowo opanowali uzbrojenia napastnicy. Port lotniczy w Ałmatach uruchomiono ponownie dopiero 9 stycznia. Z powodu wprowadzenia stanu wyjątkowego straty poniósł też transport, choć na szczęście ani infrastruktura drogowa ani kolejowa nie uległy zniszczeniu i 8 stycznia przywrócono kursowanie pociągów. Grasujące grupy przestępców i chuliganów spaliły wiele sklepów, aut i biur. Wstępnie, wg szacunków Narodowej Izby Przedsiębiorców Atameken straty materialne biznesu wyniosły prawie 200 mln USD. Z kolei wstępne wyliczenie strat gospodarczych spowodowanych wyłączeniem internetu i telekomunikacji brytyjska agencja Top10VPN.com oszacowała na 429 mln USD.
Nawet po zakończeniu starć nieznana była liczba demonstrantów, którzy zginęli w starciach z policją. Początkowo rządowy Telegram podał liczbę 164 osób, która jednak szybko została zdementowana przez ministerstwo zdrowia, jako wynik „błędu technicznego”. Dopiero 18 stycznia pojawiła się oficjalna informacja o 227 ofiarach śmiertelnych (w tym 19 funkcjonariuszach). Przez długi czas nie podawano też do publicznej wiadomości liczby rannych. Organizacje pozarządowe oszacowały, że w ciągu pierwszych 48 godzin rozruchów w całym kraju rannych zostało ponad 1000 osób, z czego 400 wymagało hospitalizacji, w tym 62 intensywnej terapii. Milczenie rządu w kwestii strat w ludziach i brak informacji czy wszczęte zostało śledztwo wyjaśniające okoliczności w jakich do nich doszło, budziły spore emocje w cały czas niespokojnym społeczeństwie.
Nie jest ustalona liczba osób zatrzymanych w trakcie protestów i wciąż przetrzymywana po wygaszeniu rozruchów. Nie wiadomo też czy wszystkich zatrzymanych objęto śledztwem o udział w przestępstwach. Strona rządowa podaje jedynie, że w fala aresztowań już po oficjalnym ustabilizowaniu sytuacji w Ałmatach zatrzymano kolejnych 1678 osób, które są podejrzane o łamanie prawa. Otwartych też zostało 300 śledztw o naruszenie porządku, niszczenie mienia i spowodowanie śmierci.
W trakcie trwania rozruchów pojawiły się głosy, że prezydent Tokajew wykorzystuje tę sytuację, by umocnić swoją pozycję poprzez odsunięcie od władzy prominentów z nadania swojego poprzednika. Stąd wspomniana wcześniej decyzja o dymisji szefa KNB, silnie powiązanego z prezydentem Nazarbajewem. W sytuacji napięcia społecznego, które przynajmniej w części wymierzone było przeciwko byłemu przywódcy, nie bardzo miał on pole manewru i musiał odsunąć się w cień, najwyraźniej pogodzony z tą polityczną woltą swojego następcy, którego sam namaścił na najwyższe stanowisko. Potwierdzeniem tych spekulacji może być fakt, że 11 stycznia K.-Ż. Tokajew nagle anulował ogólnokrajowy kontrakt na utylizację i recykling śmieci firmie, z którą powiązana była młodsza córka N. Nazarbajewa, Alija. Ta decyzja może być zwiastunem przystąpienia do walki z korupcją, która na fali dynamicznego rozwoju gospodarczego przestała być zauważana w kręgach władzy. Tymczasem wg indeksu CPI (Corruption Perceptions Index) w roku 2020 Kazachstan uplasował się na 94. miejscu na 180 zbadanych państw. Otwartą kwestią pozostaje czy urzędujący prezydent zdecyduje się na długookresową kampanię przeciwko korupcji, zaczynając od najwyższych dostojników. Tego na pewno oczekuje społeczeństwo, czemu dało wyraz w niedawnych demonstracjach.
