Afganistan

Niepokój w Azji Centralnej po zakończeniu amerykańskiej interwencji w Afganistanie

Spodziewane od kilku lat ostateczne wycofanie wojsk amerykańskich z Afganistanu stanie się faktem 11 września 2021 roku. Pozostawienie tego kraju w samodzielnym zarządzaniu przez rząd w Kabulu spowodowało gwałtowny wzrost niepokoju w Azji Centralnej...

Instytut Boyma 10.08.2021

Spodziewane od kilku lat ostateczne wycofanie wojsk amerykańskich z Afganistanu stanie się faktem 11 września 2021 roku. Pozostawienie tego kraju w samodzielnym zarządzaniu przez rząd w Kabulu spowodowało gwałtowny wzrost niepokoju w Azji Centralnej, bowiem sytuacja w państwie daleka jest od ustabilizowanej. Większość trudno dostępnych obszarów górzystych nadal pozostaje poza kontrolą rządu centralnego, a lokalne przywództwo Talibów trudno uznać za gwarancję stabilności. Kluczowym elementem tej skomplikowanej układanki są relacje muzułmańskich radykałów z Kabulem i jednocześnie z poszczególnymi republikami regionu. Nie ulega kwestii, że wewnętrzna destabilizacja Afganistanu znalazłaby swoje odzwierciedlenie w całej Azji Centralnej, stąd pojawia się pilna potrzeba wypracowania regionalnego modelu bezpieczeństwa. Otwartą kwestią pozostaje które z mocarstw miałoby odgrywać wiodącą rolę i przyjąć na siebie odpowiedzialność za rozwój sytuacji.

Pozycja USA w regionie po 11 września

Oficjalne zakończenie wojskowej interwencji przez Waszyngton nie oznacza tak naprawdę całkowitego wycofania US Army z Afganistanu, bowiem kontyngent amerykański będzie nadal obecny w tym kraju, choć zredukowany do nie więcej niż 1000 osób. Głównym zadaniem amerykańskich żołnierzy będzie ochrona newralgicznych punktów w Kabulu i okolicy, szczególnie narażonych na potencjalne akty terroryzmu ze strony muzułmańskich bojówek, w tym ambasady i międzynarodowego lotniska. Dodatkowo, USA nadal będzie intensywnie wykorzystywać środki elektroniczne w realizacji działań wywiadowczych, nadzorujących i rozpoznawczych (Intelligence, Surveillance, Reconnaissance ISR).

Proces wycofywania żołnierzy i sprzętu będzie się odbywał z wykorzystaniem indyjskich baz na Andamanach i Nikobarach, a cały proces logistyczny pozostanie pod nadzorem V floty z flagowym lotniskowcem Ronald Reagan. Wybór takiej trasy był podyktowany koniecznością i zarazem ilustruje sytuację Amerykanów w regionie. Przerzut wojsk i zaopatrzenia w początkowej fazie wojny afgańskiej odbywał się z wykorzystaniem Północnej Sieci Dystrybucyjnej (North Distribution Network NDN), której elementami były bazy lotnicze Karszy-Chanabad w Uzbekistanie i Manas w Kirgistanie. W 2005 r. na skutek amerykańskiego potępienia krwawego stłumienia rewolty w Andiżanie przez uzbeckie siły rządowe, prezydent I. Karimow zażądał opuszczenia kraju przez Amerykanów. Z kolei Kirgistan pod naciskiem Moskwy nie przedłużył umowy na dzierżawę bazy Manas, która wygasła w 2014 roku.

W zaistniałej sytuacji Waszyngton nie dysponuje żadną bazą w bezpośrednim sąsiedztwie Afganistanu i raczej nie ma szans na jej uzyskanie. Spośród sześciu państw granicznych z trzema relacje Stanów Zjednoczonych są napięte (Chiny, Pakistan, Iran), dwa kolejne (Kirgistan, Tadżykistan) są zdominowane przez Rosję pod względem gospodarczym i militarnym (członkowie Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym OUBZ), a ostatnie, Turkmenistan, pozostaje neutralne. W grę mógłby jeszcze wchodzić pobliski Kazachstan, ale również w tym przypadku uniemożliwia to członkostwo w OUBZ i zapewne ostra reakcja sąsiedniej Rosji. Z kolei w przypadku Uzbekistanu, którego relacje z USA bardzo się poprawiły  od momentu przejęcia władzy przez prezydenta Sz. Mirzijojewa, wciąż w mocy pozostają przepisy prawne wykluczające stacjonowanie obcych wojsk na terenie republiki.

Dodatkową przeszkodą dla potencjalnej amerykańskiej obecności w regionie jest oczywiście niechęć Rosji i Chin. Co prawda Waszyngton dokonał kilku śmiałych posunięć na „podwórku” tych mocarstw, nawiązując kooperację w dziedzinie wojskowości z Uzbekistanem – w latach 2013-16 w Taszkencie znajdowało się nawet biuro łącznika NATO na Azję Centralną oraz włączając Duszanbe w trójstronny format rozmów o bezpieczeństwie USA-Afganistan-Tadżykistan. Choć te zabiegi nie uszły zapewne uwadze w Pekinie i Moskwie, to oba mocarstwa pozostały zdystansowane. Jednak granicą tej względnej bierności byłaby zapewne próba ulokowania bazy US Army w którymś z państw regionu, a każde z nich ma zbyt wiele do stracenia i zbyt mało do zyskania, by użyczyć Waszyngtonowi swojego terytorium.

Mało prawdopodobne jest, aby na zmianę sytuacji USA w regionie w sposób istotny wpłynęły rozmowy Sekretarza Stanu Antony’ego Blinkena z ministrami spraw zagranicznych Tadżykistanu i Uzbekistanu. Przedmiotem rozmów była kwestia podniesienia poziomu bezpieczeństwa, ale rozmowy miały charakter niejawny i brak jest oficjalnej informacji o jakichkolwiek ustaleniach czy zobowiązaniach którejś ze stron. Można przypuszczać, że Amerykanie nie osiągnęli zamierzanego celu, jakim była możliwość rozlokowania ich sił zbrojnych w którejś z republik, a co za tym idzie zobowiązania USA raczej nie wyjdą poza standardową, dyplomatycznie niejasną formę wspierania przez Waszyngton suwerenności, integralności i niepodległości republik oraz procesu pokojowego z Afganistanem.

Czego obawia się Azja Centralna

Brak amerykańskich sił zbrojnych w Afganistanie oznacza przede wszystkim pozbawienie rządu w Kabulu zdolności do szybkiego reagowania na zagrożenie ze strony Talibów, a także podjęcia skutecznych działań uszczelniających granice. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się

republiki graniczące z Afganistanem, czyli Turkmenistan, Uzbekistan i Tadżykistan. Praktycznie tylko Uzbekistan dysponuje środkami militarnymi umożliwiającymi zabezpieczenie granicy, ale zarazem brak skutecznej kontroli w Kotlinie Fergańskiej, która już wielokrotnie w przeszłości była źródłem zagrożenia fundamentalizmem i terroryzmem, znacznie ogranicza poziom bezpieczeństwa republiki.

Podstawowym problemem jest możliwość przenikania bojówek muzułmańskich z terytorium Afganistanu, co oczywiście wiąże się z potencjalną aktywizacją środowisk lokalnych fundamentalistów i ryzykiem ataków terrorystycznych. Kluczowym wyzwaniem jest więc eliminacja zagrożenia terrorystycznego ze strony skrajnych grup muzułmańskich. Choć obecnie ryzyko to jest relatywnie niewielkie, to obserwowana jest jego tendencja wzrostowa, w związku z większą aktywnością Talibów w Afganistanie. Co prawda, już we wrześniu 2020 r. talibski rzecznik mułła Abdul Ghani Baradar gwarantował  nienaruszalność granic żadnego z państw regionu i podkreślał, że Talibowie nie stanowią dla nich żadnego zagrożenia. Trzeba też zwrócić uwagę, że zagrożenie to stało się niewielkie po upadku kalifatu (państwa islamskiego), ale i tak od kilku lat w Tadżykistanie i ostatnio w Uzbekistanie wprowadzane są  coraz ostrzejsze restrykcje wobec ortodoksyjnych muzułmanów. Z drugiej strony nie należy zapominać, że po klęsce kalifatu w Syrii i Iraku część bojowników powróciła do republik regionu (głównie Tadżykistanu, Kirgistanu i Uzbekistanu). Liczba obywateli Azji Centralnej, którzy wzięli udział w dżihadzie jest trudna do ustalenia, ale szacuje się, że było ich od 2 do 5 tysięcy (International Crisis Group oszacował ich liczbę na 2-4 tysiące, z czego ta niższa zdaniem ekspertów z tej organizacji jest bliższa prawdzie, z kolei International Center for the Study of Radicalization przy King’s College w London At podaje doliczył się co najmniej 6 tysięcy). Choć od momentu ich powrotu nie zanotowano wzrostu aktywności skrajnych grup w republikach, to wpływ rosnących w siłę Talibów i przenikanie członków bojówek z Afganistanu może prowadzić do szybkiej radykalizacji tych środowisk i skutkować wybuchem rozruchów oraz terroryzmu. Szczególnie niebezpieczne byłoby przeniknięcie na obszar republik grup ekstremistycznych, których członkowie są Tadżykami np. Jamaat Ansarullo lub Uzbekami jak w przypadku Islamskiego Związku Dżihadu czy Katibat Imam al-Bukhari. Należy dodać, że ze względu na uwarunkowania kulturowe i społeczne monitorowanie i inwigilacja tych środowisk na tak dużym obszarze jest niezwykle trudna.

Poważnym problemem dla trzech republik Azji Centralnej jest słabość gospodarcza, spotęgowana jeszcze okresem pandemii. Tadżykistan, Turkmenistan i Kirgistan znalazły się na skraju ekonomicznej zapaści, co dodatkowo sprzyja radykalizacji nastrojów społecznych. Ta sytuacja w połączeniu z niewydolnością struktur państwowych (Kirgistan, Turkmenistan), brakiem perspektyw (Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan), niestabilnością polityczną (Kirgistan) i coraz ostrzejszymi prześladowaniami (Tadżykistan, Uzbekistan) stwarza realne zagrożenie wybuchem społecznego niezadowolenia i zwiększoną akceptacją skrajnych ideologii muzułmańskich. Nasilenie radykalnych nastrojów prowadzące do załamania bezpieczeństwa w regionie będzie czynnikiem, który dodatkowo pogłębi kryzys gospodarczy i dotknie wszystkie republiki. W takiej sytuacji Kazachstan i Uzbekistan, które szybko weszły na tory dynamicznego popandemicznego rozwoju, są najbardziej zagrożone zahamowaniem inwestycji zagranicznych. To z kolei pozbawi ich gospodarki dynamiki wzrostu, co szybko znajdzie odzwierciedlenie w degradacji poziomu życia społecznego. Szczególnie będzie to widoczne, choć mniej odczuwalne, przez społeczeństwo Kazachstanu, którego poziom życia jest najwyższy. Bez wątpienia załamanie stabilności gospodarczej i poczucia bezpieczeństwa przez społeczeństwa mocno też nadwyręży i tak dość ograniczone zaufanie do władz i systemu państwowego.

Istotnym zagrożeniem, pośrednio powiązanym ze wzmocnieniem roli Talibów w Afganistanie i rozlewaniem się skrajnych ideologii na obszar Azji Centralnej jest rozwój powiązań struktur kryminalnych ze środowiskami fundamentalistycznymi. Przejawem wzmocnienie takich powiązań jest nasilenie handlu narkotykami. Należy tu uwzględnić fakt, że to właśnie pod lokalnymi rządami Talibów nastąpiło apogeum produkcji opiatów w Afganistanie. Pomimo amerykańskich działań, zaangażowania dronów i satelitów do walki z narkobiznesem, produkcja opiatów nadal stanowi główne źródło dochodów Talibów. Trzeba założyć, że działania władz afgańskich sprawujących tylko teoretyczną kontrolę poza okolicami Kabulu i pozbawionych wsparcia Amerykanów nie będą skuteczne, a to zapewne przełoży się na wzrost produkcji narkotyków. Dodatkowo, trudno oczekiwać, aby Kabul chcąc zachować stabilność w kraju, co wymaga współpracy z Talibami, intensyfikował działania szkodzące ich interesom.

Kazachstan nie czuje się bezpiecznie

Największa i najlepiej rozwinięta gospodarczo republika Azji Centralnej nie graniczy bezpośrednio z Afganistanem, co nie oznacza, że pozostaje w pełni bezpieczna od potencjalnych zagrożeń nasileniem fundamentalizmu muzułmańskiego i skutków destabilizacji regionu. Problem radykalnych ugrupowań religijnych w Kazachstanie ma charakter marginalny i aktualnie nie stanowi wewnętrznego zagrożenia. Niemniej, przenikanie bojowników z obszaru Afganistanu przez Tadżykistan i Kirgistan oraz Uzbekistan może stanowić realne niebezpieczeństwo wzrostu niepokojów społecznych, aktów przemocy, do działań terrorystycznych włącznie. Potwierdzają to wydarzenia z nieodległej przeszłości, gdy w czerwcu 2016 r. miał miejsce zamach terrorystyczny na jednostkę wojsk wewnętrznych w Aktobe. To, co jest atutem gospodarczym kraju, czyli położenie geograficzne i dobra infrastruktura transportowa, jest w tym przypadku poważnym wyzwaniem dla władz w Nur-Sułtan, bowiem republika staje się państwem tranzytowym na szlaku między Afganistanem a wciąż niestabilnym Kaukazem, na który przenikają członkowie milicji muzułmańskiej. Dodatkowo trzeba też pamiętać o specyficznej sytuacji na zachodzie kraju, gdzie łatwo o napięcia wynikające z niebezpiecznych związków struktur kryminalnych i skrajnych środowisk salafickich.

Głównym problemem dla władz centralnych i lokalnych jest zabezpieczenie wzrostu gospodarczego dzięki pozyskiwaniu zagranicznych inwestycji. Wzrost zagrożenia terrorystycznego i nasilenie aktywności fundamentalistów muzułmańskich na terenie republiki miałyby bardzo poważne konsekwencje dla realizacji planów gospodarczych, zwłaszcza szeroko zakrojonych i długookresowych działań na rzecz transformacji w „zieloną gospodarkę”. Szczególnie narażone na potencjalne ataki są inwestycje w w odnawialne źródła energii (OZE), realizowane przez międzynarodowe koncerny (m.in. Eni, British Petroleum). Należy bowiem zwrócić uwagę, że zabezpieczenie kosztownych i obejmujących duże obszary farm wiatrowych i zespołów paneli słonecznych jest znacznie trudniejsze, niż posterunków, jednostek wojskowych czy rafinerii. Dodatkowo, trzeba też pamiętać, że Kazachstan jest kluczowym węzłem dystrybucyjnym Azji Centralne, przez który przebiega 11 międzynarodowych korytarzy transportowych (5 kolejowych i 6 drogowych), łączących Europę z Azją Centralną, Chinami, Japonią, Koreą, Azją Południową i Zatoką Perską. Łącznie tym szlakami transportuje się już ponad 4 mld ton dóbr rocznie. Zabezpieczenie tysięcy kilometrów szlaków przebiegających przez niezamieszkałe obszary, zwłaszcza z regionu nadmorskiego do granicy z Kirgistanem jest zadaniem niewykonalnym, stąd kluczowe znaczenie ma uszczelnienie granic i  inwigilacja środowisk, które stanowią potencjalne zarzewie problemów.

Władze Kazachstanu, które tradycyjnie wykazują dużą aktywność na forum regionalnym, w tym przypadku pozostają nieco zdystansowane od zaangażowania w rozwiązanie problemu bezpieczeństwa. Znacznie większą aktywność wykazują z oczywistych względów republiki graniczące z Afganistanem, które w dodatku samodzielnie nie są w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa. W lipcu 2021 r. przywódcy Kazachstanu, Rosji i Tadżykistanu przedyskutowali zagadnienie bezpieczeństwa regionalnego, ale żadne konkretne decyzje nie zapadły i nie spowodowały podjęcia jakichkolwiek działań. Rosjanie, jako lider OUBZ i jedna z globalnych potęg militarnych, ograniczyli się do zapewnienia o gotowości do wsparcia na wypadek powstania rzeczywistego zagrożenia dla republik, zarówno w ramach OUBZ, jak i w oparciu o dwustronne porozumienia.

Kirgistan w obliczu destabilizacji

Wydarzenia związane z wycofaniem wojsk USA z Afganistanu i potencjalnymi skutkami dla Azji Centralnej zdają się nie dotyczyć Kirgistanu. Ta najuboższa, słabo gospodarczo rozwinięta  i stojąca na skraju finansowego bankructwa republika całkowicie zdystansowała się od bieżących wydarzeń, które elektryzują pozostałe rządy w regionie. Faktem jest, że Kirgistan nie graniczy z Afganistanem i w przeszłości nie był obszarem zainteresowania ze strony muzułmańskich fundamentalistów. Trzeba jednak pamiętać, że Kirgizi stanowili jedną z najliczniejszych grup bojowników z Azji Centralnej, która walczyła po stronie kalifatu w Syrii i Iraku.