Jednym z politycznych skutków rozruchów była 5 stycznia dymisja rządu. Prezydent zatwierdził 11 stycznia jego nowy skład. Trudno mówić o istotnych przetasowaniach, bowiem zasiadło w nim 11 z 20 dotychczasowych ministrów. Na swoje stanowiska zostali przywróceni m.in. ministrowie spraw zagranicznych Muchtar Tileuberdi oraz spraw wewnętrznych Jerłan Turgumbajew. Ponadto dwóch spośród zwolnionych ministrów otrzymało teki wiceministrów. Tylko jedno stanowisko obsadził człowiek nie powiązany z poprzednim gabinetem – nowym ministrem sprawiedliwości został został sędzia Sądu Najwyższego Kanat Musin. Tekę premiera otrzymał Alichan Smaiłow. Kosmetyczne zmiany w rządzie zapewne zaskoczyły Kazachów, bowiem działania prezydenta w najwyższych kręgach władzy wskazywały na dążenie do rozbicia układu stworzonego przez N. Nazarbajewa. Trzeba tu nadmienić, że gabinet byłego premiera A. Mamina został w całości nominowany jeszcze przez poprzedniego prezydenta w lutym 2019, a więc można przyjąć, że były to osoby starannie wyselekcjonowane pod kątem lojalności wobec szykującego się do ustąpienia przywódcy. Potwierdzeniem tego przypuszczenia jest fakt, że premier Mamin był kolegą szkolnym szefa KNB Masimowa i obaj stracili stanowiska tego samego dnia. Pierwotny skład gabinetu nie oznaczał konfliktu z K.-Ż. Tokajewem, bowiem również on był bliską i zaufaną osobą N. Nazarbajewa. Niemniej, trzej ministrowie uznawani za najbardziej zaufane osoby z otoczenia byłego prezydenta zostały nieodwołalnie zwolnione – Beibit Atamkułow, Magzum Mirzagalijew i Marat Beketajew.
Od politycznych przetasowań ważniejszą kwestią dla nowych władz pozostaje realizacja postulatu demonstrantów dotyczącego skasowania nominacji prezydenckich na stanowiska burmistrzów dużych miast oraz włączenia ich do wyborów lokalnych. Taki postulat pojawił się najpierw podczas protestów w Żangaozenie, a 13 stycznia na stronie rządowego portalu Otinisz pojawiło się żądanie ustąpienia ze stanowiska akima Ałmatów Bakyżana Sagintajewa. Od momentu objęcia tego urzędu w czerwcu 2019, B. Sagintajew spotyka się z niekończącą falą krytyki mieszkańców stolicy finansowej i największego miasta Kazachstanu. Zarzuty dotyczą przede wszystkim nieudolności w walce z koronawirusową pandemią, arogancji wobec dziennikarzy czy zupełnego nieliczenie się z obywatelami. Do tego trzeba dodać jeszcze wysuwaną obecnie nieudolność w zarządzaniu sytuacją kryzysową (ani razu nie pokazał się publicznie i nie wydał żadnej odezwy do mieszkańców). Już w 24 godziny po zamieszczeniu, żądanie ustąpienia akima podpisało ponad 20 tys. osób. Wprowadzenie postulowanej zmiany wymagałoby jednak zmiany zapisów w Konstytucji, ale wydaje się, że wobec wciąż buntowniczych nastrojów społecznych prezydent nie będzie mógł uciec od tego tematu. Oczywiście z punktu widzenia centralizacji władzy obecny układ jest korzystny dla K.-Ż. Tokajewa, bowiem umożliwia mu pośrednie sprawowanie władzy w dużych miastach poprzez nominowanych oficjeli. Jak jednak wykazały ostatni wydarzenia nie zapobiegło to ogólnokrajowym rozruchom, a wręcz przeciwnie, stało się jednym z punktów rozbudzających dodatkowe emocje protestujących. Póki co, żaden z mianowanych przez prezydenta akimów, z najbardziej kontrowersyjnym społecznie B. Sagintajewem włącznie, nie został zdymisjonowany.