Niemniej, prezydent S. Żaparow nie podjął, póki co, żadnych kroków zmierzających do podniesienia poziomu bezpieczeństwa republiki. Działania władz skupiają się przede wszystkim na wybrnięciu z katastrofalnej sytuacji finansowej (zadłużenie wobec Chin), pobudzenia gospodarki zrujnowanej po pandemii, a także ustabilizowania sceny politycznej. Trzeba bowiem pamiętać, że po objęciu najwyższego urzędu przez Sadyra Żaparowa, przeprowadził on dwa działania, które odbiły się negatywnie na sytuacji wewnętrznej i wizerunku republiki. Pierwszym była zmiana konstytucji nadająca prezydentowi znacznie szersze uprawnienia, w tym pełną władzę nad resortami siłowymi, co zaktywizowało opozycję i wzbudziło niezadowolenie skorego do buntów społeczeństwa. Drugim posunięciem było rozpoczęcie realizacji jednego z haseł wyborczych obecnego prezydenta, czyli renacjonalizacji kluczowych firm w kraju, działających w przemyśle wydobywczym. To z kolei spotkało się z zaniepokojeniem środowiska zagranicznych inwestorów, którzy wzięli udział w procesie  prywatyzacji kirgiskiej gospodarki.

Warto też zauważyć, że pojawienie się nowego zagrożenia w regionie nie wpłynęło na zmianę sztywnych stanowisk przywódców Kirgistanu i Tadżykistanu w kwestii uregulowania granicy, dostępu do kurczących się zasobów wody pitnej oraz bezpieczeństwa mniejszości tadżyckiej w eksklawie na kirgiskim terytorium. Te właśnie nierozwiązane i nawarstwiające się problemy były przyczyną starć pomiędzy obu krajami w kwietniu 2021 r., w których zginęło ponad 50 osób. Wydawało się, że impulsem do poprawy relacji będzie sprawa przekroczenia granicy tadżycko-afgańskiej przez 345 Kirgizów uciekających z ogarniętego walkami afgańskiego Badachszanu (wg strony tadżyckiej 26 z 28 dystryktów tej prowincji jest w rękach Talibów.). Prezydent Rahmon zareagował natychmiast, ułatwiając przemieszczenie się tej grupy wraz z ok. 4 tysiącami sztuk bydła do Kirgistanu. W zasadzie działania te można by uznać za gest dobrej woli wobec sąsiedniego państwa, gdyby przy okazji władze nie ogłosiły odmowy nawet czasowego osiedlenie kirgiskich uchodźców na terytorium Tadżykistanu.

Problem uchodźców z terytorium Afganistanu jest jedynym przejawem zainteresowania Biszkeku sytuacją w tym kraju. Ustalenia w kwestii zapewnienia bezpiecznego przejścia Kirgizów i ich stad z Afganistanu zostały podjęte podczas serii spotkań w dniach 14-16 czerwca w Duszanbe i Taszkencie oraz na spotkaniu szefa kirgiskiego MSZ z tadżyckim ambasadorem. Niemniej, już dwa dni później żołnierze zawrócili grupę takich uciekinierów chcących dostać się do Kirgistanu, a podstawą do takiego działania uznano gwarancje bezpieczeństwa ze strony rządu w Kabulu. Oczywiście działania Duszanbe dodatkowo zaostrzyły wciąż napięte relacje między obu krajami, bowiem nikt w Kirgistanie nie ma złudzeń, że takie gwarancje nie mają żadnej wartości na terenie objętym walkami, którą w dodatku siły rządowe przegrywają.

Tadżykistan na pierwszej linii

Tadżykistan ma najdłuższą granicę z Afganistanem liczącą ponad 1300 km i zarazem brak zdolności do jej zabezpieczenia, nawet włączając w to obecne chińskie i rosyjskie wsparcie. Prezydent Rahmon, choć najbardziej spośród wszystkich przywódców Azji Centralnej obawia się rosnących w siłę Talibów nie wykonał żadnego kroku w kierunku poprawy relacji z tym ugrupowaniem. Wszystkie działania podejmowane przez władze republiki sprowadzały się do prześladowania islamskich partii opozycyjnych i wprowadzania rozmaitych zakazów uderzających w ortodoksyjnych muzułmanów, a nawet w ogóle w osoby praktykujące tę religię. Przykładem działania autorytarnego prezydenta jest zapoczątkowana w 2007 r. krucjata przeciwko legalnie działającej Islamskiej Partii Odrodzenia (IPO), która w istocie nie była powiązana z jakimikolwiek akcjami fundamentalistów. Stanowiła jednak silną opozycję, która mogła zagrozić pozycji prezydenta w kolejnych wyborach. Działania podejmowane w celu ograniczenia wpływu organizacji religijnych polegały m.in. na wprowadzeniu nowych wymogów rejestracyjnych, co umożliwiło zamykanie meczetów (głównie w Duszanbe) ze względu na niespełnianie określonych kryteriów, a także podjęcie ustawy określającej maksymalną liczbę meczetów w stosunku do liczby mieszkańców. Innym przejawem tej wojny wewnętrznej było wprowadzenie licencji dla imamów na nauczanie religii, co wiązało się z koniecznością zdania państwowego egzaminu z wiedzy religijnej i w istocie pozwalało na odsunięcie od pracy osób niewygodnych dla władzy.

Rosnące restrykcje przyniosły oczywiście odwrotny skutek, czego potwierdzeniem były ataki w 2010 r. na armię tadżycką w Dolinie Raszt, zamieszkaną przez islamskich radykałów. To skutkowało rozkręceniem spirali represji i rządowi na kilka lat udało się stłumić islamską opozycję, nie tylko tę o fundamentalistycznym zabarwieniu. Kolejny etap zwalczania przeciwników politycznych rozpoczął się w 2015 r. i był wymierzony w nowe polityczne ugrupowanie, Partię Renesansu Islamskiego (PRI), która uznano bezpodstawnie za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Partia została zdelegalizowana, a jej członkowie aresztowani.

Kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego republiki jest uszczelnienie granicy z Afganistanem, której 900 km (wg strony tadżyckiej) jest już opanowane przez Talibów. Służby graniczne po obu stronach nie są w stanie zabezpieczyć granicy bez wsparcia zaawansowanych technologicznie wojsk, amerykańskich po stronie afgańskiej i rosyjskich oraz chińskich po stronie tadżyckiej. Potwierdzeniem słabości afgańskich sił są regularne ucieczki przez granicę w obliczu ofensywy Talibów – 21 czerwca granicę z republiką przekroczyło 134 afgańskich żołnierzy, a do 5 lipca było ich już ponad 1000. Choć Duszanbe zgodziło się na ich czasowy pobyt, to jak podaje afgański Narodowy Urząd Bezpieczeństwa 7 lipca łącznie 2300 żołnierzy zostało odesłanych do Afganistanu, w porozumieniu z władzami Kabulu. Jak twierdzi doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Afganistanu, Hamdullah Mohib, żołnierze Ci przyłączyli się do Narodowych Sił Obrony i Bezpieczeństwa Afganistanu (Afghan National Defense and Security Force ANDSF). Problem bezpieczeństwa granicy pogłębia się, bowiem w opinii Anatolija Sidorowa, szefa Połączonych Sztabów OUBZ, praktycznie cała strefa przygraniczna znalazła się już we władaniu Talibów. Władze w Kabulu nie zajęły oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Zamknięcie granicy oznacza dla Tadżykistanu spore problemy, bowiem przez Afganistan przebiegają szlaki z Pakistanu, z którego importowane są owoce i ziemniaki. Sam eksport do Afganistanu nie jest duży, jego wartość  (oficjalna) szacowana byłą w 2019 r. na ok. 70 mln USD. Dodatkowo 65% tej kwoty stanowią dostawy elektryczności, choć w tym przypadku rosnące wpływy Talibów czynią przyszłość tego eksportu i regulowanie płatności przez Kabul bardzo niepewnym.

Poważnym problemem dla Tadżykistanu są uchodźcy, bowiem wymagają zaopiekowania, co dla ubogiej republiki jest poważnym ciężarem, ale stanowią też źródło potencjalnego zagrożenia, gdyż wraz z tysiącami cywilnych uciekinierów przybywają członkowie grup zbrojnych, w tym Tadżykowie, którzy brali udział w walkach po stronie Talibów. 7 lipca granicę przekroczyło ok. tysiąca uchodźców, którzy uciekli z pogrążonej w walkach między Talibami a siłami rządowymi przygranicznej prowincji Badghis. To pierwsza taka grupa, ale zapewne nie jedyna. Władze centralne w Duszanbe i lokalne Górnego Badachszanu mają świadomość, że może to być początek masowego eksodusu Afgańczyków, bowiem w drugiej połowie lat 90., gdy Talibowie zdobyli Kabul i wydawało się, że Afganistan przekształci się w fundamentalistyczny kalifat, liczba uchodźców w Tadżykistanie szacowana była przez rosyjską Federalną Służbę Graniczną na 100 tysięcy.

Prezydent Rahmon nie chce u siebie ani uchodźców, ani zbiegłych żołnierzy, ani żadnych relacji z Talibami. Tadżykistan już pod koniec czerwca 2021 r. zaczął wzmacniać siły na granicy afgańskiej, a 5 lipca ogłosił mobilizację 20 tysięcy rezerwistów do uszczelnienia ponad 1300-kilometrowej granicy. Aby wzmocnić morale wojska i sprawdzić gotowość do działania prezydent Rahmon osobiście udał się do pasa przygranicznego i przeprowadził kontrolę dwóch posterunków. Łącznie Tadżykistan zmobilizował 130 tysięcy członków różnych służb wojskowych oraz 100 tysięcy żołnierzy i rezerwistów. 22 lipca prezydent ogłosił przygotowania do największych manewrów wojskowych od czasu odzyskania niepodległości. W manewrach Granica-2021,  które miały rozpocząć się 1 sierpnia i potrwać 10 dni, oprócz zmobilizowanych żołnierzy, miało wziąć udział 3200 pojazdów transportowych, 447 jednostek artylerii, 234 jednostek obrony powietrznej i 45 helikopterów i samolotów transportowych. Swój udział zapowiedziały też Rosja i Uzbekistan, które zapowiedziały wystawienie kontyngentu 1500 żołnierzy. Dodatkowo strona rosyjska ogłosiła wykorzystanie 200 sztuk modułowych indywidualnych systemów bojowych Ratnik, składający się m.in. z zaawansowanego system komunikacji Strielec i systemu koordynacji taktyki. Ostatecznie manewry rozpoczęły się 5 sierpnia, a liczebność wojska zredukowano do 2500 żołnierzy, z czego 1800 wystawiła Rosja.

W akcję uszczelniania granicy włączyła się też rosyjska 201. dywizja, która 6 lipca wzięła udział we wspólnych ćwiczeniach wojskowych obserwowanych przez reprezentantów OUBZ. Aktualne relacje z Talibami w zasadzie nie istnieją, przynajmniej te na szczeblu oficjalnym, bowiem możliwe jest, że takie rozmowy prowadzą służby specjalne. Warte odnotowania jest złagodzenie wizerunku bojówek islamskich w tadżyckich mediach, oczywiście kontrolowanych przez rząd, gdzie unika się terminów nawiązujących do terroryzmu czy właśnie fundamentalizmu. Ze swojej strony Talibowie podkreślają, że uszanują suwerenność każdej republiki, również Tadżykistanu i gwarantują nienaruszalność jego granic. Faktem jest, że póki co, po opanowania głównych przejść granicznych (w tym największego w Shir Khan Bandar), nie wykonali żadnych wrogich ruchów wobec Tadżykistanu. Zapewniają też swobodny ruch przez granicę, a jedyna zmianą są nowi urzędnicy pobierający opłaty i cła, które oczywiście zasilają teraz budżet Talibów.

Tadżykistan, spośród wszystkich republik regionu, utrzymuje najbardziej intensywne kontakty z Rosją, która wyraziła gotowość do natychmiastowego udzielenia wsparcia w przypadku naruszenia południowej granicy OUBZ. Regularnie odbywają się też ćwiczenia z udziałem żołnierzy obu państw, w tym roku mają się odbyć łącznie 4 symulacje ataków przygranicznych przez „nielegalne uzbrojone grupy”. W ćwiczeniach 6 lipca przeprowadzono symulację ataku helikopterami na 15 obiektów naziemnych, których celem było zniszczenie konwoju pojazdów, stanowisk strzeleckich i składów amunicji.

Turkmenistan obawia się własnej neutralności

Turkmenistan ma 800-kilometrową granicę z Afganistanem, która w przeszłości była wielokrotnie naruszana zarówno przez Talibów, jak i uciekających żołnierzy sił rządowych. Niewielkie utarczki przygraniczne kończyły się szybkim odwrotem nielicznych grup muzułmańskich milicjantów, ale wobec aktualnie wzmożonej ofensywy Talibów obawy Aszchabadu o przeniesienie konfliktów na obszar republiki są coraz większe, choć raczej nie mają uzasadnienia w faktach. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w odróżnieniu od pozostałych republik regionu, Turkmenistan jest w specyficznej sytuacji, bowiem nie bardzo może liczyć na wsparcie ze strony Rosji, Chiny czy nawet sąsiadów. Przyczyną tego jest status państwa neutralnego, jaki Turkmenistan uzyskał w 1995 r. i z czym wiąże się brak członkostwa w jakichkolwiek organizacjach politycznych i militarnych oraz oczywiście zakaz uczestnictwa w międzynarodowych manewrach i ćwiczeniach wojskowych i udostępnianie swojego terytorium dla przemarszu i stacjonowania obcych wojsk. Ta sytuacja, wraz z silnie izolacyjna polityką zaczyna coraz mocniej ciążyć prezydentowi Berdymuchamedowi, bowiem obawia się on, że pozbawiona wsparcia militarnego, pogrążona w gospodarczym kryzysie i dysponująca bogatymi złożami gazu republika jest najbardziej atrakcyjnym kierunkiem potencjalnej agresji Talibów.

Dla Turkmenistanu kluczowe znaczenie mają kwestie gospodarcze, czyli sprawa TAPI, stąd dążenie do pozyskania przychylności Talibów i pozwolenie na otwarcie ich oficjalnego przedstawicielstwa w Aszchabadzie. Nie oznacza to, że relacje te zawsze były tak pozytywne, o czym mogą świadczyć starcia graniczne w lutym i w maju 2014 roku. Faktem jest, że rząd turkmeński nigdy nie przyznał oficjalnie, że za starciami stali Talibowie. Niemniej, od tamtych wydarzeń prezydent G. Berdymuchamedow zaczął wzmacniać siły zbrojne na południowej granicy, wyposażając je w nowoczesny sprzęt kupowany za granicą. Oficjalnie Aszchabad zaprzecza doniesieniom o militaryzacji granicy, stwierdzając że nie ma takiej potrzeby, bowiem jest to „granica przyjaźni i współpracy”.

W istocie Aszchabad bardzo niepokoją walki o Andchoj, położonego 10 km od granicy i pod Akiną, miastem leżącym 30 km od granicy i będącym ważnym punktem na jedynej trasie kolejowej łączącej Turkmenistan z Afganistanem. Dodatkowo starcia w okolicy Akiny mogą doprowadzić do zniszczenia suchego portu stanowiącego kluczowy element na trasie tranzytowej z Afganistanu do Turcji i Europy. Z kolei 9 lipca siły rebeliantów zajęły przygraniczną miejscowość Towrogondi, na co Aszchabad zareagował wysłaniem do strefy granicznej dodatkowych oddziałów z baz Mary-1 i Mary-2, w której stacjonują elitarne jednostki armii turkmeńskiej, a także kontyngentów z wilajetu lebapskiego, położonego nad Morzem Kaspijskim wilajetu balkańskiego oraz Daszoguzu, miasta przy granicy z Uzbekistanem. Niepewność, co do przyszłej sytuacji w Afganistanie skłoniła władze republiki do ogłoszenia już w styczniu 2019 r. mobilizacji części rezerwistów (tylko w regionie Aszchabadu) w celu wzmocnienia południowej granicy, a od początku lipca 2021 r. rozpoczęto systematyczną relokację turkmeńskich sił zbrojnych w kierunku południowych rubieży. Oprócz żołnierzy i rezerwistów do przygranicznego garnizonu w Serhetabat skierowano pojazdy pancerne i czołgi, a także helikoptery i myśliwce. Zaobserwowane ruchy wojsk, szeroko komentowane zwłaszcza w rosyjskich mediach, zostały zdementowane przez turkmeńskie ministerstwo obrony, które kategorycznie stwierdziło, że jest to poszukiwanie przez media „taniej sensacji” i że „wszystkie oddziały pozostają w swoich permanentnych lokalizacjach”.

Działania te wskazują, że pomimo otwartej polityki wobec Talibów, prezydent Berdymuchamedow nie jest pewien na ile stabilne są przyjazne relacje, wypracowane na spotkaniach z ich przywódcami w Aszchabadzie w lutym i w lipcu 2021 roku. Zorganizowane w ekspresowym tempie spotkanie, które odbyło się 10 lipca, dotyczyło przede wszystkim kwestii bezpieczeństwa i było zapewne skutkiem opanowania przez rebeliantów przygranicznego dystryktu. Trzeba też dodać, że przyjęciu delegacji Talibów przez ministra spraw zagranicznych nie przeszkadzało wciąż aktualne uznawanie tego ugrupowania przez Aszchabad za organizację terrorystyczną. Faktem jest też, że turkmeńskie władze nie wydały oficjalnego potwierdzenia, że takowe rozmowy miały miejsce, nie chcąc zapewne komplikować swoich relacji z Kabulem, od którego również zależy powodzenie projektu TAPI.