Poważnym społecznie skutkiem rozruchów była blokada internetu. Kazachstan mocno promuje cyfryzację kraju, zwłaszcza usług publicznych (eGovernment) i płatności online. Tym bardziej dotkliwa było więc dla mieszkańców niemożność korzystania z platform administracji publicznej (które powinny działać mimo blokady) oraz powrót do obrotu gotówkowego (o czym wspomniano wcześniej). Konsekwencją tej sytuacji może być okresowy spadek zaufania Kazachów do usług cyfrowych, a przede wszystkim do „plastikowych pieniędzy”. Niemniej, będzie to raczej trend krótkookresowy, bowiem korzyści z digitalizacji usług zdecydowanie przewyższają potencjalne utrudnienia i to ograniczające się do tak unikatowej sytuacji, jak wprowadzenie ogólnokrajowego stanu wyjątkowego.
Bardziej długofalowe mogą być skutki zewnętrzne. Dotknęły one przede wszystkim sfery biznesu (blokada internetu i transportu kolejowego), co może odbić się negatywnie na zaufaniu partnerów handlowych. Trzeba jednak zauważyć, że położenie geograficzne republiki w zasadzie nie pozostawia alternatyw dla przekierowania strumienia dostaw do Azji Centralnej czy Chin inną drogą. Również relacje handlowe z partnerami zagranicznymi nie powinny ulec zauważalnemu pogorszeniu, o ile rząd przeprowadzi ogłaszane reformy i opracuje plan skutecznego przeciwdziałania podobnej sytuacji w przyszłości.
Bardziej złożone i trudne do przewidzenia konsekwencje mogą wynikać z wezwania OUBZ i wewnętrznych przetasowań politycznych, bowiem wpłynęłyby na osłabienie siły przetargowej Kazachstanu wobec zagranicznych mocarstw, a w konsekwencji doprowadzić do ograniczenia multiwektorowej polityki władz. Pierwszoplanowe znaczenie ma tu wzrost wpływów rosyjskich i równolegle dystansowanie od Chin w związku z nastrojami sinofobicznymi. Warto tu zwrócić uwagę, że Rosja może niejawnie te nastroje podgrzewać, grając na osłabienie pozycji chińskiej. Drugą ważną dla republiki kwestią są chińsko-rosyjskie próby wyjaśnienia konfliktu jako skutku negatywnego wpływu zachodniej ideologii. Już wcześniej Moskwa silnie promowała problemy Azji Centralnej jako efekt zdestabilizowania Afganistanu. W sytuacji, gdy odkryte i udowodnione zostaną powiązania zbrojnych grup eskalujących rozruchy w komórkami fundamentalistów islamskich, Kreml zapewne wykorzysta to do powiązania tych dwóch wydarzeń. To z kolei postawiłoby Nur-Sułtan w trudnej sytuacji, bowiem wsparcie rosyjskiego stanowiska prowadziłoby do rozluźnienia relacji z Zachodem, czego zapewne Kazachstan nie chce.
Wnioski z kazachskiego kryzysu
Protesty w Kazachstanie, które niespodziewanie przerodziły się w rozruchy, skutkujące ofiarami śmiertelnymi, wieloma rannymi i koniecznością wprowadzenia stanu wyjątkowego pokazały, że każda stabilność okazuje się krucha wobec postępującego społecznego niezadowolenia. Bez wątpienia rozruchy były wynikiem nawarstwienia wielu różnych spraw niepokojących społeczeństwo i które były sygnalizowane rządzącym.
Sprawą nadal otwartą pozostaje, które czynniki spowodowały eskalację pokojowych demonstracji w zbrojne wystąpienia. Jeśli był to udział sił zewnętrznych, jak to sugerują władze, to niepokojąca jest podatność niezadowolonych obywateli na wpływy grup chcących realizować swoje partykularne interesy. I nie jest to wyłącznie specyfika Kazachstanu, bowiem istnieje wiele przykładów rozruchów z ostatnich lat, w których również pokojowe protesty przerodziły się w zamieszki poprzez aktywny udział nielicznych zorganizowanych grup o charakterze przestępczym.