Uzbekistan zachowuje spokój

Uzbekistan dysponuje stosunkowo silną armią, zmechanizowaną i nowoczesną, do czego przyczyniły się wysokie wydatki z budżetu (prawie 4% PKB, 1.8 mld USD w 2018 r.) na rosyjskie uzbrojenie kupowane po cenach zbliżonych do oferowanych członkom OUBZ. Dodatkowo, wycofujące się z Afganistanu oddziały amerykańskie pozostawiły armii uzbeckiej część samobieżnego sprzętu inżynieryjnego oraz transporterów opancerzonych i wsparcia piechoty. Uzbekistan ma więc znacznie większą zdolność zabezpieczenia granic niż Turkmenistan czy  Tadżykistan, zwłaszcza że ma ona tylko 144 km. W odróżnieniu od pozostałych republik graniczących z Afganistanem, Taszkent nie zdecydował się na ogłoszenie mobilizacji, ani nie rozpoczął masowej relokacji swoich wojsk w kierunku niestabilnej granicy. W zasadzie jedynym przejawem reakcji na walki w sąsiednim kraju są wzmocnione patrole wzdłuż granicy, choć faktem jest, że w czerwcu Taszkent wzmocnił obsadę personalną granicznych posterunków, w tym wyposażenie w ciężki sprzęt bojowy.

Podobnie, jak w przypadku Tadżykistanu, na obszar republiki często uciekają żołnierze afgańscy, ale są w większości zatrzymywani przez siły uzbeckie i cofani za granicę. Skala tego zjawiska ma też znacznie mniej masowy charakter, bowiem próby takie podejmują grupy od kilku (26 czerwca 3 żołnierzy) do kilkudziesięciu osób (23 czerwca 53 żołnierzy). Rząd w Taszkencie stoi na stanowisku, że wszelkie próby przekraczania granicy, zwłaszcza przez personel wojskowy obcego państwa, są formą naruszenia suwerenności Uzbekistanu i spotkają się z natychmiastową reakcją sił uzbeckich. Warto zwrócić uwagę na skrajnie różną postawę Tadżykistanu i Uzbekistanu wobec Afgańczyków przekraczających granice, których Taszkent traktuje jako zagrażających bezpieczeństwu agresorów, a Duszanbe jako uchodźców. Wynika to zapewne z różnicy w postrzeganiu poziomu własnego bezpieczeństwa, które w przypadku Tadżykistanu jest dość niskie i stąd dążenie do unikania zadrażnień z Talibami i rządem w Kabulu.

Relacje Taszkentu z Talibami od lat 90. pozostawały wrogie, a potem co najmniej chłodne, aż do przejęcia władzy przez prezydenta Sz. Mirzijojewa, którego polityka zagraniczna jest znacznie bardziej koncyliacyjna, niż prezydenta I. Karimowa. Faktem jest, że po 2000 r. prezydent Karimow uznając rząd w Kabulu oficjalnie uznał też udział w nim Talibów, ale pierwsze oficjalne dwustronne spotkanie z ich przywódcami miało miejsce dopiero w sierpniu 2019 r. w Taszkencie. Trzeba tu wspomnieć, że niechęć poprzedniego prezydenta do fundamentalistów muzułmańskich miała swoje uzasadnienie, bowiem był celem zamachu z ich strony w lutym 1999 r., jak również sprawili wiele problemów siłom bezpieczeństwa w okręgu batkeńskim w latach 1999-2000. Obecnie, władze Uzbekistanu starają się utrzymywać pozytywne relacje z Talibami i stoją na stanowisku nie angażowania się w żadne siłowe rozwiązania. Potwierdza to wizyta uzbeckiego ministra spraw zagranicznych A. Komiłowa w Waszyngtonie w dniu 4 lipca, który na konferencji prasowej stwierdził, że „nie ma militarnych rozwiązań w sprawie Afganistanu”, ale zarazem podkreślił, że Uzbekistan nie zaakceptuje ponownych prób wprowadzenia rządów teokratycznych. Jednocześnie w oświadczeniu uzbeckiego MSZ pojawiło się stwierdzenie, że wobec wydarzeń w Afganistanie Uzbekistan „zachowa neutralność i postawę nieingerencji w wewnętrzne sprawy sąsiedniego państwa”.

Uzbekistan, choć nie jest członkiem OUBZ (opuścił tę organizację w 2012 r.) może liczyć na wsparcie ze strony sił rosyjskich, czego potwierdzeniem są wspólne manewry w regionie samarkandzkim na początku lipca. Podobne ćwiczenia, na których realizowane są różne scenariusze incydentów granicznych odbywają się corocznie od 2018 r. w ramach bilateralnej współpracy militarnej między Uzbekistanem i Tadżykistanem. Przywódcy obu republik pozostają też w stałych kontakcie telefonicznym w temacie postępujących zmian sytuacji w Afganistanie, którą Tadżykistan uznaje za „alarmującą”.

Zdystansowana polityka Kremla

Rosja przez lata z nieskrywaną niechęcią obserwowała postępy amerykańskich sił interwencyjnych w Afganistanie, ale jednak ostateczne jej zakończenie przyjęła z niepokojem. Moskwa, mająca największy potencjał wojskowy w regionie i kierująca wspomnianą OUBZ, stanęła przed koniecznością uwiarygodnienia swojej zdolności do zapewnienia stabilności i bezpieczeństwa w Azji Centralnej, którą tak często podkreślali w swoich wypowiedziach oficjele na Kremlu. W istocie Kreml zapewnia wsparcie lokalnych sił zbrojnych poprzez dostawy sprzętu, szkolenia i uczestnictwo w bilateralnych i wielostronnych ćwiczeniach wojskowych, ale dystansuje się od bezpośredniego uczestnictwa w działaniach zbrojnych. Moskwa dysponuje też bazami w Tadżykistanie (201. dywizji w pobliżu Duszanbe) i Kirgistanie (sił powietrznych w Kant), które umożliwiają szybką reakcję w przypadku nagłego wzrostu zagrożenia z terytorium Afganistanu. Ponadto w tadżyckim Nurak już w 2004 r. Rosjanie uruchomili optyczny system elektronicznego monitorowania przestrzeni Okno, umożliwiający śledzenie obiektów poruszających się na wysokościach od 120 (po modernizacji) do 40 000 km, który jednak przy specyfice taktyki partyzanckiej i potencjalnych szybkich rajdów na terytoria republik raczej nie będzie przydatny.

Główny niepokój na Kremlu budzi stopniowe wzmacnianie pozycji Talibów, wypieranie wojsk rządowych z kolejnych prowincji i zagrożenie wzrostem popularności niesionym przez nich hasłom o stworzeniu islamskiego (kalifatu). Rosjanie zdają sobie sprawę, że kolejne zaangażowanie militarne na terytorium Afganistanu nie wchodzi w grę, bowiem nie przyniesie żadnego rozwiązania problemu, a jedynie zwiększy zagrożenie dla granicznych republik. Z tym większym niepokojem szef rosyjskiego MSZ Sergiej Szojgu mówił na konferencji z 2 lipca o fiasku dotychczasowych rozmów pokojowych między afgańskimi stronnictwami, ostrzegając jednocześnie Talibów przed konsekwencjami torpedowania negocjacji. Oczywistym jest, że ani Azja Centralna, ani Rosja i Chiny, ani Zachód nie zaakceptują powstania zalążka nowego kalifatu, po krwawych doświadczeniach walk w Syrii i Iraku. Co ciekawe, pomimo swojej niechęci do obecności USA w tym newralgicznym regionie, S. Szojgu określił decyzję Amerykanów o zakończeniu interwencji, jako „pochopną”, bowiem Kabul nie jest gotowy na sprawowanie kontroli nad terytorium państwa. Kreml przychyla się do projektu wsparcia przez Rosję, Chiny, Pakistan i Stany Zjednoczone procesu tworzenia rządu „przejściowego”, ale na to z kolei nie zgadza się prezydent A. Ghani, zachowując trudną do uzasadnienia pewność siebie, wobec skutecznej ofensywy Talibów i coraz powszechniejszego porzucania posterunków przez siły rządowe.

W istocie sytuacja w Afganistanie jest trudna dla Kabulu, ale z kolei zagrożenie nowym kalifatem nie jest aż tak poważne, jak przedstawia to strona rosyjska. W istocie próżno szukać w oficjalnych wypowiedziach rzeczników Talibów nawiązania do tworzenia tej formy państwa, choć oczywiście ich dążenie do utworzenia ortodoksyjnej republiki islamskiej jest również nieakceptowalne przez wspomniane państwa. W zasadzie o kalifacie otwarcie mówi jedynie niewielkie ugrupowanie (szacowane na najwyżej ok. 2 tysięcy członków) Islamskiego Państwa Prowincji Chorasanu (Islamic State-Khorasan Province ISKP).

Jak już wcześniej wspomniano, największym wyzwaniem Amerykanów nie jest w tej chwili problem afgański, ale uzyskanie przyczółka na obszarze Azji Centralnej. Rosja bacznie obserwuje amerykańskie starania, gotowa do natychmiastowej reakcji blokującej ewentualną zgodę którejś z republik (w grę wchodzą w zasadzie tylko Uzbekistan i Tadżykistan). Kreml już wcześniej przy okazjach oficjalnych spotkań ostrzegał republiki przed goszczeniem amerykańskich sił na swoim terytorium. Nie było w tym przypadku żadnych gróźb ze strony Rosji, ale raczej zwrócenie uwagi na konsekwencje, jakimi byłby bez wątpienia wzrost zagrożenia atakami terrorystycznymi, co można wyczytać między wierszami oświadczenia wydanego przez Talibów w maju 2021 r., w którym odnoszą się do dalszego zaangażowania USA w walkę i obecność w regionie. Republik flirtujące z Amerykanami muszą się też liczyć z ograniczeniem rosyjskiej pomocy militarnej w postaci braku rabatów na sprzęt wojskowy (specjalny cennik dla członków OUBZ) czy brakiem ewentualnego wsparcia kontyngentem rosyjskich żołnierzy. Waszyngton   nie ma wątpliwości co do rosyjskiej niechęci w stosunku do ich obecności na obszarze Azji Centralnej, co zresztą bez ogródek oświadczył wiceminister MSZ Sergiej Riabakow, powołując się na słowa prezydenta W. Putina , że taka obecność byłaby „nieakceptowalna”.

Głównym obszarem działań Rosji w sferze militarnej pozostaje Tadżykistan, po części z racji przynależności do OUBZ, ale przede wszystkim z powodu najdłuższej granicy z Afganistanem, której nie jest w stanie zabezpieczyć. Choć jak wcześniej wspomniano, brak jest faktycznych przesłanek o rosnącym zagrożeniu dla Tadżykistanu ze strony Talibów, Rosja zareagowała na prośby prezydenta Rahmona wzmacniając swoja 201. dywizję niewielkim zespołem transporterów opancerzonych, a 20 lipca wysyłając w kierunku niespokojnej granicy grupę czołgów (brak informacji o ich liczbie). Ruchy wojsk rosyjskich miały też związek z manewrami, które rozpoczęły się 5 sierpnia na poligonie Harb-Maidon (ok. 20 km od granicy z Afganistanem) i mają potrwać 5 dni. W manewrach biorą udział żołnierze z Tadżykistanu, Uzbekistanu i Rosji (łącznie 2500, w tym 1800 rosyjskich) oraz 420 pojazdów bojowych i 25 helikopterów. Zwiększenie częstotliwości ćwiczeń wojskowych w regionie jest jednym z przejawów rosyjskiej polityki wzmacniania regionalnego bezpieczeństwa i stabilności. Równolegle trwają też inne manewry na uzbeckim poligonie Termez, które rozpoczęły się 30 lipca, a zakończą 10 sierpnia. Bierze w nich udział 1500 żołnierzy uzbeckich i rosyjskich oraz ok. 200 jednostek mobilnych, w tym samoloty i helikoptery.

Nic nie wskazuje jednak na to, aby Talibowie zamierzali wykonać jakiekolwiek wrogie kroki wobec sąsiadów, więc wsparcie Rosji we wzmacnianiu regionalnego potencjału militarnego służy raczej celowi propagandowemu i wykazaniu, że amerykańska obecność jest tu zbędna. Póki co, za słowami wsparcia, żołnierzami i czołgami, nie podążają z Kremla inicjatywy mające na celu wygaszenie konfliktu i regionalnego zagrożenia. Moskwa wyraźnie  dystansuje się od mniej lub bardziej oficjalnych rozmów prowadzonych z Talibami przez rządy republik i raczej nie należy oczekiwać, by miały miejsce w najbliższej przyszłości. Nie oznacza to, że Rosjanie są przeciwnikami uczestnictwa Talibów w rozmowach pokojowych, a wręcz przeciwnie, uważają ich obecność za niezbędną dla skuteczności zawarcia porozumienia. Tak przynajmniej można odczytać wypowiedź specjalnego reprezentanta prezydenta W. Putina ds. Afganistanu, Zamira Kabułowa, który wezwał rząd w Kabulu do podjęcia negocjacji z Talibami „zanim nie będzie za późno”. Podobną postawę przyjęła Moskwa na spotkaniu szefów MSZ państw członkowskich Szanghajskiej Organizacji Współpracy, które odbyło się 14 lipca w Duszanbe, wskazując na konieczność, aby wszystkie strony afgańskiego konfliktu  podjęły rozmowy i podkreślając swój brak zgody na jakiekolwiek formy militarnego zaangażowania na terenie Afganistanu.

Aktywność militarna i polityczna Chin wobec zagrożenia destabilizacją regionu

Kluczowe znaczenie Azji Centralnej w chińskich planach globalnej ekspansji gospodarczej zaktywizowało Pekin do podjęcia działań w sferze militarnej i politycznej na rzecz utrzymania stabilizacji w regionie. Brak sił amerykańskich w Afganistanie i ofensywa Talibów wzbudziły więc zrozumiałą troskę Chin o rozwój sytuacji. Ponieważ ostateczne zakończenie amerykańskiej interwencji było oczekiwane, choć niekoniecznie wyczekiwane, strona chińska już na przestrzeni ostatnich kilku lat wzmacniała zarówno swoją, jak i tadżycką granicę z niestabilnym sąsiadem. Potwierdzeniem tego było sfinansowanie budowy 14 tadżyckich posterunków granicznych, 3 centrów dowodzenia, centrum treningowego i niewielkiej bazy wojskowej dla batalionu piechoty zmechanizowanej PLA, położonej kilkanaście kilometrów od  granicy tadżycko-afgańskiej i ok. 30 km od granicy tadżycko-chińskiej. Na wzrost polityczno-militarnego zaangażowania Chin liczą zapewne republiki, w związku z rozwojem relacji gospodarczych w ramach Jedwabnego Szlaku i konieczności zabezpieczenia funkcjonowania tego systemu dystrybucyjnego.

Kolejnym źródłem niepokoju Pekinu jest ryzyko rozprzestrzeniania się ideologii islamskiej na przygraniczny Sinciang, w którym od lat władze chińskie prowadzą politykę coraz częściej określaną jako „kulturowe ludobójstwo”. Trudno się więc dziwić, że wraz ze wzrostem potencjału Talibów i ich sukcesami w walce z rządem w Kabulu, rośnie też ryzyko wzrostu nastrojów ekstremistycznych wśród Ujgurów, systematycznie odzieranych z własnej tożsamości etnicznej. Nie należy się jednak spodziewać, że chińska Armia  Ludowo-Wyzwoleńcza (PLA) przyjmie na siebie rolę gwaranta bezpieczeństwa i odpowiedzialność za rozwój sytuacji w regionie. Podobnie, jak w przypadku Rosjan, można się co najwyżej spodziewać wzrostu natężenia wspólnych manewrów czy dostaw sprzętu wojskowego w celu wzmocnienia potencjału obronnego lokalnych sił zbrojnych.

Potencjalne kierunki aktywności Pekinu w kwestii Afganistanu zostały nakreślone przez ministra SZ ChRL Wang Yi w postaci pięciu propozycji na spotkaniu Rady Ministrów Spraw Zagranicznych SOW w Duszanbe. Przede wszystkim Chiny stoją na stanowisku, że należy w sposób jednoznaczny obarczyć odpowiedzialnością za obecną sytuacją w Afganistanie i powstanie zagrożenia dla Azji Centralnej. Drugą propozycją jest zdecydowana walka z terroryzmem, którego źródłem cały czas pozostaje Afganistan i tu Chiny widzą ważną rolę do odegrania dla Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SOW), w której Kabul ma status obserwatory, ale z nieskrywanymi ambicjami uzyskania pełnego członkostwa. Dodatkowo, w 2015 r. prezydent Aszraf Ghani podpisał umowę w sprawie zwalczania terroryzmu we współpracy z Regionalną Strukturą Antyterrorystyczną (RATS), będącą organem SOW. Trzecią propozycją jest współpraca członków SOW ze wszystkimi afgańskimi frakcjami w celu wypracowania rozwiązania zapewniającego długookresową stabilizację. Co prawda, Wang Yi nie określił jakimi metodami można skłonić zwalczające się stronnictwa do współpracy, ograniczając swoją wypowiedź do konieczności wzmacniania wspólnych interesów i marginalizacji różnic. Kolejną propozycją jest aktywne wzmacnianie wielostronnej współpracy, której platformą ma być SOW, bowiem to ta organizacja powinna zapewniać Afganistanowi niezależność, suwerenność i terytorialną integralność, ale zarazem stać się w przyszłości państwem „umiarkowanego muzułmanizmu”. Ostatnią propozycją jest udział w procesie stanowienia pokoju i odbudowy Afganistanu, poprzez aktywizację istniejących już mechanizmów współpracy gospodarczej, handlowej i kulturalnej między członkami SOW a Afganistanem, w celu wzmocnienia jego rozwoju i ekonomicznej niezależności. Chiński minister podkreślił też, że bardzo ważne jest jak najszybsze włączenie tego państwa w regionalny obieg gospodarczy oraz współpracę w przeciwdziałaniu pandemii Covid-19.