Kazachskie wydarzenia udowodniły, że dystansowanie się przywódców od społecznych niepokojów i nawarstwianie się problemów w końcu doprowadzi do masowych wystąpień, których kierunek i skutki są zwykle trudne do przewidzenia. Warto obserwować postępowanie władz w Nur-Sułtan, zwłaszcza realizację zobowiązań, które złożył prezydent Tokajew. Nie da się bowiem wyeliminować problemów społecznych, bez ich realnego rozwiązania, można je jedynie czasowo stłumić zwiększając kontrolę nad obywatelami. To jednak, zamiast budowy świadomego społeczeństwa obywatelskiego będzie prowadzić do autorytaryzmu, który można zaobserwować w Turkmenistanie czy Tadżykistanie.
Ponadto niezależnie od bezwzględności władz wobec społeczeństwa, każdy taki system jest zagrożony niestabilnością. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest więc stopniowe zwiększanie swobód obywatelskich i usuwanie się państwa w cień, jak miało to miejsce w Kazachstanie i czego słuszności absolutnie nie przekreślają ostatnie wydarzenia w tej republice.
Jerzy Olędzki Doktor nauk społecznych w zakresie nauk o polityce, pracę doktorską złożył na Wydziale Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, magister ekonomii i europeistyki, absolwent Wydziału Zarządzania Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi (obecnie Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna) i Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2011 r. specjalizuje się w zagadnieniach geopolitycznych Azji Centralnej i aspektach polityczno-ekonomicznej oraz militarnej współpracy regionalnej. Autor książki "Mocarstwo z panazjatyckiej mozaiki. Geneza i ewolucja Szanghajskiej Organizacji Współpracy".
czytaj więcej
Zmiana na stanowisku Prezydenta USA będzie miała ogromny wpływ także na sytuację wielu pozostałych państw świata, w których Amerykanie odgrywają ważną rolę. Nie inaczej jest w przypadku Korei Południowej, gdzie zarówno rządzący jak i świat biznesu przygotowują się do nowego formatu relacji z największym mocarstwem świata.
Andrzej PieniakWładze Tokio poinformowały, że spadła po raz pierwszy od 26 lat liczba mieszkańców japońskiej stolicy. Jako główna przyczyna takiego obrotu spraw wskazywana jest pandemia. Stała się ona katalizatorem zachodzących już od jakiegoś czasu zmiany w podejściu Japończyków do pracy i życia prywatnego
Paweł BehrendtAzja – integracja. Wokół polityki Polski wobec Azji
Serdecznie zapraszamy na kolejne spotkanie Instytutu Boyma, na którym zastanowimy się, jak powinniśmy lepiej wykorzystywać polskie szanse w Azji oraz jakie cele i środki powinna mieć polska polityka względem krajów i regionów kontynentu.
Tydzień w Azji #254: Indyjski Sąd Najwyższy zdecydował. Kaszmir bez autonomii
Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.
Celem kursu będzie podniesienie kompetencji z zakresu krytycznego czytania tekstów filozoficzno-politycznych z kultur pozaeuropejskich oraz diagnozowania sposobów prowadzenia propagandy komunistycznej na potrzeby wewnętrzne i zewnętrzne w ChRL.
Tydzień w Azji #29: Pesymizm chińskich konsumentów
Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.
The Dasgupta Review on Women and the Environmental Crisis
Commissioned in 2019 by the British government and published in February 2021, The Dasgupta Review has been likened to the 2006 Stern Review. Where the latter brought to widespread attention the many failings of the world economy in the face of global warming, the former makes similar points as regards biodiversity – and identifies the unique challenges faced by women.
Dawid JuraszekTo nasza wojna. Co dalej po klęsce w Afganistanie?
Polacy byli w Afganistanie przez prawie 19 lat. Zaangażowaliśmy wiele środków, ponieśliśmy duże straty. Teraz musimy skupić się w pierwszym rzędzie na ograniczeniu skutków katastrofy i znalezieniu jej przyczyn.