Jak łatwo zauważyć, poza działaniami ściśle ukierunkowanymi na zwalczanie terroryzmu, Pekin odrzuca użycie siły nawet wobec Talibów, zakładając ewentualne akcje militarne tylko do działań defensywnych na granicach. Wyraźne jest dążenie Chin do ponownej aktywizacji SOW i wykorzystania organizacji dla realizacji własnych celów politycznych i militarnych. Nie oznacza to, że pomysł ten należy uznać za korzystny tylko dla Państwa Środka. Wręcz przeciwnie, potencjał SOW poprzez członkostwo wszystkich państw regionu (oprócz Turkmenistanu) oraz głównych graczy na kontynencie (Rosji, Chin, Pakistanu, Indii), a także status obserwatora Iranu i Afganistanu, sprawia że jest to gotowa platforma do kreowania konstruktywnej współpracy regionalnej i ponad regionalnej i zarazem mechanizm budowania  długookresowej stabilności i rozwoju, na wzór NATO i UE.

Jednocześnie Chiny są gotowe do wykorzystania swojego potencjału jako globalnego supermocarstwa w procesie pokojowym i stabilizacyjnym w regionie, z przyjęciem przywódczej roli włącznie. Nie zamierzają jednak zajmować zwolnionej przez USA pozycji, mając świadomość jak degradująco wpływa na wizerunek państwa, który w przypadku Chin jest już i tak mocno zachwiany praktycznie w całej Azji Centralnej. W tym kontekście przebiegła wizyta Wang Yi w Tadżykistanie, Turkmenistanie i Uzbekistanie, którą odbył tuż przed szczytem SOW w Duszanbe. To oczywiście obudziło czujność na Kremlu, który już przegrywa z Chinami na froncie ekonomicznym, a nie zamierza oddać palmy pierwszeństwa w sferze polityki i militarnej. Na spotkaniach z przedstawicielami rządów republik chiński minister mówił przede wszystkim o rozwoju ekonomicznej współpracy, głównie w zakresie rozwoju infrastruktury i energetyki, ale też o sytuacji  w Afganistanie i gotowości Chin do większego zaangażowania w proces pokojowy. Należy jednak zwrócić uwagę, że wciąż pierwszoplanowym celem dla Państwa Środka jest zabezpieczenie własnego terytorium przed wpływami Talibów. Można więc przyjąć, że pomimo obiecujących zapowiedzi, działania Pekinu w kwestii afgańskiej ograniczą się tylko do tych, które będą gwarantować korzyści dla Chin.

Pekin stoi przed trudnym wyzwaniem, jakim jest zdefiniowanie swojej roli w regionie, bez prowokowania Rosji i jednocześnie rozwiązaniem kwestii relacji z Talibami. Należy tu podkreślić, że państwem wspierającym od lat to skrajne ugrupowanie jest Pakistan, członek SOW i sąsiad Chin, z którym Państwo Środka ma silne relacje gospodarcze i militarne. Trudno więc oczekiwać otwartego wystąpienia Pekinu przeciw Talibom, co najwyżej, jeśli nie dojdzie do porozumienie z rządem i nadal będą  trwały walki, Chiny skupią się przede wszystkim na tych działaniach, które utrzymają trwający konflikt w granicach kraju. Choć Pekin uznaje Talibów za organizację terrorystyczną, to osiągnięcie porozumienia między tym stronami wydaje się być całkiem bliską perspektywą. Ocieplenie relacji potwierdza oświadczenie Talibów dla chińskich i zagranicznych mediów, w których określają Państwo Środka jako „serdecznie witanego przyjaciela” w Afganistanie. Dodatkowo Talibowie odmówili oficjalnego potępienia działań wobec Ujgurów, a katarski rzecznik Suhail Shaheen zapewnił, że nie będą ingerować w wewnętrzne sprawy Chin, czyli w domyśle w politykę władz w Sinciangu. Zabiegi Talibów wobec są starannie przemyślana strategią, bowiem w przypadku ich zwycięstwa i przejęcia rządów w Afganistanie, będą musieli zdobyć akceptację głównych graczy w regionie, a uznanie ze strony Państwa Środka znacznie wzmocni ich legitymizację ich władzy w środowisku międzynarodowym.

Chiny ze swojej strony uznają Talibów za jedną z głównych sił Afganistanu, która ma kluczowe znaczenie dla procesu pokojowego i odbudowy kraju. Potwierdzeniem tego jest przyjęcie ich delegacji przez ministra SZ Wang Yi w Tianjinie na rozmowy o przyszłości państwa. Pekin jest skłonny traktować to skrajne ugrupowanie na równi z rządem w Kabulu, zwłaszcza że zajmują większość terytorium Afganistanu, choć oczywiście nie należy się spodziewać przyjmowania ich delegacji w Pekinie przez premiera czy prezydenta (wcześniejsze spotkanie w 2019 r. w Pekinie było nieoficjalne i na niższym szczeblu dyplomatycznym). Oczywiście przychylność Chin będzie trwała tak długo, jak długo Talibowie będą otwarci na rozmowy pokojowe i wstrzymają się od jakichkolwiek działań zbrojnych szkodliwych dla strony chińskiej.

Podsumowanie

Opuszczenie Afganistanu przez amerykańską armię wprowadziła stan podwyższonej gotowości w Azji Centralnej. Obawy o rozprzestrzenianie się ortodoksyjnych ideologii i ruchów, którym zazwyczaj towarzyszą akty terroru, nie są bezpodstawne, bowiem rząd w Kabulu przegrywa walkę z rebeliantami. Choć Talibowie wydali oświadczenie, że nie stanowią zagrożenia dla państw ościennych i uszanują suwerenność wszystkich państw, to nie do końca uspokoiło to przywódców Tadżykistanu, Uzbekistanu i Turkmenistanu. Opierając się na wydarzeniach z niedalekiej przeszłości, gdy islamscy bojownicy dokonywali rajdów na ich terytorium, tym razem zaczęli działać bardziej zdecydowanie, ogłaszając mobilizacje i militaryzując granice z Afganistanem.

Wszyscy przywódcy, nie tylko w Azji Centralnej, ale także w Waszyngtonie, Moskwie i Pekinie, zdają sobie sprawę, że konflikt można wygasić tylko na drodze negocjacji, w których jedną ze stron będą równoprawnie traktowani Talibowie. Wydaje się, że czas rządu w Kabulu może się szybko skończyć, gdyż coraz więcej prowincji znajduje się pod rządami skrajnych islamistów. W tej sytuacji, główni rozgrywający w regionie, Rosja i Chiny oraz Turkmenistan i Uzbekistan rozpoczęły rozmowy z Talibami. Nie zmieniło to jednak postrzegania tego ugrupowania, które wciąż jest traktowane jako zagrożenie terrorystyczne. Problemem prowadzonych rozmów jest ich bilateralność, zamiast multilateralności. Ani Chiny, ani Rosja, ani republiki Azji Centralnej wciąż nie wypracowały modelu wielostronnych negocjacji, w których z jednej strony uczestniczyłyby przedstawiciele tych państw i zapewne przyjaznego Talibom Pakistanu, a z drugiej rzad i liczące się frakcje afgańskie.

Taką platformą wielostronnego porozumienia może okazać się Szanghajska Organizacja Współpracy i to rozwiązanie jest mocno promowane przez Chiny, bowiem wszystkie zainteresowane państwa są członkami tej organizacji (z wyłączeniem Turkmenistanu), a Afganistan ma status obserwatora. W tym rozwiązaniu brak jest miejsca dla Stanów Zjednoczonych, które bezskutecznie próbują znaleźć przyczółek w regionie, mając bardzo ograniczone pole manewru, niechęć Kremla i oskarżenia Pekinu o wywołanie zagrożenia w regionie. Z kolei Rosja bardziej obawia się wzrostu znaczenia Chin, niż destabilizującego wpływu Afganistanu, stąd wsparcie militarne dla Tadżykistanu, w którym coraz silniej zaznacza się obecność Chin oraz w Uzbekistanie, pozostającym poza strukturami kierowanych przez Kreml organizacji (OUBZ, EUG), a przez to będącego obszarem aktywności amerykańskiej dyplomacji.

Aktualna sytuacja w Afganistanie, wskazująca na bliskie zwycięstwo Talibów, skłania przywódców zainteresowanych państw do powściągliwości w projektowaniu procesu pokojowego. Wynika to przede wszystkim z niepewności czy rząd afgański się utrzyma, a jeśli tak, to jak długo potrwa „przeciąganie liny” między walczącymi stronami. Nie ulega wątpliwości, że zaprowadzenie pokoju w Afganistanie będzie wymagało zaangażowania i dobrej woli Talibów, o ile oczywiście wcześniej nie przejmą władzy. Taki scenariusz wśród przywódców republik Azji Centralnej jest uznawany za najgorszy z możliwych, bowiem żaden z nich nie akceptuje przekształcenia Afganistanu w ortodoksyjne państwo religijne. Nawet jeśli taki scenariusz przyszłości stanie się faktem, to nikt nie bierze pod uwagę kolejnej interwencji. Wszystkie rządy wyrażają gotowość do zaakceptowania władzy Talibów, o ile oczywiście nie będzie ona stanowiła zagrożenia dla ich państw.

Jerzy Olędzki

Doktor nauk społecznych w zakresie nauk o polityce, pracę doktorską złożył na Wydziale Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, magister ekonomii i europeistyki, absolwent Wydziału Zarządzania Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi (obecnie Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna) i Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2011 r. specjalizuje się w zagadnieniach geopolitycznych Azji Centralnej i aspektach polityczno-ekonomicznej oraz militarnej współpracy regionalnej. Autor książki "Mocarstwo z panazjatyckiej mozaiki. Geneza i ewolucja Szanghajskiej Organizacji Współpracy".

czytaj więcej

Patrycja Pendrakowska uczestniczką XXX Forum Ekonomicznego w Karpaczu

Jednym z paneli, w którym brała udział prezes Instytutu Boyma była debata "Dokąd zmierza polski eksport po pandemii?", organizowana przez "Rzeczpospolitą"

Kwartalnik Boyma – nr 2 (16)/2023

Zachęcamy do lektury najnowszego wydania naszego kwartalnika dotyczącego spraw Azji w coraz bardziej azjatyckim świecie i refleksji nad tym, czemu współpraca Polski z tą dynamiczną gospodarczo i ważną politycznie częścią świata jest zaniedbywana.

Help! Czyli dlaczego Korea Południowa potrzebuje Korei Północnej?

Słynny utwór Beatlesów pt. „Help” z 1965 roku stał się pretekstem do napisania poniższego komentarza. W latach 80. i przede wszystkim 90. to Korea Północna prosiła o pomoc gospodarczą, kiedy Korea Południowa błysnęła na arenie międzynarodowej dzięki wzrostowi gospodarczemu (według Światowego Banku około 4% w stosunku rocznym między 2000 a 2009). Sytuacja gospodarcza nieco się […]

Tydzień w Azji: K-pop, K-culture, K-money. Jak Korea z sukcesem sprzedaje produkty swojej kultury

W środę 15 października na południowokoreańskiej giełdzie (KOSPI) po raz pierwszy zanotowana została spółka Big Hit Entertainment. Jest to największa agencja muzyczna specjalizująca się w gatunku K-pop, czyli koreańskiej muzyce popularnej. 

Azjatech #63: Google for India 2020, czyli 10 mld USD na rozwój gospodarki cyfrowej w Indiach

Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Tydzień w Azji #91: Indie przyciągają inwestycje zagraniczne. Nie wszyscy korzystają tak samo

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Wywiad: 5G to my

Rozmowę z Ryszardem Hordyńskim, dyrektorem ds. strategii i komunikacji w firmie Huawei, poprowadziła Patrycja Pendrakowska.

RP: Najważniejsze negocjacje handlowe Unii w erze cyfrowej – układ UE-Indie

Umowy między Unią Europejską a Indiami w dziedzinie handlu, ochrony inwestycji i systemu oznaczeń geograficznych dla produktów to najważniejsze obecnie układy tego typu negocjowane przez Komisję Europejską w imieniu 27 państw unijnych.

Azjatech #139: Japończycy planują budowę elektrowni termojądrowej

Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

„Dokąd zmierza Hongkong?” – spotkanie z Adrianem Zwolińskim

Protesty w Hongkongu przyciągają spojrzenia z całego świata - nie tylko prezydenta Trumpa. Jaki los czeka Hongkong? Czemu problemy ekonomiczne i prawne są kluczowe dla każdego ze scenariuszy? Czym jest „problem 2047 roku” i jaki ma związek z obecnymi wydarzeniami? Na te pytania odpowiemy podczas spotkania z naszym ekspertem Adrianem Zwolińskim.

Tydzień w Azji #289: Zwrot w niemieckiej gospodarce. Czegoś takiego jeszcze nie było. Polska przeskoczyła Chiny

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Północnokoreańska loteria wojownicza i co dalej?

W ostatnim czasie sytuacja geopolityczna Korei Północnej gwałtownie się pogorszyła pod wpływem retoryki prezydenta Stanów Zjednoczonych – Donalda Trumpa. Celem tego komentarza jest przedstawienie nietuzinkowego obrazu potencjalnego zjednoczenia Korei w świetle polityki amerykańskiej nowego przywództwa tego państwa. Władze amerykańskie, które poprzez zjednoczenie Półwyspu Koreańskiego mogłyby wysłać oddziały armii Stanów Zjednoczonych na aktualną granicę chińsko-północnokoreańską.

Azjatech #243: Ostry cios Amerykanów w Chiny. Jaka będzie reakcja Pekinu?

Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Tydzień w Azji: Nie ma za co zostać, nie ma jak wrócić – migranci w dobie pandemii w Azji

W poniższym przeglądzie zespół Instytutu Boyma analizuje zjawisko “migracji pandemicznej” oraz konsekwencje jej powstrzymania w wybranych regionach Azji.

Tydzień w Azji #140: Kazachstan zamierza ściślej kontrolować media społecznościowe

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Azjatech #76: Dieta wprost z drukarki 3D

Azjatech to cotygodniowy przegląd najważniejszych informacji o innowacjach i technologii w krajach Azji, tworzony przez zespół analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Kryzys nawozowy i gazowy – unikalna szansa na rozwój biogazowni w Polsce

Wywiad z prof. dr. hab. Aleksandrem Lisowskim

Instytut Boyma nawiązuje współpracę z Adam Institute for Democracy and Peace

Będziemy wspierać Adam Institute for Democracy and Peace z siedzibą w Jerozolimie w prowadzeniu warsztatów metodą Betzavta w Polsce. Więcej informacji o metodzie, a także pierwszych warsztatach Betzavta w Polsce o wolności słowa już wkrótce!

Tydzień w Azji #135: Pekin daje swoim prowincjom czerwone kartki za klimat

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Kirgistan na politycznym rozdrożu – nowe wybory, nowe pomysły, stare problemy

Po protestach związanych z wyborami parlamentarnymi, teraz problemem są przedterminowe wybory prezydenckie wskutek rezygnacji Sooronbaja Dżeenbekowa.

Różnorodny, ale i trudny rynek czeka na polskie firmy. Tak mogą odnieść na nim sukces

O szansach i wyzwaniach związanych ze współpracą gospodarczą z państwami afrykańskimi z dr Anną Masłoń-Oracz, pełnomocniczką rektora SGH ds. Afryki, rozmawia Krzysztof M. Zalewski.

Tydzień w Azji #80: Inwestorzy nie boją się koronawirusa. Przynajmniej w Indiach

Przegląd Tygodnia w Azji to zbiór najważniejszych informacji ze świata polityki i gospodarki państw azjatyckich mijającego tygodnia, tworzony przez analityków Instytutu Boyma we współpracy z Polskim Towarzystwem Wspierania Przedsiębiorczości.

Forbes: Koronawirus testuje chińską służbę zdrowia. Jak ona wygląda w praktyce?

Kontrast między rozwojem chińskiej gospodarki a poziomem opieki medycznej w Państwie Środka jest porażający. Epidemia koronowirusa z Wuhan być może zmusi chińskie władze do inwestycji w powszechną opiekę medyczną. Na reformie służby zdrowia skorzystałoby nie tylko chińskie społeczeństwo, ale również zachodni biznes

Forbes: Ryby, ropa i rozterki, czyli dziwne relacje rosyjsko-japońskie

Od grudnia ubiegłego roku rosyjskie jednostki zatrzymały sześć japońskich łodzi rybackich. Mimo napięć premier Shinzō Abe na pierwszy rzut oka zachowuje się nie jak polityk. Zamiast grać na nacjonalistycznej nucie, woli zachęcać japońskie firmy do inwestowania w rosyjski sektor energetyczny. O co chodzi w tym z pozoru dziwnym rosyjsko-japońskim tańcu?