Krzysztof ZalewskiPatrycja Pendrakowska uczestniczką XXX Forum Ekonomicznego w Karpaczu
Jednym z paneli, w którym brała udział prezes Instytutu Boyma była debata "Dokąd zmierza polski eksport po pandemii?", organizowana przez "Rzeczpospolitą"
Patrycja PendrakowskaPatrycja Pendrakowska gościem audycji „Dekonstrukcja” w radiu TOK.FM
Rozmowa stanowiła próbę odpowiedzenia na pytanie jak kształtować relacje Zachodu z Chinami oraz czy różnice pomiędzy tymi dwoma blokami cywilizacyjnymi umożliwiają ich harmonijne współistnienie.
Patrycja PendrakowskaTydzień w Azji#18: Nie tylko Huawei. Czy świat podzieli technologiczna żelazna kurtyna?
Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości. W tym numerze piszemy o konkurencji o dominację w świecie infrastruktury cyfrowej, sukcesie polskiego piwa w Korei Południowej, wyborach w Indonezji i konsekwencjach wyborów w Australii oraz napływie inwestycji zagranicznych do Kazachstanu.
Azjatech #219: Oprogramowanie pomoże w uniknięciu kolizji ze słoniami na indyjskich torach
Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.
„Zachowanie twarzy” w dyplomacji ASEAN
(Subiektywny) przegląd wybranych artykułów badawczych dotyczących stosunków międzynarodowych w regionie Azji i Pacyfiku publikowanych w wiodących czasopismach naukowych.
Anna GrzywaczKrótka relacja z forum biznesu Polska – Mongolia 2019
W dniu 9 lipca 2019 r. w stolicy Mongolii, Ułan Bator, miało miejsce Forum Biznesu Polska-Mongolia zorganizowane przez Polską Agencję Inwestycji i Handlu pod patronatem polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Na miejscu obecny był reprezentant Instytutu Boyma, analityk ds. Mongolii Paweł Szczap.
Azjatech #59: Technologie pomagają w zarządzaniu miastem
Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.
Patrycja Pendrakowska and Paweł Behrendt on navigating Sino-Polish relations
We are proud to annouce, that Patrycja Pendrakowska and Paweł Behrendt made a contribution to the newest project of the Baltic Security Foundation, The Jamestown Foundation and the Baltic-American Freedom Foundation.
Forbes: Nowoczesne mieszkanie po pandemii
Pandemia może spowodować zmianę trendu na rynku mieszkaniowym (...). Rightmove, brytyjski portal nieruchomości, odnotował znaczny wzrost liczby osób poszukujących domów położonych z dala od centrów miast, z większymi ogrodami i miejscem na domowe biuro.
Magdalena Sobańska-CwalinaWywiad z Tomaszem Łukaszukiem. Droga do bogactwa Polski wiedzie przez morze.
90 proc. globalnego handlu zależy od przewozów morskich. Trzeba wspólnym wysiłkiem chronić system, który tworzy światowe bogactwo - mówi Tomasz Łukaszuk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Krzysztof ZalewskiRP: Państwa Azji znoszą restrykcje dla podróżnych. Czy ułatwi to podróże biznesowe?
Planując podróż biznesową w 2023 r., szczególnie do Azji, wciąż musimy liczyć się z obowiązkami testów, opóźnieniami lotów, wysokimi cenami biletów i bagażu oraz długimi kolejkami na lotniskach, zarówno przy wylocie, jak i powrocie.
Krzysztof ZalewskiAzjatech #115: USA układają na nowo cyfrowe puzzle na Indopacyfiku
Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.
Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.
Debata o Morzu Południowochińskim – fotorelacja
11 lipca odbyła się debata na temat przyszłości Morza Południowochińskiego organizowana wspólnie z Instytutem Socjologii UW.
Azjatech #28: Strefa innowacji środowiskowych i technologii w regionie Aralu
Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.
Forbes: Paliwo ze stepów. Czy państwa Azji Centralnej ruszą na ratunek Europie?
Wybuch wojny w Ukrainie wywołał kryzys energetyczny w Europie, uwidaczniając zależność państw Unii od dostaw węgla, gazu i ropy naftowej z Rosji.
Jerzy Olędzki